Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2009, 18:12   #128
Junior
 
Junior's Avatar
 
Reputacja: 1 Junior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputację
Zapadła przyjemna noc. Powietrze nie było zimne, lecz przyjemnie rześkie. Gwiazdy z wysoka spoglądały na ziemię. W koło panowała ta pozorna cisza, kiedy wszystkie żywe istoty udają że nocą ich niema.

Staszek przystanął przed domem. Lekko kołowało mu się w głowie. Czuł wypity alkohol. Nadal był to jednak taki stan, kiedy był świadom każdej swej myśli, decyzji, ruchu. A przynajmniej tak uważał.

Gdzieś za plecami. Tam, z głębi izby słychać było zmęczone kroki, skrzypienie drzwi. I powolny ruch zmęczonego, starego człowieka który czuł że jego chwile przemijają. I z wytrwałością godną ich tradycji tak bardzo chciał być panem swego losu. Chciał sam zadecydować kiedy odejdzie. Jak to się stanie. I najlepiej uczynić to w takiej samotności, że wielu wspomni i zapłacze nad jego śmiercią.

Choć ten okrutny Bohatyrewicz był dziadem z całkiem nie udaną powierzchownością. Zgryźliwy, uparty jak osioł i całkiem nie czuły na logiczne argumenty. Choć wdawało się że zwyczajnie nie da się go lubić. To jednak Staszek czuł że jeśli go nie lubi to przynajmniej szanuje i kocha jako brata. Brata, który najpewniej za kilka dni odejdzie.

Czy tak zawsze musi być? Czy każda osoba która stanie się dla niego ważna, musi zginąć? Co za okrutny świat sprawia że potrafiąc uzdrowić umierającego, nie potrafił powstrzymać przed śmiercią? Magia? Życie? Och, niechaj przeklęty będzie ten który twierdzi iż Werbena jest panem życia. Nie, Werbena jest panem. Ale Śmierci.

Chłodne powietrze i mrok nocy jak zawsze okazał się najlepszym powiernikiem myśli. I jak wierny przyjaciel, jedynie poklepie po ramieniu i milczeniem zaakceptuje. Nic nie powie. I tak jak zawsze Staszek w ciszy ruszył swego pokoju.

Zaskrzypiały drzwi, zapalił światło. Lubił proste drewniane łóżko, niewygodne krzesło i stolik. Siermiężne, ubogie warunki. Lubił to miejsce bo jak nic innego było całkowicie autentyczne.

Nagle refleksję przerwało uderzenie w drzwi. Dwukrotne uderzenie niczyż żelaznej rękawicy, z trudem starającej się … zapukać?

Ostrożnie uchylił drzwi i wyjrzał na korytarz. Nic.
Zupełnie nic nie było widać. Jedynie poczuł jak włosy stają mu na plecach. Rozejrzał się w koło ponownie i powiedział w stronę powietrza:
- Możesz wejść. Zapraszam.
Mówiąc to dopiero dostrzegł. W progu leżała ołowiana czcionka zecerska, pojedyncze S w stylu schwabacha. Kiedy schylił się by ją podnieść, przedmiot rozpłynął się w dym, a w tej samej chwili rozległ się wyrażny głos:
- A dziękuję. Już się rozgościłem.
Staszek odwrócił się do gościa.
- O Jezu - wyrwało mu się.
- Jako starozakonny mógłbym stoczyć z tobą ciekawą rozmowę na temat Jezusa, ale chyba brakuje nam na to czasu, nieprawdaż?
Upiór siedział na kanapie. Przez jego postać przeświecały promienie światła. Podrzucał w dłoni kilka czcionek, kilkanaście innych krążyło wokół jego głowy jak planety wokół słońca. Poplamiony farbą fartuch zecerski skrywał wychudzone na wiór i pocięte bagnetami ciało. Jego twarz miała wybitnie semickie rysy.
- Widzę cię - oznajmił zdumiony Staszek.
- Ja ciebie też. Dużo dokładniej. Mama ci nie mówiła, że nie należy popijać ogórków mlekiem?
- Od mojej matki to się odpierdol.
- Jaki wrażliwy –
twarz upiora wykrzywił ostry, niebezpieczny uśmiech. – Jestem Jacob Stenzel, mistrz drukarski. Jurgen mówił, że masz sprawę. Znajdę twojego gagatka, ale musisz coś dla mnie zrobić. Za dzielnicą Kosel, nad Odrą, w polu leży płyta nagrobna. Pod jabłonką. Znajdź ją i umieść w bezpiecznym miejscu. Najlepiej na cmentarzu, z miejscem opłaconym na, powiedzmy, 100 lat. Potem znajdę następnego.
- Mogę to zrobić. To twoja płyta?
- Czy ja ci wyglądam na kogoś, kto miał pogrzeb i dostał nagrobek, Stanisławie? Nie. To nagrobek mojej żony. Zajmij się tym. Jestem naprawdę zirytowany. Najpierw ruskie zrobiły z niego element wystroju poligonu, a teraz pijaczki używają go jako stołu i rżną się na nim miejscowe dziwki. Mogę zrobić komuś krzywdę.
- Jesteś w stanie znaleźć tego czarownika przed sobotą?
- Oczywiście. Przed sobotą wracam... widzisz, w szabas nie wolno nam podróżować.
- Jak się z tobą skontaktuję?
- Ja ciebie znajdę. Jeśli nie dotrzymasz umowy, też cię znajdę. I odcisnę ci na czole moje niezadowolenie.

Czcionki krążące wokół upiora opuściły swoje orbity i ułożyły się przed oczami Stasia w słowo:

KŁAMCA

- Więc lepiej mnie nie zawiedź. A teraz otwórz mi drzwi.
- Nie możesz przez nie przejść?
- Chyba żartujesz. W tym domu?


****

Najwcześniejszy autobus jakim można było dotrzeć do Wrocławia zatrzymał się w centrum miasta. Wciąż zmęczony Staszek wyszedł wciąż przyglądając się zakupionej mapie. Dzielnica Kosel? Za Odrą? Doprawdy nie miał pewności czy właściwie się kierował. Ale najpewniej czekała go jedna przesiadka i dłuższy spacer. Czuł się trochę dziwnie ze starym plecakiem i zagrzebaną w nim saperką, która wyraźnie epatowała swym tajemniczym kształtem przez pożółkłe płótno. Ale co było robić? Ruszył w stronę tajemniczej jabłoni. Zastanawiając się ile może kosztować i na jakim cmentarzu powinien wykupić miejsce?
 
__________________
To nie lada sztuka pobudzać ludzkie emocje pocierając końskim włosiem po baraniej kiszce.
Junior jest offline