Rodriguez
- To jakieś kpiny! - ryk meksykanina sprawił że budynek aż się zatrząsł. - Co to za obyczaje! Pewno i domu uciech tu nie ma, chę? - uderzył pięścią w blat, deski aż zatrzeszczały. - Gadaj klecho jak do ciebie mówię ! -
Nie widząc żadnej reakcji opadł ciężko na stołek. Westchnął i zrezygnowany i odpalając zapałkę o blat podpalił połówkę cygara które do tej pory miętosił w ustach. Śmierdzący dym zaczął powoli zasnuwać otoczenie baru. |