Luinehilien usiadła na brzegu strumienia i zanurzyła dłonie w zimnej, orzeźwiającej wodzie… i syknęła cicho z bólu. Lewa, zraniona ręka okrutnie dała o sobie znać. Druidka jedną ręką nabrała wody w garść i napiła się.
Metamorfoza Rasgana zainteresowała druidkę. Na pewno nie był druidem. Raczej nie magia. W takim razie przemianę mógł umożliwić jakiś artefakt.
Nie było jednak na tyle czasu, żeby się nad tym zastanawiać. Wyciągnęła zabraną z domu Turama apteczkę aby wszystkim opatrzyć rany. Na końcu sobie. O ile oczywiście zdąży.
Ciszę, jaka panowała w lesie przerwał krzyk ptaka. Nie, nie kruka. Polującego drapieżnika. Zapewne orła.
- Rasgan... - Luinehilien skierowała przerażone spojrzenie w niebo. Ptak mógł wybrać na swą ofiarę mysz, lub innego gryzonia, ale również kruka… Nawet, gdyby wzbiła się w powietrze, nie zdążyłaby... Na szczęście po chwili Rasgan wylądował na ziemi, a orzeł usiadł na pobliskiej gałęzi. Kobieta cicho odetchnęła z ulgą. To mogło się naprawdę źle skończyć…
- W porządku? – zapytała elfa, ale widziała, że nic mu nie jest. W zmienionej postaci bardzo trzeba było uważać na drapieżniki. Sama się o tym nieraz przekonała na własnej skórze. Rasgan również zapewne dobrze o tym wiedział. Inaczej najprawdopodobniej padłby ofiarą patrzącego na nich z zaciekawieniem orła.
Ostatnio edytowane przez Odyseja : 06-02-2009 o 15:22.
|