Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-03-2009, 00:52   #29
planstons
 
Reputacja: 1 planstons jest na bardzo dobrej drodzeplanstons jest na bardzo dobrej drodzeplanstons jest na bardzo dobrej drodzeplanstons jest na bardzo dobrej drodzeplanstons jest na bardzo dobrej drodzeplanstons jest na bardzo dobrej drodzeplanstons jest na bardzo dobrej drodzeplanstons jest na bardzo dobrej drodzeplanstons jest na bardzo dobrej drodze
Nie podobało mu się to co widział. I podobało. Było tak… przytulnie. Z drugiej strony nieco jak w szpitalu. To wyjaśniałoby jego zabandażowane części ciała. Co dziwne: nic go nie bolało. Nic a nic, był wypoczęty. Tylko jakoś dziwnie wcale nie był szczęśliwy. Jego samopoczucie na pewno poprawiłoby duże okno i zasłony, które mógłby odsłonić wpuszczając do pomieszczenia oślepiający strumień słonecznego świtała. Następnie otworzyłby okno aby świeże powietrze owiało jego twarz przeganiając resztki snu. Po tym wszystkim śpiew ptaszków uspokoiłby go nastawiając pozytywnie do świata i zaczynającego się właśnie dnia… a… a potem ptaszki wleciałby do środka i pościeliłby za niego łóżko… Eee… no dobra. Zagalopował się. Tak mogła robić tylko Królewna Śnieżka czy inny Kopciuszek. Hmm… a z tego co pamiętał on nie był ani jednym, ani drugim. Trochę szkoda. Zawsze chciał mieszkać w zamku, mieć służbę i zwierzątka, które by gadały. Yyy… tak. Intrygujące połączenie kolorów na pościeli. Prawda? Zwracało uwagę. Ale… dlaczego wszystko jest rozmazane? Okulary! Począł macać ręką poza krawędzią łóżka. Oczywiście. Mógłby się podnieść i ułatwić sobie poszukiwania, tylko po co? Takie małe wyzwanie o poranku jest niczym zapach napalmu. Albo i lepsze nawet. Wreszcie dopiął swego. Uzbroił oczy i był w stanie dostrzec wszystkie szczegóły otoczenia w jakim właśnie się znalazł. Nie to żeby było co oglądać… Okna rzeczywiście nie było. Za to uczucie sterylności tylko się pogłębiło. No i to szkło w rogu… czyżby rzeczywiście miał w sobie aż taką kupę tego gówna? No, no. Nie podejrzewał, że tyle tego zmieści się w jego wątłym, acz ponętnym!, ciałku. Czy to aby jednak był powód do domu? A czemu by nie? Będzie robił tym wrażenie w towarzystwie. „Hej mała, wiesz ile szkła zmieści się w tym oszałamiającym ciele?”. O tak. Już czuł jak laski zdejmują majtki. Przez głowę. Nim jednak zdążył to sobie wyobrazić dokładniej został nazwany „obiektemdoskonale”. Sami są kurwa obiektydoskonale. Nabrał przekonania, że trzeba tutaj kogoś tak długo kopać w dupę aż mu krew poleci z nosa. I to ona będzie kopiącym. W przypływie bojowego szału (to już był prawie berserker!) usiadł. Miał zastosować właśnie tajemny chwyt mistrzów Shaolin, który pozwoliłby mu zniszczyć drzwi dzięki idealnemu połączeniu siły jego mięśni i ducha. Z przewagą ducha. Wrogom nie było jednak dane poznać jego potęgi. Ewidentnie przerazili się, bo drzwi otworzyły się same i do pokoju wkroczyło dwóch mięśniaków. Na dodatek byli dziwnie ubrani. Po pajęczemu. „Klan Pająkowiczów kurwa mać”. Podrapał się po nagiej klatce piersiowej. Nie do końca wiedział jak ma się zachować. Zamienić ich w cukierki? Tak. To było dobre rozwiązanie. Ale na krótką metę. Nie wątpił, że po kątach siedzi tu więcej pajączków. A wolał ich na razie nie denerwować. Nie wiadomo do czego były zdolne. Postanowił więc być potulnym. Nie zareagował nawet zbyt gwałtownie gdy jeden z oprychów podszedł do niego na zdecydowanie zbyt bliską odległość. Miast więc podjąć zdecydowane kroki spokojnie wstał z łóżka i spojrzał w czerwony punkt na twarzy, a przynajmniej w miejscu gdzie twarz zazwyczaj była, tego bardziej natarczywego kolegi:
-Prowadź Słodziaku. Wprost płonę z podniecenia.-rzucił tylko i nie czekając aż jego prośba zostanie spełniona zaczął iść. Chyba nie obiją go zbytnio. W koncy był „obiektemdoskonale”. A to coś chyba znaczy, nawet w tym zdegenerowanym świecie…
 
planstons jest offline