Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-03-2009, 20:42   #3
Szarlej
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Ciężarówka w której jechał Antoni wjechała w jakąś dziurę jakich było pełno na polskich powojennych drogach, chłopak poleciał do przodu i odbił się lekko od ściany. Zirytowany odgarnął ciemną grzywkę z oczu. Spojrzał po ciężarówce i przyjrzał się swemu towarzyszowi podróży. Chłopak, niewiele od niego starszy, góra dwudziestoletni siedział i palił fajka.
-Te młody, chcesz bucha?
Antoni chwilę się wahał w końcu skinął głową. Wziął papierosa i potężnie się nim zaciągnął co wywołało atak kaszlu. Jego starszy towarzysz uśmiechnął się z rozbawieniem i lekkim politowaniem. Wyciągnął do niego rękę.
-Adam.
-Antoni.

Po przełamaniu pierwszych rozmów, Antoni postanowił pociągnąć rozmowę dalej.
-Czy wszystko czym Władimir handluje to tylko śmiecie, jakie znalazł na zgliszczach?
-Nie, nie wszystko, ten szmelc to dla motłochu. Meble, materace, koce, wszystko jest gówno warte, w porównaniu do tego co jest w środkowej ciężarówce.
-A co takiego tam niby jest?

Chłopak był wyraźnie zaciekawiony.
-Broń i amunicja. Ponoć nawet jest w niezłym stanie, no i jest warta majątek. Wymienimy to na żywność i wodę pitną, z której słynie ten cały Mazogród.
Antoni przyjrzał się ciężarówce. Duża liczba zbrojnych mogła równie dobrze oznaczać cenny ładunek jak i to, że Władymir lubi mieć dobrze chroniony tyłek. Wzrok chłopaka szybko przeszedł z szefa karawany na młodą, ładną, zdrową dziewczynę mniej więcej jego rówieśniczkę. Konwojent obserwował ją przez dłuższą chwilę nim jego towarzysz nie zwrócił mu uwagi.
-Młody, nawet tak się nie gap na nią.
Antoni niechętnie przeniósł wzrok na Adama.
-A co siostrzyczka? Muszę mieć błogosławieństwo brata by móc na nią popatrzeć?
Jako, że różnie może być z poczuciem humoru ludzi, uśmiechnął się dodatkowo akcentując, że to żart.
-Heh, był taki Arek przed Tobą. Pracował jeszcze dłużej niż ja, u Władka, ponad dobre pięć lat.
-No i? Co ma to wspólnego z nią?
-Kiedyś trafiliśmy na coś dużego. Opuszczona stacja paliw pod Zambrowem, która na pierwszy rzut oka wydawała się pusta, miała dobre kilka ton sześciennych zapasu. Cynk o położeniu tej stacji, kosztował tyle, co dziesięć takich konwojów.
-Mazogród kupił ten cynk?

Anton wolał być dobrze zorientowany w sytuacji. Takie informacje jak kto dla kogo pracuje i kto na czym łapę trzyma są użyteczne.
-Nie wiem, za nisko jestem by takie szczegóły wiedzieć. Mniejsza o to. Pamiętam jak szef powiedział, że chlanie i ćpanie do białego rana będzie. Taa… Arek trochę wtedy przesadził, podszedł do dziuni szefa i zaczął ją bajerować.
-No to chyba nic strasznego?
-Napruty jak skurwysyn był. Powiedział do niej coś w stylu “Chodź piękna, zatańczysz na moim bananie”, coś coś… Mała się wystraszyła I poszła się poskarżyć “tatusiowi”.

"Koleś miał gadane i umiał podejść dziewczynę, ale chyba w burdelu."
-Nieciekawie dla gościa, Władimir to wredny typ.
-Nie musisz mi tego mówić, stłukł go jak psa jakimś prętem. Następnego ranka, przywiązali ledwie przytomnego do jakiegoś odosobnionego drzewa, woźnicom kazał chłostać aż do kości…

Chłopak przełknął ślinę, wizja w której to on był na miejscu Arka nie należała do najmilszych. Dziewczyna przestałaby być tak interesująca, Anton wolał już nawet nie patrzeć w jej stronę.
-A na końcu osobiście wziął spluwę i odstrzelił mu jaja… Kurwa jak on się darł i zwijał z bólu… Nikomu wtedy nie było do śmiechu. Arek to był dobry kumpel, tylko, że wypić lubił za bardzo. Pewnie do tej pory jakieś dzikie psy zeżarły, albo inne pojeby. Już niejedną historię słyszałem o kanibalach.
W głosie Adama było słychać smutek, Anton mu się nie dziwił. On nie znał Arka a było mu go żal.
-Dobra skutecznie mnie zniechęciłeś do niej.
-No mam nadzieję, bo jak spylimy te cacka w Mazogrodzie, to sądzę, że też jakieś chlanie się będzie szykować. Więc pamiętaj o tym.
-Jak się zapomnę, to daj mi chociaż spluwę z jedną kulą. Wolałbym sobie strzelić w łeb niż tak skończyć.

I taka była prawda, Anton wolałby popełnić sepuku tępym, pordzewiałym nożem niż oddać się w ręce Władymira.
-Załatwione.
Obaj wybuchneli śmiechem, chociaż chłopakowi do śmiechu nie było, ciągle miał przed oczami wizję tego co Władymir zrobił Arkowi.
-Byłeś w Mazogrodzie? Jak tam jest?
W głosie Antona można było usłyszeć wyraźne podniecenie, lubił nowe miasta, każde miało swoją specyfikę.
-Dla mnie dziura, jak każda inna. Jedyne co trzyma te miasto w ryzach to dobra woda pitna. Cały region jest zależny od Mazogrodu dzięki temu. Bandy Warszawiaków długo plądrowały te ziemie, zanim obecny burmistrz nie wparował ze swoimi ludźmi i nie zrobił z nimi porządku. Niczym się nie różnił od nich prawdę mówiąc, tylko na starość zachciało mu się cywilizację odbudowywać… Puste pierdolenie.

***

W końcu dojechali do miasta, strażnicy miejscy zaczęli ich rozbrajać, Anton popatrzył jak inni oddają broń i sam oddał strażnikom pistolet. Strażnik, który go rozbrajał z zaciekawieniem przyjrzał się bardzo dobrze zachowanemu glockowi 21, w przeciwieństwie do większości broni właściciel tego pistoletu nie musiał się martwić, że pistolet nie wypali. Anton miał nadzieję, że strażnik nie przywłaszczy sobie pistoletu nie chcąc narazić się ludziom Władymira. Chłopak wskoczył z powrotem na ciężarówkę, nie czuł się bezbronny, miał jeszcze nóż i potrafił się nim obronić. Ruszyli dalej, ludzie witali ich z radością. Dzieci biegły za wozami jakby czekały na coś, chłopak daleko w tłumię zobaczył jak strażnik zasłania trupa starszej kobiety, która pewnie umarła z głodu. Jak te dzieci mogą się cieszyć? Ten świat był pełen kontrastów. Mazogród nie był taki zły, w wielu miastach zostawiliby ciało kobiety na ulicy.
Adam sięgnął po karton z zabawkami i zaczął rozrzucać je dzieciom.
-Nie handlujemy tym?
Antona wyraźnie zdziwiło pozbywanie się czegoś na czym można zarobić.
"Może Władymir nie jest taki zły a stłukł Arka nie dla zachowania twarzy a dlatego, że naprawdę coś czuje do tej dziewczyny?"
-Nakaz Władimira młody. Na odchodne, ludzie sami będą nam dawać zapasy na drogę.
Wyobrażenia Antoniego o pracodawcy legły w gruzach.
"Jednak jest skurwysynem, jak każdy."

Wjechali w końcu do hangaru, Anton cieszył się, że w końcu dostanie zapłatę i będzie miał wolne.
-Adam! Weź nowego i rozładowujcie te skrzynie do magazynu! Ino migiem!
Wizja wolnego legła w gruzach. Anton włożył butelkę wody do kieszeni bojówek i zaczął odbierać skrzynie od Adama, chciał to skończyć jak najszybciej.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline