Siergiej Bielyj
-
No co? - spojrzał po innych, kiedy z okrzykiem i piersiówką wyskoczyła Inna. -
Nie zapominajcie! Jesteśmy w Rosji.
Choć zaczątki libacji nie powiodły się, a nie zrozumiała ich latorośl nowego pokolenia kraju z dwugłowym orłem na czele, to z utęsknieniem poszukiwał Sieroża jakiegoś wielkiego samowaru w kuchni. Żadna herbata nie jest lepsza, niż ta na kipiącym samowarze. Tak.
Wypędzono ich pośpiesznie.
Przypatrywał się drewnianemu gąszczowi. Nie było innej nazwy na to przejście. Ile razy w swoich myślach dał się pchać przeczuciom? Nie. Nie było na to czasu. Zwrócił się do
Abrahama, który wcześniej mu uciekł.
-
No tak. Nie sprzątasz tu drogi panie, a ugryźć nogawkę Diakona Aureuliusza to potrafisz wyjątkowo dotkliwie. - nawiązał do dyskusji tych dwóch przed momentem.
-
Tak.. Mistrz Robert wszystko nam wyjaśnił poza konkretnym celem. Jeśli to wszystko, to zajmę się nasłuchiwaniem. - spokojnie wyjął przedmiot, który lekko błysnął w półumbralnej przestrzeni Dziedziny. Był to stary discman. Nałożył sobie słuchawki i choć nie było słychać odeń żadnej muzyki, Siergiej zanurzył się w to coś, krzyżował ręce na piersi, zamknął i oczy i oparł plecami o ścianę. Zdawał się udawać, że nie słyszy świata na zewnątrz. Spokojnie wypowiedział -
Jeśli ktoś jeszcze chce iść do miasta ze mną, to niech powie to teraz. Przynajmniej póki pogoda na zewnątrz się nie uspokoi.. to nigdzie się nie wybieram.