Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-02-2009, 20:57   #2
MrYasiuPL
 
Reputacja: 1 MrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputację
Właściwie to ja nic nie ustalałem Słuchałem tylko twoich rozkazów hm... wybacz, że nie zauważyłem tego tematu wcześniej. Ale zrobiłem to co miałem zrobić. Warunek ilości tekstu spełniony ale łatwo tak rozciągać nie było...


Niebo było zupełnie przejrzyste. Dopóki oglądający nie odwrócił się. Ponad górami, błękit zakrywała gęsta warstwa chmur. Jeśli się jednak przyjrzeć dokładniej, zwróciłoby się uwagę na to, że niewielki punkt różnił się od reszty innym odcieniem bieli. W miarę kiedy zbliżał się w stronę miasta, rósł coraz bardziej. Widać było już napis na boku zeppelina i konstrukcję pod nim. Porównując obie części pojazdu, ta druga wydawała się śmiesznie mała. Ogrom statku był w pełni widoczny dopiero kiedy ten zniżał swój lot. Grupa ludzi wybiegła przez bramę w stronę miejsca gdzie lądował. Przybysze zrzucili na dół liny, wkrótce już przymocowane do podłoża i unieruchamiające sterowiec.

Drzwi otworzyły się i wyszedł przez nie mężczyzna trzymający w ręku mapę. Jego wzrok przebiegł po oczekujących tubylcach i zatrzymał się na jednym z nich.

-Hej ty! Tak ty… nie mówię do ciebie kobieto, tylko do tego co stoi za tobą. Zresztą to bez znaczenia. Może ktoś mi powiedzieć gdzie jesteśmy?

Chwilę ciszy przerwał zapytany wcześniej jegomość, teraz marszczący gęste, przysłaniające oczy brwi które były jednak częścią włosów wyrastających z czoła.
-To raczej pan powinien wiedzieć gdzie lądować. To Złota Przystań, a ja jestem Wszebor.
-A ja Milich, kapitan. No dobra, czyli wylądowaliśmy dobrze.

Mówiący cofnął się do środka, wracając po chwili. Z drzwi powoli wychodził rząd ludzi. Nawigator po raz kolejny obejrzał tutejszych mieszkańców. Mimo woli, odetchnął z ulgą. Nie wszyscy z nich mieli owłosione czoła. Właściwie tylko jedna osoba i to ta którą wybrał. Całkiem możliwe, że to właśnie ta osobliwość przyciągnęła…
-Skąd pan przybywasz?- przerwał rozmyślania Milicha dziwoląg.
-To wszystko przez nich. A początek był taki piękny… zapłacili mi z góry za przewóz ale nie miałem pojęcia, że te świry będą chciały lecieć na drugi koniec kontynentu. Pytasz skąd przybywamy mój drogi Wszeborze? To już moja sprawa, nie mam czasu na tłumaczenie ci jak mało tutejsi wiedzą o geografii naszego wspaniałego świata.
-Nie przypominam sobie żebyśmy mówili sobie po imieniu.
-A ja nie pamiętam od kiedy pozwalam komuś marnować swoje życie. Z każdą chwilą ubywa mi parę chwil a ja mam wyznaczony termin na powrót. Za pozwoleniem, muszę odpocząć. Żegnam.

-Dowidzenia…

Kapitan poszedł w stronę miasta. Być może powinien zabezpieczyć jakoś sterowiec ale w tym całym Złotym Porcie z pewnością nie było nikogo kto umiałby prowadzić tą maszynę. A nawet gdyby ktoś to potrafił to zgubić coś tak wielkiego nie było łatwą rzeczą.

***

Milich przeciągnął się ospale opuszczając ciepłe łóżko. Zszedł na dół tawerny i zjadł śniadanie przyniesione przez karczmarza. Ceny nie były wygórowane. Tak samo jak jakość usług, zjadliwość jedzenia i ogólna wygoda. Nie narzekał jednak. Płacąc za pobyt wyszedł z lokalu. Jakiś skrzypek rzępolił na elektrycznych skrzypcach. Nawigator nie znał się na technice a przynajmniej na tym co nie było niezbędne ale wiedział że niektóre wynalazki wcale nie były dobre. A jednak ktoś z nich korzystał.
-Nareszcie cisza…

Kapitan poszedł w stronę miejsca gdzie wczoraj zostawił swój pojazd i nagle usłyszał dziwny huk. Niespokojnym krokiem przemaszerował przez bramę. W miejscu lądowania ujrzał… gołą glebę. Oprócz tego po ziemi walały się płaty materiały oraz resztki szkieletu. Na ziemi widać było osmoloną wielki krater. Stał tam duży tłum. Zszokowany Milich podbiegł do wraku padając na kolana. Ostatnim co zobaczył był błysk zakrzywionego ostrza. Zabójca uniósł swój oręż w górę krzycząc:
-Heretyk nie żyje a jego piekielna machina została zniszczona! Cieszcie się dobrzy ludzie! Nasza ziemia nie została skażona! Niech będzie to ostrzeżenie dla innych szarlatanów!
 

Ostatnio edytowane przez MrYasiuPL : 25-02-2009 o 23:30.
MrYasiuPL jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem