Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2009, 13:06   #33
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Traciła dech z zimna. Ona, córka wytrzymałego, niestrudzonego ludu północy. Mróz oszronił jej włosy na biało, na podobieństwo starczej siwizny.

"Nie dam rady, zaraz..."


Wycie, i odpowiedź. Splatające się głosy. Wezwanie i sygnał. Zew myśliwych. Powtarzające się wściekłe "moje, moja, nasz, nasza. Nasza ziemia, nasze ofiary, nasz łup". Ale zamiast ulgi - strach.

Poślizgnęła się i padła na lód. Grigorij coś jęczał, rozgarniając śnieg. Były wszędzie. Od brzegów jeziora bił tętent śmigających po zmrożonym śniegu łap, nawoływanie i sygnał do ataku, tętno rozszalałej krwi.

Pod powierzchnią lodu coś łupnęło miarowo. Spod rozgarniętego przez Grigorija śniegu wyłoniła się jej twarz. Wykrzywione strachem, poznaczone czerwonymi, rozjątrzonymi śladami odmrożeń oblicze potępieńca.

"Zawsze, zawsze źle. Cokolwiek bym nie zrobiła. Może dla nas nie ma już miejsca? Może powinniśmy odłożyć bębny, zapomnieć słów i przeminąć?"

Szukała. W kakofonii szukała znajomego motywu. Gwar pulsujących dźwięków ryknął jej w uszach, ponownie obalił na kolana. Dzika, chaotyczna muzyka wycisnęła łzy z oczu. Zachwyciła i oszołomiła. Potem nadeszło zakłopotanie. To było jak szukanie igły pośród innych. Tej jednej, swojej, ale tak podobnej do innych. Lecz.. Udało się. Na chwilę, cichutko jak szept kochanka, do jej uszu dotarł znajomy śmiech, drżące westchnienie i motyw z ulubionej ballady

Ty nesi menia reka...

Daleko, przed jeziorem stał czarny wilkołak. Mniejszy od przeciętnych, zdyszany i krępy. Dyszał, mroźny wiatr szarpał jego futro, a on sam wydychał równie mroźne powietrze. Wydawał się nie zważać na nic innego, jak tylko innych z jego ludu którzy walczyli z żołnierzami. Oczy śledziły dziko każdy ruch.


Ravna przez chwilę chciała zerwać się, rzucić wszystko w cholerę i schronić się w bezpiecznych ramionach przyjaciela. Zapomnieć o żołnierzach, o fundacji, o Moskwie. Odejść. "My nie opuszczamy swoich ludzi, my nie porzucamy stad. Czy ja to mówiłam? Czy ja wiedziałam, co mówię?". Ucieczka nie wchodziła w grę.

Adam na brzegu poruszył się niespokojnie, przykucnął, dotykając pazurami lodu.

"Dlaczego nie walczy z innymi? Co jest nie tak?"

Skoro nie walczył, ukrywał coś przed swoimi. Ravna miała nadzieję, że będzie miał jeszcze szansę jej to wyjaśnić. A ona nie mogła opuścić swoich.
Potyczka dobiegała końca. Walczył jeszcze tylko dowódca, ale już słaniał się na nogach, i on za chwilę miał paść.

- Powstrzymaj je! Potrzebujemy go! Kurwa! - Sieroża darł się jak obdzierany ze skóry. Całkiem zresztą możliwe, że niebawem miało to go spotkać. Jak i ich wszystkich. "Wleźliśmy na ich teren jak na swój. Ściągnęliśmy za sobą pogoń. A teraz chcemy im wyrwać ich ofiarę?".

Nawet na północy, gdzie na ogromnych połaciach żyło niewielu ludzi, i wilkołaki były o wiele mniej terytorialne, a często nawet przyjaźnie witały wędrujących przez ich ziemie, za takie coś...

"Jama wykopana w śniegu. Albo zwierzęta rozwłóczą. Nie zostanie ślad. Nikt się nie dowie".

Niektórzy już odwracali się w ich stronę. Dwóch - srebrzysta wilczyca o miękkich ruchach i wielki, czarny basior z ociekającym krwią pyskiem, postąpili nawet kilka kroków w ich kierunku. Śnieg skrzył się na ich futrze, z pysków unosiły się obłoczki oddechów.
Ravna oblizała wargi i powiodła wzrokiem po brzegach jeziora, w poszukiwaniu ducha, który mógłby wzmocnić jej głos.
Był. Nietoperz przycupnął na wierzbie przy brzegu, ściskał pazurkami oblodzoną gałąź i z wyraźnym ukontentowaniem obserwował całą sytuację. Paciorkowate oczka wpiły się w Ravnę, maleńki, ostry język nerwowo oblizał pyszczek. W innej sytuacji Ravna złożyłaby ofiarę i czekałaby na odpowiedź. Teraz nie było na to czasu - mogła tylko poprosić, i liczyć na to, że duch zechce pomóc.

"Czcigodny, jestem w potrzebie, proszę, pomóż mi. Ponieś wilkom mój głos"

Wyszła kilka kroków w stronę basiora i srebrzystej, powoli i ostrożnie, i przysiadła na lodzie na piętach, w pozycji, z której nie można zaatakować.
Nietoperz ciekawie przedreptał bliżej na gałęzi, aby lepiej widzieć, i w zaaferowaniu prawie spadł w zaspę. Nie wydawał się zabierać do jakiejkolwiek pomocy.

"Trudno. Kto usłyszy, ten usłyszy"

Samą ją zdumiał jej głos - schrypnięty od mrozu i strachu. Język rosyjski do tego słabo nadawał się do śpiewania joik, zbyt wiele w nim było miękkich dźwięków. Ale, z mozołem opanowując szalejący głos, coraz głośniej, wyśpiewała ceremonialne powitanie Pomiotu.

Błogosławieni gościnę dający! gość wszedł;
Gdzie on ma zasiąść?
Śpieszno bardzo jest temu, kto koło ogniska
Ratunku szukać musi.

Ogień potrzebny temu, kto przyszedł
I kolana ma zimne;
Jadła i odzieży potrzebuje człowiek
Co wędrował przez góry.

Wody trzeba przybywającemu z daleka,
Ręcznika i opatrunku dobrego,
Szczerych słów on pragnie
I powtórnych zaproszeń.


Słowa, stare słowa. Z innych, lepszych czasów. Kiedy nikogo nie odpędzano od wrót podczas długiej, zimowej nocy. Kiedy dla każdego znalazło się miejsce przy ogniu. "Pamiętacie?"

Ja, Ravna Turi, ja, obca na waszej ziemi, nie znam waszych praw i proszę o wybaczenie, jeśli któremuś z nich uchybiłam. Nie jestem wam wrogiem. Nie przyszłam tu z ogniem ani z bronią, nie ma we mnie nienawiści do waszego ludu. Spotkaliśmy wrogów na naszej drodze, jesteśmy ranni i wycieńczeni. Nie jestem wam wrogiem.

Wzięła głęboki oddech, rzuciła niespokojnym okiem po wilkołakach i zaśpiewała jeszcze raz, improwizowaną na poczekaniu pieśń o dogasającej potyczce. O rwącej w żyłach krwi, ścierających się ciałach, pazurach drących tkanki i szarpiącym bólu ran. O sile i odwadze. Jej głos wzniósł się ostatni raz i opadł łagodnie, kiedy śpiewała o wygasającej furii, zadrżał w opłakiwaniu poległych towarzyszy, którym trzeba ułożyć pieśni, o domu.
 

Ostatnio edytowane przez Asenat : 02-03-2009 o 22:36.
Asenat jest offline