Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-03-2009, 18:20   #36
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację

"Duma, eh". Duma wyciekała z Cirna, Tego, który Prowadzi ze Srebrnych Kłów, wszystkimi porami ciała, krystalizowała mu się na jasnych włosach i brzęczała w każdym słowie jak fanfary. I jak werble wojenne.

Coś znowu łupnęło pod lodem. Ravna drgnęła gwałtownie. "Kto by pomyślał, że piekło jest tak blisko?".



Dumne, władcze słowa płynęły ciurkiem z ust wilkołaka.

"Próbuje nas zaszczuć. Może nawet nieświadomie. Po prostu... taki jest. Dumny. Wydaje mu się, że trafił na małe, niegodne uwagi stworzonka, które powinny z otwartymi pyszczkami gapić się w niemym podziwie, bo oto przechodzi Garou.

I mylisz się, Cirnie ze Srebrnych Kłów. Duma bywa złym doradcą. I nie tylko ty masz coś szczególnego we krwi".

***
Ze słuchawki wyleciał niemal namacalny, starczy chichot. Ravna wyobraziła sobie Ovlina, sługę Rosomaka, jak stoi przy budce telefonicznej na wylocie drogi z Tromso, i obrzuca całą okolicę, od miasta po skute lodem góry, spojrzeniem pana i władcy.


- Mylisz się, kwiatuszku, i oni się mylą.
- Nie, wujku Ovlinie. Naprawdę nie chcę, nie dam rady. Mój duch jest słaby, to małe zwierzę i...
- Głupie pieprzenie. Znałem twojego dziadka, i jego dziadka, a słyszałem o innych z twego rodu, którzy już rozsypali się w proch. Markus - Wilk, Pelle - Niedźwiedź... i jak daleko sięga ludzka pamięć, wszyscy Turi, którzy otworzyli oczy, byli prowadzeni przez drapieżniki. Wszyscy. Ty też. I to nie pozostaje bez wpływu. To ich zmieniło, i ciebie też zmieni.

***

"Gronostaj. Miłe, płochliwe zwierzątko o miękkim futrze. Również drapieżnik, Cirnie ze Srebrnych Kłów, jak ty. Dużo mniejszy i słabszy, nie może pozwolić sobie na otwartą wrogość, i dlatego sprytniejszy".

Ravna podniosła się pomału z lodu. Strząsnęła pieczołowicie śnieg z rękawów i wyprostowała się na całą małą imponującą wysokość, na jaką pozwalał jej mikry wzrost. Prześlizgnęła wzrokiem po sylwetce Cirna, poświęcając każdej bliźnie należycie wiele uwagi. A potem skrzyżowała ręce na piersi i pokłoniła się. Nie za głęboko, ale i nie delikatnie, w sam raz. Jak równy równemu. Prawą dłonią namacała pod koszulą kamienny wisiorek, zawieszony z woreczkiem na piersi. Oszacowała odległość do brzegu. I rozplotła swój głos na wiele pasm, zmieniając jego brzmienie, wypuściła je z dłoni i pozwoliła, by uniósł je wiatr.

- Mam prosić o łaskę? Szlachetny Cirnie, czy winisz za nadejście zimy wędrowca, który przybył przed nastaniem mrozów?
To był szept, niesamowity, dotykający duszy szept, cichy, ale doskonale słyszalny. Przepojone niewyobrażalnym smutkiem i bólem słowa płynęły w mroźnym powietrzu.
- Wieki temu na ziemie mojego plemienia przybyli synowie Fenrira. Byli silni, wysocy i jasnowłosi. Byliśmy przy nich jak słabe szczenięta. Walczyli z nami, zabijali naszych mężczyzn i polowali na nasze stada. Dopóki nie nadeszła zima. Nie umieli walczyć i polować w głębokim śniegu. Zaczęli głodować i umierać. Wtedy jeden z nich, Leif o Piersi Szerokiej jak Stół, skald i wojownik, odnalazł moje plemię i poprosił szamana, aby mogli się do nas przyłączyć. Kiedy mrozy puściły, ruszyli z nami na letnie pastwiska, bronili nas i naszych stad.
Nie proszę o łaskę, Cirnie ze Srebrnych Kłów, tak jak Leif, który był moim przodkiem o nią nie prosił. I nigdy nie będę prosić, dopóki mogę dać coś w zamian. To uwłaczyłoby tobie. To uwłaczyłoby moim przodkom, którzy wiedzieli, że życie ma swoją cenę, a ten, kto nie jest gotów jej zapłacić, nie jest go godzien.


Ravna skłoniła się powtórnie, i ponownie zmieniła głos w nierzeczywisty, smutny szept.

- Tak, weszliśmy na waszą ziemię. Tak, w pogoni za nami zapędzili się tu wasi i nasi wrogowie. Ale zimowa noc jest długa, Cirnie ze Srebrnych Kłów, długa, ciemna i pełna strachów. Ci tutaj byli może pierwsi, ale nie będą ostatni. Nie proszę o łaskę, ale to jedno chcę ci powiedzieć, zanim podejmiesz decyzję. Zabijesz wrogów własnych wrogów? Martwi nie odkupimy swojej winy. Martwi nie pomścimy twoich towarzyszy, którym zawdzięczamy życie. Martwi nie posłużymy wsparciem twojemu ludowi, kiedy zapadnie ciemność i mróz. A one nadejdą, już niebawem.

"I sądziłeś, że wiesz wszystko o dumie?"

Zapewne, dla człowieka nawet wielce obytego z innymi istotami na wieki pozostają ona tym czym są – istotami wielce innymi od niego w swym zachowaniu, mentalności sposobie rozumowania czy anatomii. Była to chyba największa tragedia świata – to właśnie niezrozumienie objawione pewną postawą Cirna oraz wrogie spojrzenie. Źle było patrzeć w oczy wilkołakowi w pełni księżyca i jeszcze gorsze było to, że wilkołak sam wpatruje się w źrenice rozmówcy. Magowie szkoleni w arkanach wyczucia emocji dostrzegli pół mistycznym doznaniem a w połowie zwykłą percepcją falę wrogości ze strony wilkołaka.

-Tak jak my odpowiadamy za naszych wrogów tak jak wy macie odpowiadać za waszych.

Wskazał zaciśniętą pięścią o zatartych kostkach na Siergieja i oficera armii.

-Wasz towarzysz okazał się gorszy od posłańca śmierci. Odebrał moim bracią zdobycz i pozbawił ich honoru pomszczenia braci. Obraziliście nas dwakroć, przyprowadzając sowich wrogów i odbierając nam ich.

Po raz kolejny wskazał ich i potem wykonał kciukiem gest podrzynanego gardła mówiąc.

-Satysfakcja.

Ravna przestąpiła z nogi na nogę i z pełną świadomością nadepnęła ostrzegawczo Diakonowi na stopę.

"Nic nie jeszcze rób. Jeszcze mogę to wygrać".

Ravna przymrużyła gniewnie oczy, uniesione wargi odsłoniły zaciśnięte, suche zęby, i przyszarżowała.

- Czy ktokolwiek byłby tak głupi, aby wydzierać łup ze szponów garou? - w znagła ostrym głosie Ravny zadźwięczała głęboka uraza. - Czy naprawdę sądzisz, że mój towarzysz chciał to zrobić? Czy on ucieka z waszą ofiarą? - nadepnęła jeszcze raz ostrzegawczo na stopę Diakona. - Nie, Cirnie ze Srebrnych Kłów. On nie ucieka, bo on niczego nie ukradł. On wie, do kogo należy ten żołnierz. Chce tylko zabrać to, co jest nasze. Wiedza. Chcemy wiedzieć, dlaczego zostaliśmy zaatakowani. Skąd o nas wiedzieli. Ilu ich jest. Wszystko, co wie. Bo kiedy nadejdzie zimowa noc, chcemy wiedzieć jak najwięcej o naszych wrogach. Ty nie chcesz, Ty, który Prowadzisz? Wiedza tego... czegoś... - Ravna wykrzywiła się pogardliwie - ... może pomóc w walce wam i nam. Niech odpowie na pytania. A potem niech ginie. Jest wasz. Nikt nie chce wyrwać wam ofiary z rąk.

Mój towarzysz postąpił roztropnie, choć w głupi sposób. Nie zna waszych obyczajów. Uraził was? Zapłaci. Adekwatnie do czynu. A nie zrobił tego, co mu zarzucasz.


Cirn wskazał władczo dłonią na Siergieja i powtórzył gest. "Szkoda na ciebie mojej śliny, póki nie słuchasz".

Dalej domagał się satysfacji, ale słowa wilkołaka przeleciały jej mimo uszu. Ravna już leciała nad długą pięciolinią, na której ostrymi i strzelistymi nutami bogowie zapisali sposób, w jaki Cirn JEST.


"O, ciekawe" - zwolniła na moment nad migocącym magyą taktem. Cirn miał przebite płuco. Ktoś go leczył. Mądrze. Magicznie. I skutecznie.

Na obraz zastygłego w urażonej dumie Cirna nałożyły się takty z nutami jego serca. Silnego i zdrowego serca.

- Nie używasz swojego serca, Cirnie ze Srebrnych Kłów. Szkoda. Może ci niepotrzebne?

Ravna przekrzywiła głowę i pięciolinia skręciła się elastycznie. "Delikatnie, ostrożnie".
Wilkołak złapał się lekko za serce, po śniegu posunęła się jego noga. Twarz przyozdobił grymas bólu, zachwiał się. Otaczające magów wilkołaki spojrzały na nich dziko.


Cirn milczał chwilę patrząc na Ravnę zdezorientowany. Tymczasem stojący na uboczu czarny wilkołak machał łbem panicznie na boki jakby wołając - nie czyńcie tego.

Szamanka podniosła opuszczoną na ramię głowę i pięciolinie wyprostowały się, zajmując poprzednie miejsce. Poprawiła lekko wykrzywiony od operacji bemol i mrugnęła, aby takty zniknęły jej sprzed oczu. Ból będzie doskwierał Temu, który Prowadzi jeszcze pewnie parę chwil. "Pytanie, czy wyciągnie z niego naukę".

- A jednak jest ci potrzebne. Teraz raczysz mnie zauważyć, szlachetny Cirnie? - zapytała uprzejmie.
 
Asenat jest offline