Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-03-2009, 18:06   #3
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Stał oparty o burtę statku… wpatrywał się w niknący w oddali zarys Marienburga. Miasto z każdym podmuchem wiatru w solidne żagle statku, malało w oczach. Po kilku minutach zupełnie zniknęło, a stały ląd zamienił się w ciemnogranatową kreskę, rozdzielająca na horyzoncie morze od błękitu nieba.

Czuł pewną ulgę… zostawiał za sobą stare życie… Ściskał w dłoni dwa pierścienie.

Podniósł pierwszy do oczu, przyjrzał się dokładnie masywnej złotej opasce na której osadzony był rodowy herb. Powierzchnia sygnetu, niegdyś gładka i błyszcząca, teraz była matowa i pościerania… klejnot był w rodzinie od pokoleń… mimo trudów i przeciwności z jakimi musiał się jego ród spierać. Teraz nie miał nikogo… został ostatnim potomkiem domu Schleicher…ostatnim…

Plusk!!! – zachłanne morze pochłonęło sygnet niczym daninę składaną Mannanowi przez swoich kapłanów.

Drugi klejnot był delikatniejszej roboty. Wykonany przez krasnoludzkiego jubilera, stworzony został z dwóch skręconych ze sobą złotych i srebrnych ornamentów. Całość stylizowana była na delikatną plecionkę z bluszczu. W jego szorstkich żołnierskich rękach wyglądała misternie i ulotnie… piękna …jak jego żona.






W serce uderzył znowu znajomy ból – mieszanina żalu i zrezygnowania… bezsilności. Zemsta nie przyniosła spodziewanej ulgi, a brzemię występku prześladowało…

Plusk!!! – po raz drugi lazurowe fale zamknęły się nad fragmentem jego życia.

Czuł, że jakiś rozdział zamknął się za nim…

*****

- Morze jest fascynujące… prawda? – aksamitny kobiecy głos, tuż obok niego, wyrwał go z zadumy.

Obrócił się by spojrzeć wprost w piękną twarz pierwszego oficera, a konkretniej pierwszej pani oficer. Eilin O'Caillan – Rand zdążył poznać jej imię wcześniej, podczas oficjalnej prezentacji przed wypłynięciem, ponoć pochodziła z dalekiego Albionu, co w kontekście jej śpiewnego akcentu było wysoce prawdopodobne. Początkowe szemrania załogi ukróciła w kilku słowach, a co mniej karni i subordynowani mieli szorowanie pokładu jak w khazadzkim banku.

- Morze…? – zapytał głupio, zbity z tropu przez piękną kobietę. – Morze… dla mnie jest nieznane… i fascynujące w swoim ogromie pani O'Caillan.

- Eilin – wyciągnęła do niego smukłą dłoń, uśmiechając się zawadiacko zmysłowymi, pełnymi ustami. – Nie lubię tych cholernych oficjalności – odgarnęła kosmyk rudych włosów, nie przestając się uśmiechać.

- W takim razie Rand - ujął jej dłoń swoją szorstką ręką – miło mi poznać pani oficer.
*****

Do zejścia na ląd przygotował się starannie. Jeszcze w kajucie sprawdził czy muszkiet jest dobrze załadowany i czy zamek kołowy działa jak powinien. Wyczyścił broń i umieścił z powrotem w skórzanym futerale… wolał nie chwalić się wszystkim swoim cennym ekwipunkiem. W końcu hochlandzki muszkiet to nie był jakiś prymitywny samopał, ale broń, która biła na głowę nawet najlepsze khazadzkie rusznice.

Tą samą operację przeprowadził z pistoletem, zatykając go w pochwie przy pasie. Do ładownicy przy pasie wrzucił zapas kul i prochu.

Przypiął pas z mieczem i sztyletem wokół bioder, a worek podróżny zarzucił na plecy.Pod skórzaną kurtę założył delikatną i lekką koszulkę kolczą, a na wszystko ciemno – zielony płaszcz z kapturem.

*****


Norsmeńsy wojownicy wyglądali na niebezpiecznych przeciwników. Rand w myślach przyrównał ich do lwów… spokój na twarzy… ale w oczach czaiło się napięcie, napięcie drapieżnika, czekającego na najmniejszy błąd stojącej przed nim zwierzyny.

Na szczęście uwolniony wcześniej jeniec, wytłumaczył wszystko swoim pobratymcom… obyło się bez przelewu krwi.

Samo miasto Norsmenów nie było duże w porównaniu z miastami imperialnymi. Otoczone solidną ziemno – drewnianą palisadą i kilkoma wieżami strażniczymi, wydawało się zabezpieczone przed atakami. Sama zabudowa była zaś niska, w większości z nieociosanych kamieni lub drewna. Budynki były długie i pokryte strzechą, a w ich ciągach nie raz umiejscowione były stajnie.

Wreszcie dotarli do jakiegoś okazalszego domostwa, gdzie towarzyszący im Hallor.

- Przekażcie Jarlowi, że oto do Finnsvik wrócił Halldor, syn Fridrika. Wraz z nim kroczą: wódz wielkiego statku, Kastor Joachim Schwarz z Imperium oraz jego drużynnicy...

- Rand Schleicher… były żołnierz i oficer 3 hochlandzkiego pułku rajtarów Imperialswehry. Do usług… - skłonił się nieznacznie, na tyle ile wymagała tego etykieta.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451

Ostatnio edytowane przez merill : 05-03-2009 o 22:23.
merill jest offline