Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-03-2009, 10:30   #9
brody
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
- Uff... Na szczęście nie będę sam - pomyślał brat Jakub patrząc z wdzięcznością na ojca Krzysztofa. Obawiał się tego, że jego szybka reakcja może zostać bez odzewu. Nie lękał się tego, czy sprosta najemnikowi w walce wręcz, nie takim osiłkom dawał radę w weneckich tawernach. Myślał bardziej o tym, że bójki i awantury nie przystoją osobie duchownej, tym bardziej z zakonu św. Dominika. - Co by powiedział ojciec przeor? - zastanawiał się -I co by zrobił na moim miejscu? Brat Jakub cenił bardzo nauki ojca Franciszka w zakresie teologii i duchowego życia. Zdawał sobie jednak sprawę, że jeżeli chodzi o zwykłą codzienność mądrości przeora, który spędził całe życia za klasztornym murem, na niewiele się zdadzą.
Zadowolony z tego, że nie jest sam na placu boju jeszcze raz przeanalizował całe zajście.
Spojrzał na karła, którego trzymał mocno za kołnierz. Wbrew obawą brata Jakub, mały mężczyzna zachowywał się nadzwyczaj spokojnie. Tylko drżenie jego głosu ujawniało, że chciałby jak najszybciej zakończyć całą awanturę.
Zakonnik przyjrzał mu sie uważnie. Znał takich jak on. Pamiętał jak kilka lat temu w jednej z weneckich tawern, przegrał kilka złotych dukatów z Leonardem. Ten wytworny karzełek, był członkiem wędrownej trupy cyrkowej i zarabiał na życie pokazując różne akrobatyczne sztuczki.
- Przegrałem wtedy pokaźną sumkę. Moje przyrodzone szczęście ustąpiło miejsca zwinnym palcom karła. Obyło się wtedy bez awantury, choć dobrze wiedział, że Leonardo kantuje go w każdej partii. Puścił mu to płazem, gdyż był tak zabawnym kompanem do pijatyki, że aż żal mu było robić jakieś wyrzuty.
Najemnik trafił pewnie na kogoś o podobnych zdolnościach i teraz dotkliwie odczuwa pustkę jaka zaczęła mu ciążyć w kieszeni.
- Sprawa wydaje się dość oczywista - pomyślał brat Jakub - Najemnik został oszukany. Tylko co oznacza to oskarżenie o czary i konszachty z diabłem. Może to karzeł jest źródłem tego siarczanego odoru.
Brat Jakub aż zbliżył nos do małego mężczyzny i wciągnął głęboko powietrze. Zdziwił się, bo nie wyczuł ani smrodu siarki, ani żadnego innego odoru. Karzeł był chyba jednym z ludzi w karawanie który dbał o czystość.

Brat Jakub chciał już zabrać głos, ale nagłe pojawienie się czarnego kota sprawiło, że stracił na chwilę wątek. Kocur zaczął paradować na dwóch łapach i wywijać koziołki. Brat Jakub poprostu oniemiał. Przypomniał sobie odrazu lekcje o czarach, czarownicach i diabelskich sztuczkach, które prowadził ojciec Alesandro, wybitny włoski inkwizytor.
-SZATAN! - jego myśli aż krzyczały - To niemożliwe. Jak ja mogłem tego wcześniej nie zauważyć. Czarny kot. Karzeł. To czciciele Szatana. Dobrze, że jest tu ojciec Krzysztof razem będziemy silniejsi. Będziemy mieczem i ogniem bożym.
Cały spokój jaki jeszcze parę sekund temu był w sercu brata Jakub prysnął, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdzki.
- To twój kot, ty czarci pokurczu? - krzyknął mimowolnie do karła. Jego głos drżał ze zdenerwowania i obawy przed tym jakim darem diabeł obdarzył tego pokrakę. Brat Jakub próbował sobie przypomnieć, jakąkolwiek modlitwą egzorcystyczną, ale jego pamięć spłatała mu teraz figla i nic poza "Ojcze Nasz" nie przychodziło mu do głowy. Modlił się więc w duchu tymi tradycyjnymi słowami.
- Gadaj prawdę czarci sługusie w Imię Pana Naszego Jezusa Chrystusa.
 

Ostatnio edytowane przez brody : 12-03-2009 o 10:35.
brody jest offline