Ludziki, ludziki, to ja się wypowiem! <taak, Kaworu się naukowo podniecił>
Po pierwsze, z tego co mi wiadomo, przyjmujecie błędne założenia. Nibiru to nie planeta, tylko brązowy karzeł, takie coś, co jest zbyt małe i chłodne, by być gwiazdą. Większość układów gwiezdnych to układy podwójne i tak jest też w tym przypadku. A że wokół tego karła mogą sobie krążyć inne planety, to inna sprawa.
Po drugie, nie co 3600 lat, a co 11,5 tysiąca lat Nibiru zbliża się do Ziemi. Przypominam, wtedy był Biblijny potop. Jego orbita jest baaardzo długa i między innymi dlatego jeszcze go nie odkryliśmy.
Po trzecie, nie widać go na naszym niebie dlatego, że przybywa „z dołu”. Na naszej półkuli jest niewidoczny, a aktualnie widać go dopiero z południowego bieguna. W 2012 ma być widoczny z całej planety. Problem w tym, że wtedy jego pole grawitacyjne i magnetyczne będzie tak blisko pól grawitacyjnych i magnetycznych Słońca, że nastąpi jego (naszej gwiazdy) hiperaktywność, czego skutkiem będzie przebiegunowanie magnetyczne Ziemi.
W każdym razie ja to tak widzę
PS. Nie, Nibiru nie może łączyć nas, np. z Syriuszem. Zapominacie, ze gwiazdy w naszej galaktyce, a z nimi układy gwiezdne, zmieniają swoje położenie. Nie ma żadnych połączonych układów czy czegoś, bo po prostu to wszystko jest wiecznie w ruchu. Dobrym tego przykładem jest nasze Słońce, które ma niedługo wejść w równik drogi mlecznej. Z tym też są związane teorie dotyczące przebiegunowania magnetycznego itp…