Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-02-2009, 16:06   #35
Johan Watherman
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Szpital Moskiewski nr 3

Człek owy nie miał najmniejszego zamiaru przedstawić się. Trudno było powiedzieć czy to wynikało ze zwyczajnego braku wychowania czy też może z zdenerwowania. Pochylił się, parł łokcie o kolana. Srebrny krzyż swobodnie zwisał na łańcuchu. Westchnął zrezygnowany bogacąc okolice o kolejny delikatny acz wyczuwalny powiew kwintesencji. Sprzęt Samuela co chwilę donosił o braku postępów w odzyskiwaniu łączności oraz o zewnętrznych trudnościach.

-Słuchaj chłopie. Śpiewasz co od niej chciałeś lub uznam, że chciałeś jej krzywdy.

Te słowa nie napawały optymizmem. To było groźne, nawet za groźne. Nie wiedząc czemu [Sameuel wzdrygnął się niezbornie jakby ze strachu. Kiedy poczuł delikatne nici magy oplatające jego jaźnie, ledwo wyszyta sieć coraz bardziej zbliżała się do umysłu.
A człek owy chrząknął i spojrzał na Samuela w oczekiwaniu odpowiedzi.

Obrzeża Moskwy - Umbra

Grigorij mamrotał cokolwiek, wszystko i nic niczym prawdziwy szaleniec. Zajmujący się nim Jon był nawet bardziej niżeli zdenerwowany.

-Kurwa bierze tą cała magye. Schrzanisz coś i kończysz, ze kurwa mać...

Operował na palmtoie panicznie wypytując Grigorija czy jeszcze kontaktuje. Oficer ostatkiem nieludzkiej siły wprost pochwycił wilkołaka za łeb i zamachnął się nim rzucając. Załamał martwym cielakiem pień potężnego świerka. Drzewo z nieznanym na ziemi hukiem upadło w śnieg a miliardy drzazg wzbiły się w powietrze.
Coś na chwilę zatrzymało się, mróz zaprzestał uścisku. Nawet pod lodem coś na chwilę zaprzestało stukać. Siergiej poczuł w swych dłoniach tkaninę rzeczywistości. Przestrzeń pod stopami oficera rozwarła się niczym paszcza dzikiego zwierza i po chwili upadł pod stopy Siergieja. Woń jego krwi dotarła do magów. Był to przeciętny mężczyzna w poszarpanym, zimowym mundurze oficera armii Rosji. Kwadratowy kształt głowy, zielone oczy oraz czarne jak noc włosy. W kaburze nie miał już pistoletu. Jego obrażenia były wprost potworne. Obszarpany kawałek twarzy, brak ciała i ubrania na przedramieniu i masy krwi. To było straszne. Mimo tak wielkich obrażeń trwał dobrze. I o dziwo nie było tam ani krzty metalu. Tylko Inna dojrzała metaliczny połysk z jego kości policzkowej. I chociaż pierwsze co chciała zrobić się nie udało to teraz było dobrze. Amy była już zdrowa, dłonie Inny błyszczały.
Ravna zrobiła to co chciała. Nietoperz wzbił się ku księżycowi w pełni. I chociaż marny, niepozorny duch to jego słowa w dziwnym języku a jednocześnie każdemu zrozumiałe pobrzmiały echem w nocnej głuszy Umbry.

- Ja, Ravna Turi, ja, obca na waszej ziemi, nie znam waszych praw i proszę o wybaczenie, jeśli któremuś z nich uchybiłam. Nie jestem wam wrogiem. Nie przyszłam tu z ogniem ani z bronią, nie ma we mnie nienawiści do waszego ludu. Spotkaliśmy wrogów na naszej drodze, jesteśmy ranni i wycieńczeni. Nie jestem wam wrogiem.

Wszystko jakby ucichło. Przypieczętowało to tylko dochodzenie do siebie w dziwnych odgłosach odratowanego oficera. I piosnka ciszy. Cicho. Milczeli.
Czarny wilkołak biegał jak oszalały od jednego do drugiego ze swych braci. W miejscu danego boju bok trucheł żołnierzy leżały cztery martwe wilkołaki. Kilku ze zmienokształtnego ludu podbiegło w ich stronę na czele z czarnym wilkołakiem. Potężne cielska stoczyły się i prawie jak psy nosami tykali martwych. Pozostałe wilkołaki okrążające lód nic nie uczyniły. Mistrz Aureliusz zastanawiał się na czymś.
Tedy spośród wilkołaków wystąpiło na zamarznięte jezioro stworzenie dumne. Kasztanowa sierść bielona śniegiem, obłędne oczy oraz zapach. Mroźny powiew wiatru dal o sobie znać. Było Wam wszystkim zimno. Tymczasem z każdym krokiem wilkołak stawał się mniejszy, coraz bardziej podobny ludziom. Minęło sześć uderzeń serca kiedy stał przed magami prawdziwy barbarzyński król. Był bosy, okrywały go tylko porwane przy kolanach spodnie oraz płaszcz z futra jakiegoś wielkiego zwierza. Postawny, muskularny mężczyzna o srogich rysach i dumnie noszonych bliznach. Był blondynem. Poprawił swój płaszcz mocnym szarpnięciem dłoni. Wszystkie wilkołaki znieruchomiały. Nawet Adam.
Amy poczęła słyszeć potok słów swego avatara. Nic prawie nie rozumiała, nie słyszała szczegółu a tylko ogół wielkiego, kosmicznego wyrzutu za to kim jest a km nie.
Jon dalej zajmował się uspokojeniem Grigorija co wychodziło mu niezwykle sprawnie. Wilkołak w ludzkiej formie patrzył prosto w oczy Mistrza Aureliusza.
Tedy olśniło Ravnę wraz z stukotami spod lodu w rytm bębnów. Kiedyś mówiono jej o starym zwyczaju spotykania się wszystkich wilkołaków. Mówiono, że dalej się to robi lecz najstarszy, pierwotny rytuał został zarzucony kilka lat temu. Czyżby?

-Cirn, Ten Który Prowadzi z Srebrnych Kłów. Pryśliście do nas, przyprowadziliście ich. Chcecie prosić o łaskę?

Był pewien siebie. Nie było do końca wiadomo czy to z faktu, że nie zdawał sobie do końca sprawy z kim ma odczynienia czy też z zwykłej głupoty. Wskazał władczo palcem na oficera, a potem zaraz na Siergieja i potem przeciągnął swym kciukiem po gardle w geście podrzynania. Mistrz Aureliusz milczał. Nieuchwytna dla wilkołaków mentalna wieść dotarła do wszystkich magów.

-Nie odzywaj się Siergiej, masz pilnować tego osobnika. Ravna będzie mówić ze mną. W tymczasem przygotuje coś, co ewakuuje nasze grono.

Stukoty pod lodem nasiliły się, mocniej, głośniej niczym armia maszerująca po drugiej stronie lodowej trafili. Prawie zagłuszyły przedstawiającego się hermetyka.

- Pedagog Diakon Mistrz Ars Vis oraz Ars Materiae Aureliusz Marek Prim bani Bonisagus, Przewodniczący Rady..

-Do rzeczy.

Wilkołak przerwał mu. Mróz zdawał go owiewać, nie uderzać. Śnieg powoli bielił płaszcz oraz ramiona, czepiał się włosów. Nietoperz wraz z bezkształtnym duchem szarego puchacza odleciały w umbralną noc.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline