Spokojnie na końcu pochodu kroczyła szczupła, wysoka postać. Pewny krok świadczył o odrobinie wojskowego przeszkolenia mężczyzny. Lecz każdy kolejny ukazywał również ukrytą, kocią zwinność osobnika. Spokojne, fioletowe oczy płonące niczym dwa ogniki błyszczały spod kaptura płaszcza pochodzącego wprost z Middenlandu. Mężczyzna często ukrywał swoją twarz - był elfem, a wielu ludzi nie lubiło innych, bądź 'wynaturzeń' jak już zdążył kilkanaście razy w swym życiu usłyszeć.
Lecz Falandar nawet jak na elfa był specyficznym przedstawicielem swej rasy. Jego skóra, która u pobratymców zawsze blada, u niego była ciemniejsza, jakby wiecznie opalona. Fal nie raz zastanawiał się nad tym, od kiedy powrócił z Kislevu gdzie pod słońcem mroźnej krainy walczył z najeźdźcami z północy. Niektóre z myśli zakrawały, że został naznaczony przez niszczycielskie potęgi i jego skóra się zmieniła. No cóż, był w Praag i niejeden oszalałby od tego co widział i czego doświadczył tam elf.
Spod kaptura wypływały kaskady mlecznobiałych włosów od których wziął sie przydomek Białego Wilka, nadany przez kompanów z kompanii mieczników Wolfenburskich pośród których służył gdy wrócił dwa lata temu do Imperium. Na jego ramieniu tkwiła jeszcze jedna pamiątka z czasów lat wojny, która kosztowała kilka dobrych żołdów i była prawdziwym majstersztykiem wśród tatuaży.
Przy jednym boku wisiał ciężki rapier bojowy, natomiast przy drugim prosty miecz który już wiele lat był najważniejszym przyjacielem szermierza.
Elf spojrzał po twarzach ludzi, z którymi wybrał się w tę szaloną podróż ku ostępom Norski - już wiele lat temu odrzucił dziwny dla jego rasy sposób mówienia w tonie którego zawsze brzmiała wyższość nad innymi rasami, zwłaszcza ludźmi i khazadami. Przez osiemdziesiąt pięć lat swego życia doświadczył wiele, a kilka wydarzeń odmieniło całe życie Fala.
Jedyne co często irytowało jego kompanów to buntowniczy sposób zachowania, który wiele razy wkopywał szermierza w kłopoty. Lecz po pewnym czasie przebywania ze szpiczastouchem dochodziło się do wniosku, że nie ma on złośliwej natury a jedynie zawadiackie serce które lubi zabawę, śmiech, piękne kobiety i dobrą walkę.
Falandar rozejrzał się dokładnie po okolicy, gdy wpuszczono ich do środka Finnsvik – nie nachalnie, ale tak, by zapamiętać co nieco z otoczenia. Zawsze był ostrożny, a przebywanie w takim kraju jak Norska wręcz tego wymagało. Był tutaj obcy, ale do takiej roli zdążył się już przyzwyczaić w ciągu swojego długiego życia. Gdy herold urwał przemowę, elf zrzucił kaptur z głowy ukazując swe osobliwe oblicze i rzekł pewnym, głębokim głosem w kierunku mężczyzny. - Jestem Falandar Soleyl'Istiam, mistrz miecza i obieżyświat, jeśli tak można to nazwać. – uśmiechnął się delikatnie i skinął norsmenowi głową w geście powitania.
Zawiesił dłoń na rapierze i oczekiwał na dalszy rozwój wydarzeń.
Ostatnio edytowane przez Carnal Grief : 05-03-2009 o 15:14.
|