Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-03-2009, 20:33   #7
John5
 
John5's Avatar
 
Reputacja: 1 John5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłość
Franz bez pośpiechu szedł o kilka kroków za Kastorem, rękę trzymając opartą na rapierze – bardziej dla wygody niż z powodu niebezpieczeństw. Z lekkim zaciekawieniem przyglądał się mijanej okolicy. Ziemia, na której żyli Norsmeni wyglądała na surową i zdawała się wręcz grozić, tym którzy w swej głupocie zlekceważyli by jej niebezpieczeństwa. Jednak w oczach mężczyzny nabierała pewnego uroku, podobnego do uroku dzikiego zwierzęcia. Widać było, że mieszkańcy tych ziem to lud twardy i zahartowany w boju o przeżycie oraz co ważniejsze dumny. Lekki uśmiech zagościł na jego ustach, kiedy spostrzegł zainteresowanie po stronie miejscowych.
„Cóż tak jak oni dla nas wydają się odrobinę prości, tak my dla nich musimy wyglądać trochę śmiesznie. Jednak sądząc po minach Kastora i tego całego Ertara nie wyszliśmy źle ratując pobratymców Halldora”

***

Franz stał na pokładzie, zamyślony wpatrując się w ciemne wody Vestligkyst. Jako jeden z pierwszych usłyszał okrzyk marynarza, znajdującego się na bocianim gnieździe. Po chwili mężczyzna znajdował się już po przeciwnej stronie okretu patrząc, jak poruszany pracą setek rąk z mgły wyłania się niesławna sylwetka drakkara. Statku, na którym wedle pogłosek Norsmeni zapuszczali się nawet w rejony Nowego Świata.

Już po chwili na pokładzie zapanował chaos, który jednak pod wpływem oficerów zmienił się w pospieszne przygotowania do walki. Choć drakkar był mocno obciążony łupami, które widać było nawet z pokładu „Vast’a” nie było pewne czy Norsmeni nie zaatakują. Dzikość natury mogła przeważyć nad rozsądkiem, jednak w porę zadziałały słowa kapłana Handricha, którego zaraz wspomógł sam kapitan.
W rezultacie obie jednostki zwinęły żagle i po chwili doszło spokojnych targów, dzięki którym obie załogi wzbogaciły się o pożądane dobra oraz w wypadku południowców o nie mniej ważne informacje.
Największym zdziwieniem zarówno dla Franza jak i załogi, była nagła zmiana kursu, która ostatecznie zaprowadziła ich do wioski złupionej przez Barseonlingów. Po kilku godzinnych poszukiwaniach odnaleziono garstkę ocalałych, którzy zgodnie z życzeniem kapitana zostali wpuszczeni na pokład.

***
Szermierz uśmiechnął się lekko, kiedy przypomniał sobie tamten dzień. Uważał wtedy ratowanie ocalałych za czystą stratę czasu, jednak jak się okazało wyszło to na dobre całej wyprawie. Oczy mężczyzny zabłysły na chwilę, kiedy przez umysł przemknęła mu myśl o pewnej osobie, której poszukiwania w gruncie rzeczy przyczyniły się do jego obecności w tej odległej krainie. Na chwilę z zamyślenia wyrwały go słowa Hansa, uświadamiające mu że jako jedyny jeszcze się nie przedstawił.

- Franz Kudlich, najemne ostrze w służbie pana Schwarza. – lekko skinął głową na znak szacunku.

"Teraz pozostaje tylko pytanie, czy ktokolwiek coś tu o nim wie."
 
__________________
Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie.
Armia Republiki Rzymskiej

Ostatnio edytowane przez John5 : 08-03-2009 o 21:11.
John5 jest offline