Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-03-2009, 04:03   #11
DrHyde
 
DrHyde's Avatar
 
Reputacja: 1 DrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłość
Brian milczał. Jego myśli błądziły gdzieś w ślad za zaginionym ojcem. Od czasu do czasu popijał herbatę. Zegar stojący przy wejściu do gabinetu, niesfornie zaburzał ciszę swoim tykaniem. Odmierzał tak cenne chwile ich życia.

- Z pewnością mogło tak być. Od wczesnych lat ojciec interesował się tamtymi terenami i często wyjeżdżał do Ameryki Południowej. Chyba najdłuższą przerwą między wyprawami był okres wojenny… - Brian znów jakby odpłynął. Dyott słuchał uważnie wszystkich i obserwował. Jakby starał się przejrzeć charaktery i możliwe zachowanie grupy, z którą przyjdzie mu pracować w tej niebezpiecznej misji. W końcu zapadła cisza.

- Dziękuje, że oddaliście mi głos. Panów proszę o trzymanie uwag dla siebie. Rozumiem, że jest Pan typem odważnego i nieustraszonego Jankesa Panie Blackhill, ale proszę nie zapominać o manierach. W pełni zgadzam się z Panem Collen. Chciałem jeszcze dodać, że niektóre plemiona porywają białe kobiety, więc proszę o zachowanie szczególnej ostrożności. Przejdę teraz do sedna. Chciałbym przedstawić mały zarys historii i tego co udało nam się zebrać z materiałów odnoszących się do wyprawy.
– Zapił herbatą i wyciągnął plik kartek. – Percy jest kolonialnym ekspertem i członkiem Brytyjskiego Towarzystwa Geograficznego. W tysiąc dziewięćset szóstym roku zlecono mu wyjazd do La Paz i wytyczenie granic między Peru i Boliwią. Oczywistym faktem jest mania na punkcie kultur zaginionych cywilizacji. Percy zgłębiał tajniki wiedzy na temat tamtejszych plemion. Wśród informacji jakie zebrał, najciekawsze wydały mu się wierzenia w pochodzenie plemion od Bogów i relacje na temat olbrzymich, porzuconych miast w dżungli. Tu zaczynają się jego podróże. W pewnym momencie natknął się na manuskrypt przechowywany w Narodowym Muzeum Indian w Rio de Janeiro. Teza Fawcetta opierała się na przekonaniu, że w środkowej części brazylijskiego płaskowyżu istnieje kilka miast, które mogą być na wpół zasypane i pokryte dżunglą. Dokument ten w formie dziennika nosił tytuł "Manoscritto dei Bandeirantes" i mówił o pewnej portugalskiej ekspedycji z tysiąc siedemset czterdziestego trzeciego roku. Owa ekspedycja wedle dokumentu udała się na poszukiwanie kopalń złota w Maribeca. Ekspedycji przewodniczył niejaki Francisco Raposo, pochodzący ze stanu Minas Gerais - wszystkie dotyczące go dane zaginęły. W skład wyprawy wchodziło kilku jego towarzyszy oraz kilku Indian i czarni niewolnicy. Z Rio de Janeiro wyruszyli oni w kierunku północnym. Po długiej podróży przez dżungle i trzęsawiska, natknęli się niespodziewanie na górski łańcuch, którego szczyty z kwarcu w świetle zachodzącego słońca lśniły tak jak drogocenne klejnoty. Na próżno szukali przejścia w stromych skałach wznoszących się jak mur w dżungli. W końcu jednak jeden z nich znalazł szczelinę, przez którą przedostali się i zaczęli się wspinać w górę. Po dotarciu na szczyt ich oczom ukazały się ruiny wielkiego miasta. Budziły zarazem podziw i lęk. Imponujące luki otaczały centralnie położony plac a masywne bloki z czarnego kamienia leżały rozrzucone po bocznych ulicach. Odnaleźli ruiny dwupiętrowych budynków a pośrodku placu pomnik mężczyzny z wyciągniętą na północ ręką. Druga była oparta na biodrze. Udało się im opisać prawie wszystkie znaki wyryte na pomniku. Czarne kamienie, z którego było zbudowane miasto, w dzień budziły podziw i lęk. W nocy były przerażające - ze świątyń leżących w ruinach i oplatanych lianami wylatywały tysiące nietoperzy. Wszyscy uczestnicy ekspedycji woleli więc nocować daleko od ruin na otaczającej je równinie. Odkryli na niej ślady starych, niegdyś uprawnych pól, obecnie zarośniętych zielskiem. Odkryli również wejścia do kopalń a wśród nich i rumowisk kilka złotych i srebrnych monet. Odnosili wrażenie, ze gdzieś tam musi się znajdować ukryty wielki skarb, może w pieczarach wyciętych w skałach, do których wejścia były zamknięte kamiennymi płytami. Niektórzy członkowie ekspedycji wysłani do lustracji płynącej nieopodal rzeki, odnaleźli w jej pobliżu ślady złota, a także ujrzeli na drodze dwóch białych Indian. Po drugiej stronie rzeki odkryli wielki, stojący osobno budynek. Aby móc do niego wejść, należało wspiąć się po wysokich, różnobarwnych stopniach. Fasada budynku mierzyła dwieście pięćdziesiąt kroków a jego imponujące drzwi znajdowały się za wielkim, kwadratowym monolitem pokrytym wyrytymi znakami. Prowadziły do wielkiej sali, w której rzeźby i inne zdobienia w zaskakujący sposób wytrzymały próbę czasu. Wokół tej ogromnej środkowej sali znajdowało się piętnaście mniejszych; w każdej z nich odkryto wyrzeźbione w kamieniu głowy węża. Z otwartej paszczy węża umieszczonego wyżej sączyła się strumyczkiem woda do paszczy węża znajdującego się poniżej. Niestety nie wiele więcej wiemy na temat Francesco Raposo, ale za to Percy wierzył w jego misję i odnalezienie miasta Z, jak je określał. – Napił się herbaty. – Oto fragment zapisków pułkownika. Przyjrzyjcie się i kontynuuję.

Cytat:



Nie przekraczając gór znajdujących się przed Andami i samych Andów, jest jeszcze bardzo wiele do zrobienia w kwestii pochodzenia Inków, wśród resztek samego inkaskiego imperium. W dżungli, na północ i na północny zachód od Cuzco znajduje się jeszcze bardzo dużo starych fortów i miejscowości, które należałoby odkryć i wśród których prowadzić wykopaliska. Niedawno zostało odkryte Machu Picchu przez ekspedycje Uniwersytetu z Yale pod przewodnictwem Hirama Binghama. Mimo to, mój cel sięga do epoki znacznie starszej niż czasy Inków. Mam wrażenie że cel ten znajduje się znacznie dalej na wschód, w dzikich i jeszcze nieznanych rejonach. Wszystkie najbardziej rozwinięte plemiona Indian odziedziczyły tradycje wielkiej i o wiele starszej cywilizacji, być może rasy będącej przodkami Inków, a może tajemniczego ludu, który pozostawił gigantyczne budowle przejęte później przez Inków... Oto niektóre z powodów, które sprawiły, że od tej chwili poświęcę swój czas wyłącznie odkryciom, posługując się licznymi danymi, które już zebrałem, celem rzucenia światła na ciemności otaczające historie południowoamerykańskiego kontynentu.
Jestem przekonany, że w samym jego sercu leżą ukryte największe tajemnice przeszłości, jakie zachowały się w dzisiejszym świecie. Zagadka starożytnej Ameryki Południowej, a być może i prehistorycznego świata, może być rozwiązana jedynie wówczas, kiedy te starożytne miasta zostaną odkryte i kiedy będą w nich prowadzone naukowe wykopaliska. Bo miasta te istnieją, jestem tego pewien.





- Pisarz Henry Rider Haggarda podarował mu statuetkę, której dokładną kopię macie przed sobą wyrysowaną na papierze. Był przekonany, że przypominająca egipskiego faraona statuetka była kopią wielkiego posągu Złotego Człowieka, pochodzącego z miasta, o którym pisze Raposo. Postać ma jak widać w ręku tabliczkę z wyrytymi dwudziestoma dwoma znakami, Fawcett poprosił naukowców z British Museum o rozszyfrowanie napisu. Niestety nie mogli pomóc. Wtedy Percy…
- Dyott spojrzał na Briana. – Wybacz Brian, ale dla mnie jest to kretynizmem i nie wierzę wciąż w takie rzeczy. – Zwrócił wzrok na resztę. – Percy był nieco szalony. Interesował się okultyzmem i takimi głupotami. Z resztą razem z Niną organizowali tu seanse spirytystyczne. Co za tym idzie Percy skontaktował się z jasnowidzem. Kiedy jasnowidz wziął do ręki posążek, o mało nie zemdlał. Z przekonaniem opowiedział, że widzi wielką katastrofę, która wydarzyła się na długo przed pojawieniem się cywilizacji egipskiej. Wszystko wskazywało na to, że dojdzie do wyprawy w poszukiwaniu bajek, o których pisał Raposo. O… Zdjęcie… - Pułkownik położył fotografię na stoliku. – To chyba jedno z niewielu jego zdjęć. Nie lubił być fotografowany.


fot. Colonel Percy Harrison Fawcett

- Kontynuuje jednak, bo szkoda czasu. Po wojnie w tysiąc dziewięćset dwudziestym roku Percy powrócił do Południowej Ameryki, tym razem w zupełnie innym celu niż zbieranie topograficznych danych. Odbył dwie wstępne ekspedycje, jedną w tysiąc dziewięćset dwudziestym a drugą w tysiąc dziewięćset dwudziestym pierwszym roku. Podczas tej drugiej, kiedy dowiedział się od przywódcy jednego z plemion, że zna on miejsce, gdzie istnieje miasto, w którym domy oświetlane są przez nigdy niegasnące "gwiazdy". Tak napisał w swoim dzienniku.
– Dyott wyciągnął kolejny fragment.

Cytat:



Był to pierwszy, lecz nie ostatni raz, kiedy usłyszałem o stałym świetle, często odnajdywanym w domach zbudowanych przez tę zapomnianą cywilizację z przeszłości. Nie są to rośliny, którymi jak mi opowiadano pewni Indianie z Ekwadoru oświetlają swe domy, nie ma to nic wspólnego z "gwiazdami". Istnieje bowiem tajemny system oświetlenia, znany przez ludy starożytne, czyli - innymi słowy system wykorzystania nieznanych sił, które nowożytni naukowcy muszą dopiero odkryć.


- Pułkownik był oprócz tego przekonany, że istnieje związek pomiędzy "tajemniczym Z" a Atlantydą. Wiąże się z tym kwestia kamiennej statuetki. Statuetka ta, wielkości dwadzieścia pięć centymetrów, wyrzeźbiona jest w czarnym bazalcie i przedstawia wysokiego rangą kapłana lub wtajemniczonego. – Pułkownik zaczął gestykulować na rysunkiem statuetki. - Ma on na piersiach płytkę, na której znajdują się wyryte dwadzieścia dwa znaki. Spośród nich czternaście często występuje na starożytnej brazylijskiej ceramice. Druga płytka, czy też opaska wokół kostek kapłana, ma napis składający się z ośmiu znaków, podobnych do znaków z płytki na piersiach. Według Percy’ego, statuetka ta pochodziła z jednego z zaginionych starożytnych brazylijskich miast, być może z samego tajemniczego miasta Z. Wydawała się ona żyć własnym życiem, gdyż kiedy brało się ją do ręki, można było odczuć elektryczny prąd, przebiegający aż do ramienia. Wrażenie porażenia było tak silne, że wielu z nas nie było w stanie utrzymać statuetki. Dwie wstępne ekspedycje, o których wspominałem wcześniej, stanowiły "ruch nożyc": najpierw z zachodu a później ze wschodu. Chodziło o to, by wysondować domniemane położenie "tajemniczego Z" pomiędzy Rio Xingu a Rio Araguaia, na wysokości Serra do Roncador w samym sercu Mato Grosso. Trzecia i ostatnia ekspedycja nastąpiła w tysiąc dziewięćset dwudziestym piątym roku. Wyruszyli w pierwszych dniach lutego z Rio de Janeiro do Sao Paulo, a stamtąd udali się pociągiem do Porto Esperanca nad Rio Parguay, osiemdziesiąt kilometrów na południe od Corumba - miasteczka na granicy pomiędzy Brazylią, Boliwią i Paragwajem. Z Corumba wyruszyli dalej do Cuiaba: statkiem parowym popłynęli w górę rzek Rio Paraguay i Rio Sao Lourenco najpierw, a Rio Cuiaba później, docierając czwartego marca do Cuiaba. W tym czasie Nina dostała list. Ze względu na osobisty charakter, spisałem jedynie istotne fragmenty.

Cytat:



Pośrednia budowla pomiędzy "Z" a miejscem, w którym opuścimy cywilizacje, jest opisywana przez Indian jako topornej budowy kamienna wieża. Indianie bardzo się jej boją, gdyż twierdzą, że w nocy przez otwory drzwi i okien sączy się światło. Uważam, że chodzi tu o jedno z tych "nigdy niegasnących świateł". Drugi powód, dla którego boją się tej okolicy, stanowi fakt, że jest ona zamieszkała przez "Morcegos" - ludzi-nietoperzy, prawdziwych troglodytów, Żyjących w norach i na drzewach.



Cytat:



Pewien wykształcony Brazylijczyk i pewien oficer brazylijski, obaj prowadzący pomiary na jednej z rzek dowiedzieli się od Indian, że dalej na północ istnieje miasto. Powiedzieli im, że ich tam zaprowadzą, o ile nie będą się bali stawić czoła dzikim plemionom zamieszkującym te tereny. W mieście tym są nie tylko niskie budynki, ale również świątynie i wyższe konstrukcje. Ulice krzyżują się pod kątem prostym, a w wielkiej świątyni znajduje się dysk zbudowany z bloku kwarcowego kryształu. W pobliżu płynie rzeka, która w pewnym momencie przechodzi w wodospad, jego szum słychać na dużą odległość. W spokojnych wodach pod wodospadem znajduje się rzeźba mężczyzny wykonana z białego kamienia, być może z kwarcu.



- Ekspedycja wyruszyła w Cuiaba dwudziestego kwietnia i doszła do wioski Indian Bakairis piętnastego maja. Stamtąd osiągnęli Campo Cavallo Mono, skąd po przekroczeniu rzeki Rio Xingu mieli zamiar udać się dalej w kierunku północno-wschodnim, w kierunku tajemniczego "Z". Po osiągnięciu "Z" zamierzali zawrócić w kierunku wschodnim w kierunku Bahia na wybrzeże atlantyckie. Ostatnia wiadomość o ich położeniu.
– Dyott wyciągnął kawałek kartki.

Cytat:



Jesteśmy w Campo Cavallo Morto szer. płd. 11"43', dł. zach. 54°35'. Jest to miejsce, w którym mój koń padł w 1920 roku. Pozostały tylko jego białe kości... Pogoda jest dobra. W nocy jest bardzo zimno, ale od południa do szóstej po południu dręczy nas upał i owady. Nie obawiajcie się, nie zawiedziemy.


- Według śledztwa jakie przeprowadziliśmy i zebranych informacji wiemy, że Jeżeli matto Grosso, leżące w większej części w dorzeczu Amazonki, jest stanem stosunkowo mało zbadanym, to okolice nad źródłami rzeki Xingu należą do zupełnie nieznanych. Pomimo względnej bliskości stolicy Cuayaby, oddalonej mniej więcej o czterysta kilometrów, źródła są oznaczone na mapach białą plamą. Wiemy, że sto pięćdziesiąt kilometrów od stolicy, Percy byłchory na lekką gorączkę, odpoczywał przez kilka dni. Potem wyprawa wyruszyła w głuchą puszczę na północ i od tego czasu zaginęła. Po tygodniu wrócił do obozu jeden z trzech psów grupy - cały pokrwawiony. Po kilku dniach zdechł. To był ostatni znak wyprawy. Każde badanie terytorium kończyło się zaginięciem kolejnych ludzi, których pochłonęło zielone piekło… - Dyott dopił herbatę.
 
DrHyde jest offline