Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-02-2009, 22:47   #14
Johan Watherman
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Dziedzina Białych Kruków - Kuchnia

Mistrz Robert wypił wreszcie kawę i odstawił kubek do zlewu jakby kto inny miał się zająć myciem. Hermetyk chwilę lustrował magów wzrokiem, tu raz spojrzał w oczy Siergiejowi tutaj zaś badał pluszaka Amy by na koniec ogarnąć wszystkich wzrokiem i uśmiechnąć się radośnie.

-Jestem zadowolony, że Fundacja otrzymała tak liczne wsparcie. Nie mam teraz czasu. Tymczasem jesteście wolni, możecie zająć się swoimi sprawami. Odnośnie pokoi to klucze do nich powinien posiadać Diakon.

Mistrz powstał aby trochę wyprostować nogi. Podłoga zatrzeszczała raz po razie wraz z jego eleganckim krokiem poruszającego się od zlewu do lokówki maga. Nim wszyscy wyszli, Mag zatrzymał za chwilę Ravnę.

-Najrozsądniej będzie jeżeli złapiecie Mistrza Aureliusza lub poszwędacie się w innych zakątkach dziedziny. Na ten czas prosiłbym Ravnę o chwile rozmowy w cztery o czy.

Widać było, że nie przyszło mu to łatwo. Kiedy wszyscy wyszli, ciszę maciły tylko jego kroki. Jedno trząśnięcie, drugie, powolny odgłos kiedy mag zatrzymał się w miejscu, świst powietrza i Mistrz Robert spojrzał na kobietę.

-Ravna? Mogę Ci mówić po imieniu? Mam Ci coś do przekazania i wolałem aby tylko twe uszy to słyszały. Niepotrzebnie tutaj przyjechałaś. Wracaj do domu jak najszybciej.

Trochę rżącą ręka poprawił okulary, oparł dłonie o krzesło i tak stał nachylony ubierając w słowa nowiny. Ravna słyszała bęben, bęben wybijający słowa, czysty potok słów, samej esencji słowa bez jego znaczenia. Same słowa.


Szpital Moskwiewski nr 3

Anna spojrzała na Szamila by zaraz potem obrócić głowę i wejrzeć przez szybę. Niebo zaczęło się powoli oczyszczać, chociaż już nie było wichury to dopiero w tych chwilach zajął je kremowy błękit, tak cysty, że aż nienaturalny. Czarne chmurzyska całkiem się rozproszyły, ostatnia zabłąkana kropla deszczu uderzeniem o rymnę przypieczętowała burzową klęskę. Tymczasem dziewczyna przygryzła dolną wargę, zamyśliła się.

-Myślisz, że wolno Ci zmieniać świat na skinienie? Za kogo się uważasz, za Boga? Moc jest tylko po to abyśmy walczyli za śpiących i o własną doskonałość. Wiem po Abrahamie jak wy Adepci źle przyjmujecie kryptę, ale...

Zabrakło jej słów. Jeszcze raz spojrzała na jaśniejący nieboskłon i z trudem podpartą o kulę podźwignęła się. Odeszła kilka kroków od łóżka szpitalnego i obróciła się w stronę maga.

-Oni nie zginęli po to żeby ktoś durną technologią nas zdradzał. Pomyliłam się co do Ciebie.

Dziedzina Białych Kruków – Hol Główny


Ravna została, pozostali wyszli. Podczas drogi przez korytarz towarzyszyła mi lekka nuta gry na gitarze dobiegająca zza któryś drzwi. Wreszcie dotarli na główny hol z fontanną. Przywitała ich scena zupełnie inna i jakby uderzająca z otwartej ręki swą odmiennością. Tak oto Abraham i Mistrz Aureliusz siedzieli na jednej z ławek żywo dyskutując. Co prawda sądząc po minach i gestach można było zauważyć, że nie szczędzili sobie przy tym złośliwości.

-Witajcie. Mistrz Robert już z wami porozmawiał?

Diakon zadał pytanie do zbliżającej się grupy drapiąc się po podbródku. Jon tylko gapił się w wyjście z Dziedziny Białych Kruków. Drewniany gąszcz wydal się Sieroży zrazu wzruszony jakby kto niedawno się przez niego przechodził. Czyżby gość?

Szpital Moskwiewski nr 3

Dziewczyna spojrzała na Samuela z lekkim wyrzutem. Oto cała istota sporu wierzeń i ideałów. Z trudem obróciła się i ponownie rozbrzmiało echo uderzeń stopki kuli o posadzkę. Anna zostawiła go samego sobie. Nieskalane chmurami niebo zdawało się kpić z maga, a komputer odezwał się przypominając o swej roli wiecznego towarzysza.

Pozaskryptowe dane:
Cytuję: „Wróżę kłopoty wychodzącemu obiektowi.”
Prawdopodobieństwo: error
Skutki: error
Podaj skrypty i zdefiniuj skrypt bądź zignoruj.

Dziedzina Białych Kruków - Kuchnia

Hermetyk przełknął ślinę. Zupełnie nie wiedział jak się zabrać do rozmowy. Zaczął chyba od najprostszego – słów właśnie.

-Przed waszym przybyciem badałem astrologiczne konsekwencje. Wybadałem tylko śmierć. Konkretnie zaś Twoją śmierć, sięgniesz swojej ścieżki i umrzesz. Dla pewności uruchomiłem pewien stary pakt z Panem Umrodu i niestety...

Nie ważne jak dalej reagował Mistrz Robert, ważniejsza była układana dla Ravny. Kilka dni przed wyjazdem do Moskwy spotkała przypadkiem pewnego ducha. Czuła, że był silni. Wygląd się nie liczył, i tak nosił maskę nadaną mu przez wierzenia. Ale to co mówił pośród nieskończenie zielonych ostępów efemerycznej puszczy grzmiąc głosem pod którym truchlały nawet polujące w świecie duchów wilkołaki – żeby nie jechała tam gdzie ma, że on nie chce tego. Nierozsądnie było nie słuchać porad ale sprawiał wrażenie doniosłego, nadętego władzy. Robert westchnął.

-Wiem o tym tylko Ty i ja. Wiesz, że przeznaczenie, magya jest niczym Drzewo Życia? Zaczynamy od korzeni, każdy od różnych które tylko czasami się łączą i przeplatają. Jedni prędzej, drudzy później docierają do pnia, przebudzenia. Tedy wybieramy konary i coraz mniejsze jego odgałęzienia. Ale zawsze możemy iść w boczną gałąź, tam dotrzeć do listka który wzleci ku niebiosa, a nie opadnie jako pokarm ziemi. Nie musisz umierać, wierz mi –mag i Pan Umrodu nigdy nie mylą się równocześnie. Nigdy.

Zamilkł. Drżąca dłoń chwyciła okulary. Nie wiedział co dalej robić. Ten młody z wyglądu hermetyczny Mistrz najwidoczniej nie lubił przekazywać ludziom złych nowin.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline