Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-03-2009, 23:15   #5
Bergtagna
 
Bergtagna's Avatar
 
Reputacja: 1 Bergtagna ma z czego być dumnyBergtagna ma z czego być dumnyBergtagna ma z czego być dumnyBergtagna ma z czego być dumnyBergtagna ma z czego być dumnyBergtagna ma z czego być dumnyBergtagna ma z czego być dumnyBergtagna ma z czego być dumnyBergtagna ma z czego być dumnyBergtagna ma z czego być dumnyBergtagna ma z czego być dumny
Mężczyzna kołysał się ospale w rytm spokojnego marszu konia. W ręku trzymał brunatny dzban pełen wody. Długie, mokre włosy zakrywały twarz, pochyloną nad naczyniem. Styrgreist spoglądał tępo do wnętrza dzbana. Obraz pociągłej, oszpeconej licznymi siniakami i zakrzepłą krwią twarzy, falował na powierzchni wody. Kropla deszczówki zwinnie spłynęła po długim, prostym nosie, kończąc swą podróż chlupnięciem. Mężczyzna zbliżył dłoń do średniej długości zarostu, otaczającego wąskie usta. Pogładził brodę, po czym napił się wody.

Monotonna ulewa pogłębiała ponury nastrój. Styrgreist pogrążony był w myślach. Nękało go to, co zwykle- tęsknota za tym, co utracił i okrutna świadomość porażki. Brzydził się sobą. Nie potrafił znaleźć w sobie siły, by powstać i odbudować zburzone. Nie był w stanie wyobrazić sobie, jak mógłby wrócić do swoich. Nawet jeśli wybaczą, to nigdy nie spojrzą na niego z dawnym szacunkiem. Jak bardzo oddalił się od bohaterów pieśni i sag, do których niegdyś tak chciał się zbliżyć! W dodatku ten nieszczęsny pojedynek parę godzin temu. Dać się rozbroić takiemu młodzikowi…

Zaraz po tym, jak młodzieniec przywdziany w czerń dołączył do pochodu, Styrgreist ożywiony porannym piwem zaśmiał się, zarzucając przybyszowi zgrywanie męża, podczas gdy jeszcze młokos. Zakwestionował także jego umiejętności w posługiwaniu się bronią noszoną na plecach. Sięgnął dłonią do zdobnej rękojeści miecza, spoczywającego w skórzanej pochwie przytwierdzonej do pasa udekorowanego zielono czerwoną plecionką, którą wykończona była także niebieska tunika. Zaproponował młodzieńcowi pojedynek, którego zwycięzcą będzie ten, kto pierwszy wytrąci broń przeciwnikowi. Przybysz się zgodził. Styrgreist ledwo wysunął miecz, gdy ostrze przeciwnika pędziło już w jego stronę. Broń brzdęknęła o ziemię. Przegrany zdążył jedynie dostrzec smugę światła na mieczu młodzieńca, nim ten błyskawicznie schował oręż.

Starał się zwalczyć podły nastrój, przywołując jakieś miłe wspomnienie. Coraz wyraźniej słyszał uderzenia wioseł o grzbiet morza, wesołą pieśń, którą strudzeni żeglarze walczyli ze zmęczeniem. Dostrzegł roześmianą twarz swojego przyjaciela. Widział ją krótko, obraz zmąciła fala tęsknoty i żalu. Na nic zdały się wspominki. Były jak ogień, grzały przyjemnie przez chwilę, potem już tylko parzyły. Podniósł lekko głowę znad dzbana i spojrzał w kierunku odzianego na czarno chłopaka. Przyglądał mu się przez chwilę, po czym znowu spuścił wzroku ku wnętrzu naczynia. Nie czuł do młodzieńca nienawiści, nie miał siły, smętne myśli niczym pijawki wysysały z niego energię. Z zadumy wyrwał go krzyk jednego z towarzyszy. Spojrzał przed siebie. W oddali widział zbliżające się, niewyraźne sylwetki. Nie zrobił nic, było mu obojętne co się wydarzy, czekał.
 
__________________
-Próbuję zdobyć pieniądze na podróż do Ameryki.
-Gdzie to jest?
-Po drugiej stronie fiordu.

Normann Hætta bongo Utsi Saus
Bergtagna jest offline