Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-02-2009, 22:35   #409
Wilczy
 
Wilczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Wilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputację
Robin "Dziadek" Carver

Spojrzał na ich "łupy" i skrzywił się. Nie mógł powiedzieć, żeby był zadowolony. Ale czego się spodziewał? Na pewno nie tego, że panie trzymały w domu moździerz, ot tak na czarną godzinę. Byłoby fajnie, ale niestety nie tym razem. Tym razem, życie najwidoczniej postanowiło się wypiąć na nich wszystkich, zostawiając ich ze śmieciami. MacGyver by im się przydał. Carver uśmiechnął się na tę myśl. Zastanawiał się, czy któryś z obecnych w tym pokoju w ogóle kojarzy co to za jeden...

Westchnął ciężko.
- Moim skromnym zdaniem, możemy się na to zesrać i tyle. Chociaż może ta kuchenka... - nie dokończył, bo usłyszał krzyk Richa. "No pięknie, ani chwili spokoju," pomyślał. Trochę bez sensu, bo pole bitwy to, wydawałoby się, najmniej spokojne miejsce na ziemi. Tym co zakłócało ich "spokój" był jakiś kretyn w hawajskiej koszuli. Na wakacje tu przyjechał, czy co?! Zresztą mniejsza o to. Ważniejsze było, że był uzbrojony. W dodatku biegło za nim... coś.

Carver chwycił za broń i wycelował. Był z tym pewien problem. Po pierwsze ten dziwak był na linii strzału. Po drugie, Dziadek wcale nie był pewien czy nie powinien zastrzelić ich obu - tak na wszelki wypadek. W końcu, mieszkańcy tego miasta okazali się mało gościnni, delikatnie rzecz ujmując.

Postanowił pójść z samym sobą na kompromis. Nie było zresztą czasu na długie dyskusje. Zwrócił się do pozostałych. Chociaż akurat w tym przypadku powinien chyba mówić głównie do Haze'a.
- Trzymajcie tego dziwaka na muszce. Jak zrobi coś głupiego, nie wahajcie się odstrzelić mu łba.
- Na ziemię, padnij! - krzyknął do nadbiegającej postaci, po czym strzelił do mutanta, gdy tylko miał czystą linię strzału. Przez moment był nawet gotów postrzelić ich "gościa" w nogę, byle tylko zszedł z drogi, ale to byłoby niemądre. W końcu, amunicja nie rośnie na drzewach, nie?
 
Wilczy jest offline