Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-01-2006, 21:23   #4
SHAQER
 
Reputacja: 1 SHAQER ma wyłączoną reputację
Miejsce, do którego weszli przybysze nie był takim zwykłym Salomonem. Pierwszą niebywałą rzeczą było to, iż drzwi nie były takie do jakich nawykli bywalcy takich miejsc. Drzwi były zwyczajne takie jak w każdym domu. Co prawda porządne dębowe ale zwyczajne. I w tym miejscu normalność się kończyła. Tom nie zwrócił uwagi na wszystkie niuanse gdy szybkim krokiem wparował do środka. On widział jedyne wiele uśmiechniętych twarzy.

- Witaj. Z daleka przybywasz? Potrzebujesz czegoś? Wyglądasz na silnego chłopa!

Pytania napływały leniwie niemal z każdego rogu pomieszczenia lecz on rozkoszował się aromatem tej pysznej mielonej kawy. Miała niesamowity bukiet. Gdy się ja piło to tak jakby w tej kawie była radość, nieprzebyte stepy a to wszystko połączone jakby z nutką orientalnego smaku. Była to najlepsza kawa jaką pił w życiu.

I wtem drzwi otworzyły się z hukiem i stanął tam człowiek postury niedźwiedzia. Z zachowania za to przypominał rozszalałego grzzlego, w każdy bądź razie był równie hałaśliwy. Ludzie już odwracali się w jego kierunku by wymienić grzeczności, lecz ten ryknął tylko o napitek. I wtedy właśnie zorientował się, że coś jest nie tak. Saloon nie wyglądał jak saloon. Ściany pokryte były wieloma obrazami a w tyle pomieszczenia widać było schody prowadzące na wyższe piętro kondygnacji. Nie było tu małych okrągłych stoliczków, które dawały jaką taką prywatność. Tu stoły były długie drewniane połączone ze sobą z rzędami krzeseł ustawionych tak blisko siebie, że dwie osoby siedzące jedna obok drugiej stykały się bokami. Taki rozkład w żadnym wypadku nie dawał poczucia prywatności i bardziej wyglądał jak stół, przy którym zasiada wielopokoleniowa rodzina. Mniejsza ze stołem to jeszcze nic w porównaniu z barem o ile można to było tak nazwać. Na „bar” Składał się wysoki kontuar dość popularny we wszelakich lokalach. Nad nim wisiało także pospolite lustro spotykane w niemal wszystkich spelunach na zachodzie. Zresztą nie ma się co dziwić gdyż gdyby go nie było to po co wybuchałyby bójki? Przecież każdy wie, że to tylko pretekst i zawsze, niby to przypadkiem, ktoś to lustro rozbija. Ale i to nie było najważniejsze. Najbardziej jednak niepokojący był brak butelek! Absolutne zero.

- Przykro mi alkoholu nie podajemy. Ale jeżeli się pan wyspowiada to będę mógł poczęstować pana winem mszalnym.

Człowiek za barem uśmiecha się do niego ciepło. Jest to mężczyzna około pięćdziesiątki, ale widać, że niejedno w życiu przeszedł, ale wszystko z uniesioną głową. Oczy jego są oazą spokoju a cała twarz w jakiś nieuchwytny sposób wydaje się być przyjazna. Człowiek tan zdaje się mieć niezwykła zdolność zjednywania sobie ludzi. Jest niezwykle zadbany. Krótkie czarne włosy z pomieszy których prześwituja pasemka siwizny nie noszą żadnych oznak łysiny. Ubrany jest na czarno a na szyi ma jakis biały pasek. Dopiero teraz do Rodrigueza dotarło kogo ma przed sobą. Zdziwienie odebrało mu dech i aż cofnął się kilka stopni. Spojrzał w górę i ujrzał szyld, na który wcześniej nie zwrócił uwagi. „Zajazd u Świętego Krzysztofa”.
 
__________________
It`s not a vengance, It`s Punishment
SHAQER jest offline