Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-02-2009, 23:50   #3
Yarot
 
Yarot's Avatar
 
Reputacja: 1 Yarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnie
10 (korytarz, półmrok, drzazga, cień, szepty)

Ostatnia z sióstr wyszła z refektarza. Na stołach zostały drewniane miski, kopyście oraz cynowe kubki. W kuchni dawano zbyt mało jedzenia by miało się ono zmarnować. Dlatego podłogę wystarczyło zamieść o pozbierać brudne naczynia. Arika wzięła miotłę stojącą w kącie i zaczęła zamiatać. Szło to sprawnie, bo dzięki temu można było się rozgrzać i zapomnieć przez chwilę o mrozie za grubymi murami przybytku Shallyi.

Gdy tylko ostatni paproch został wymieciony, dziewczyna poczęła zbierać naczynia. Stawiała je na zapleczu w kuchni, tuż przy wielkiej balii. Kucharka, Ingrid, już nagotowała wody, by można było szybko i dobrze pozmywać. Gorąca woda parowała tworząc chmury pary zbierającej się u powały. Tutaj też zrobiło się gorąco i to tak, że Arika aż się spociła. Kiedy ostatnia miska wylądowała na kamiennym stole, woda w balii ciągle jeszcze była ciepła.
Z żalem dziewczyna opuszczała kuchnię. Teraz musiała się udać do swojej kwatery, czyli przejść do części mieszkalnej. Siedlisko sióstr Shallyi składało się z trzech kamiennych budynków. Teraz przebywała w części gospodarczej, gdzie przygotowywano posiłki, lekarstwa, zapasy oraz gromadzono rzeczy do wykorzystania. Tam, gdzie Arika właśnie się udawała, to była część mieszkalna. Wchodziło się do niej ze wspólnego dziedzińca i była to chyba największą przybytku. Tutaj leżeli chorzy, tutaj były izolatki i tutaj przebywali ci, którzy nie mają gdzie pójść. Tak jak ona.

Biel śniegu i ostre ukłucia mrozu na policzkach zawładnęły na moment światem młodej dziewczyny. Nie padało, ale wszędzie leżał śnieg, który spadł zeszłej nocy. Wydeptane ścieżki pomiędzy budynkami wskazywały, że niewiele osób opuszczało dziś miejsce poświęcone Shallyi. Choć pora obiadu minęła, to droga dojazdowa nie była odśnieżona i znać było na niej ślady jednego wozu i kilku ludzkich stóp. W oddali widać było pionowe słupy dymu z kominów Scheinfeld. Przybytek nie był otoczony murem, ale kamienna gołębica na szczycie trzeciego z budynków, informowała wszem i wobec, do kogo należy to miejsce. W tym budynku odbywały się msze, zgromadzenia sióstr, modlitwy oraz kontemplacje. Do tego jednego budynku wejście miały jedynie siostry zakonne oraz chorzy, ale tylko pod opieką sióstr.
Nie było nikogo na zewnątrz. Arika szła sama wydeptaną w białym puchu ścieżką. Śnieg skrzypiał pod nogami a mróz lizał po skórze zamieniając najmniejszą nawet kropelkę wilgoci w lodową igiełkę. Owinięcie w skóry niewiele pomagało, gdyż na zimę middenlandzką nie było mocnych. To trzeba było przeżyć i wytrzymać. Dziewczyna chciała tego doświadczyć, choć pamięć o wcześniejszych zimach zatarła się tak, jak wspomnienie o czymkolwiek sprzed lata tego roku. Skrzywiła się tylko, zagryzła wargę i ruszyła przed siebie. Kilkanaście kroków dalej już miała wejście do budynku. Jakieś czarne ptaszysko poderwało się z dachu i poleciało w stronę odległego lasu. Cisza była nieskazitelna.

Dopiero po wejściu do budynku dotarły do uszu niemowy odgłosy ludzkie. W tym budynku przebywało kilkudziesięciu rannych, chorych umysłowo i takich, którzy chcą przeczekać zimę. Szurania przechodzących korytarzem, szepty słyszane po kątach oraz westchnienia bólu pomieszane ze szczękaniem zębami z zimna – to wszystko tworzyło niepowtarzalną atmosferę tego miejsca. Całość zaś unurzana była w słodkawym zapachu niemytych ciał, kiszonej kapusty oraz starego potu. Do wszystkiego można się przyzwyczaić. Arika stała przez chwilę w progu przyzwyczajając wzrok do półcienia zalegającego wewnątrz budynku. Momentalnie znalazła się w świecie brudu i mroku, porzucając czystą biel śniegu i krystaliczny chłód powietrza.
Kwatera dziewczyny położona była na parterze, tuż przy schodach prowadzących na piętro. Do zimna w pokoju zdążyła się przyzwyczaić, podobnie jak i do zimnego kamienia. Gdy rankiem przykładała do niego rozpalony policzek, momentalnie stawiało ją to na nogi. Dziewczyna nie miała za dużych wygód wewnątrz – jedna stara szafka, stołek z trzema nogami oraz stolik. Do tego miska i wiaderko oraz kilka ubrań. Cały jej znany świat to było właśnie to miejsce. Nie znała innego i wszystko stało przed nią otworem. Zapomniała o świecie, w jakim żyła dotychczas i teraz miała znów przypomnieć o sobie. Dlatego też drżała na myśl o tym, że będzie musiała się stąd ruszać. Pójdzie do kogoś obcego, do ludzi, których czasami widywała jak wizytowali to miejsce. Niektórzy patrzyli na wszystkich tutaj z obrzydzeniem, inni z litością a jeszcze inni z drwiącym uśmieszkiem na twarzy. Widziała czasami strach w ich oczach. Strach, który trzymał ich na dystans. I w lecie, ten dystans ma zostać zmieniony.

Otworzyła drewniane drzwi i weszła do środka swojego pokoju. Drzwi stuknęły, gdy je zamykała. Stalowy skobel stanowił jedyną ochronę przed wejściem tutaj, ale i tak nie było co stąd zabierać. Poza tym nad wszystkim czuwała Shallya i nie mogło się nic nikomu stać. Czasami modliła się do Pani Miłosierdzia słowami, jakich nauczyła ją jedna z sióstr. Wypowiadała je bezgłośnie, tylko ruszając wargami. Mimo to płynęły one z serca i umysłu.
Do wieczora nie miała co robić. Dopiero po kolacji znów pójdzie zmywać i sprzątać, a do tego czasu nie miała nic do roboty. W letnie dni mogła jeszcze pójść do ogrodu zebrać zioła, wyrwać chwasty z grządek albo zbierać zioła po okolicznych polach. Teraz wszystko skryło się za grubą skorupą śniegu i o zieleni można było jedynie pomarzyć. Przez niewielkie okno, przesłonięte błoną, nie było nic widać poza bladą poświatą dnia. Rozmyte kształty oraz blask nie pozwalały na rozpoznanie czegokolwiek. Przynajmniej nie wiało przez to i choć trochę zatrzymywało to mróz. Przynajmniej za dnia.
Arika usiadła na łóżku, podciągnęła kolana pod brodę i spojrzała na wprost, na ścianę. Szary kamień liznął ją chłodem po plecach i nakazał wyprostować się. Dobrze, że zimą wcześnie zapada wieczór. Będzie można wcześniej przyjść do Nelli i posłuchać o tym, czego nigdy nie spotka w życiu. Bo już dawno zrozumiała, że życie to nie jest bajka.
 
__________________
...and the Dead shall walk the Earth once more
_. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._
Yarot jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem