Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-03-2009, 18:26   #9
Salazar
 
Salazar's Avatar
 
Reputacja: 1 Salazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumny
Były strażnik w Kolonii Karnej w Khorinis... Możnaby powiedzieć wyrok śmierci lub skazanie na coraz to bardziej udręczoną egzystencję. Tak jednak nie stało się w przypadku Wolfa. Nie tylko mianowano go zaopatrzeniowcem, ale też dostał własny kąt. Wydało mu się to dosyć dziwne, ale równie dziwnym czynem byłoby odmówić takich zaszczytów. Tak oto zdobywał coraz większe wpływy w Górniczej Dolinie już piąty miesiąc od wrzucenia do tego bajora pod skarpą.

***

Wolf siedział na zydlu wpatrując się przez okno swojej kwatery na snujących się po placu więźniów. Ha, własna kwatera. Pokój cztery metry na pięć, wyposażony w drzwi (prawdziwy luksus, nie ma co), łóżko z wypchanym siennikiem, stół, dwa zydle, a także prostą skrzynię z nieoheblowanych desek. Podłogę stanowiło klepisko wysypane słomą. Na przeciw drzwi był mały kominek z paleniskiem, na którym zaopatrzeniowiec gotował sobie posiłki. Stół zasłany był okruchami i małymi kostkami kurczaka. Tłuste talerze piętrzyły się niczym orcza wieża oblężnicza. Pod stołem stała beczułka piwa, którą Olfein dostał w nagrodę za dobre wykonywanie swoich obowiązków.

Wysoko zaszedł jak na takiego łachudrę, inni gnieździli się po kilkunastu w jednym baraku, a jego traktowano niczym jednookiego pośród ślepców. Doświadczenie i wierna służba Rhobarowi, która zakończyła się małym potknięciem jednak ma jakieś odniesienie do rzeczywistości.
Popijał cierpkie, ciepłe piwo na zakwasie zastanawiając się:
- Gdzie się podziewa ten cholerny transport?
Wiedział, że najważniejsza w tym transporcie jest jedna z więźniarek.
- Czy ja jestem cholerną niańką?! - przeszło mu przez myśl. Zaraz jednak stwierdził, że inne towarzystwo niż wiecznie nawalonych lub zidiociałych kryminalistów mogłoby mu wyjść na dobre, może nawet coś sobie szczypnie.
- Ile można jechać z kilkoma wozami? - zadawał sobie w głębi umysłu pytanie.
Po chwili na głos dodawszy:
- Pourywam dupkom nogi jak się okaże, że znowu coś zniknęło. Chuj by to strzelił, że to strażnicy... Nogi pourywam... - uderzył kuflem lekko w biodro i znów głośno siorbiąc pociągnął solidny łyk zawiesistego napoju, który jednocześnie zapokajał pragnienie i głód.
Dowódca obozu dotąd cenił sobie pracę Olfeina, zresztą inaczej nie trudziłby się przekazaniem władzy nad zaopatrzeniem więźniowi, nawet ci chuderlawi basztowcy (jak nazywał strażników pełniących warty wśród krużganków i korytarzy twierdzy) musieli mu mówić dzień dobry, no w ostateczności chociaż skinąć.
Twarda ręka zaopatrzeniowca i zła sława jaką przyniósł za sobą do Kolonii sprawiały, że nawet najgorsze męty schodziły mu z drogi.
Aż chciał sobie sam przyklasnąć.
Nagle do pokoju bez żadnego ostrzeżenia wpadł odziany w czerwone, powłóczyste szaty mężczyzna. Z zaskoczenia Wolf oblał sobie brodę i rękę piwem, przetarł dłoń o bryczesy, wstał z taboretu i skinąwszy głową powiedział:
- Czym mogę służyć Magowi Ognia? - nie lubił włazić komuś w dupę, ale ostatnią rzeczą na jaką miałby ochotę to zostać szaszłykiem.
W myślach dodał:
- Czego taka gnida chce od wujka Wolfa? - po chwili przypomniał sobie opowieści o tym, że magowie czytają w myślach, więc poprzestał na tej jednej obelżywej myśli.
- Czy wiadomo Ci coś na temat bariery? - spytał mag z całą powagą, a może to było szaleństwo, którym przeżarły go tajemnicze rytuały? Nie Olfeinowi było to oceniać.
- Nic a nic. - odpowiedział krótko i rzeczowo pocierając się po brodzie z wyrazem twarzy niczym wiejski głupek i zastanawiając się jak zbyć czarownika, zaraz jednak odezwała się w nim nutka ciekawości, która wypłynąwszy na wierzch zaowocowała słowy. - A co miałbym o niej wiedzieć, szanowny Mistrzu? - uśmiechnął złowieszczo sprawiając, że blizny przekształciły jego oblicze w straszną maskę, która sprawiała, że niektórym opryszkom przez niego złapanym stawało serce z trwogi. Tylko oczy pozostały spokojne niczym stawy brunatnej wody i czujnie zauważyły, że mag lekko się wzdrygnął.
 
__________________
Oto pięść moja. Zna ją świata ćwierć...
Kto ją ujrzy, ujrzy swoją... śmierć...

GG: 953253

Ostatnio edytowane przez Salazar : 10-03-2009 o 20:52.
Salazar jest offline