Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-03-2009, 11:06   #10
Rusty
 
Rusty's Avatar
 
Reputacja: 1 Rusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemu
- Kot jako nieliczna ze stąpających po ziemi istot kieruje własnym losem. Mimo to nadal istnieją tacy, którzy w swej głupocie twierdzą, że posiedli je na własność. – Jego głos był nieobecny. Podobnie zresztą jak spojrzenie, które śledziło kroki zwierzęcia.
- Słyszałem, że na dalekim południu, w kraju gdzie ludzie swe domostwa stawiają na rozgrzanych do czerwoności piaskach. Koty czci się niczym bogów, a chowa jak ludzi. W innych kulturach, zaprzęga się je nawet do boskich rydwanów. – Wziął głębszy wdech i spojrzał na oddalającego się drapieżnika. – Choć ten chyba by temu nie podołał.

Kiedy skończył całkowicie przestał interesować się zwierzęciem. Uznał, że po prostu pokierował swoim losem z dala od jego osoby. Nie mógł się jednak temu dziwić. Stara wiedźma i czarny kot, jakżeby mógł uznać, że tylko owa babcia posiada w sobie coś, co śmierdzi na odległość. Oczywiście tylko dla tych, którzy potrafią wyczuć smród, który zionie z czarnej otchłani zwanej przez wielu piekłem. W tej właśnie chwili zastanowił się nad siarką, której to zapach, a raczej smród od tak dawna dręczy tak członków owej karawany jak i osoby, które zmuszone były się w jej pobliżu znaleźć. Widział chłopów, którzy pełni zapału wyruszali na poszukiwania źródła fetoru, by już po kilku chwilach wracać z rozczarowaniem malującym się na ich twarzach. Owszem, były też dziewki różnej maści i kolorów, co z pewnością spowodowane było tak umiejętnie hodowaną warstwą brudu. Te jednak bardziej zainteresowane były momentami kiedy ich dzielni wędrowcy potrzebowali pocieszenia. Byłby gotów wmówić sobie, że to po prostu ludzie wytwarzają ten siarczany odór i szybko zatrząść się na samą myśl, że również on nim przenika. Zbyt dobrze znał jednak cel swej wędrówki, by nie spodziewać się dziw tego porkoju.

Zdziwił się trochę. Może przez wzgląd na fakt, że od przebywania pośród pospólstwa całkowicie już dziczeje i zapomina o manierach. Powodem mogło być też to, że owa Galina, jak się uprzednio przedstawiła, nie obawia się go ani trochę. No chyba, że łatwiej jest ukryć emocje, kiedy twe lico wygląda jak …
Zastanowił się przez moment, ale kiedy raz jeszcze spojrzał na twarz sędziwej staruszki. Z westchnieniem przyjął pustkę, która zawładnęła jego umysłem. Ona to właśnie nie pozwoliła mu znaleźć czegoś, co w równej mierze stanowi widzialny dowód działania czasu, który z taką rozkoszą trawi ludzkie ciała. Tym samym spojrzał na kobietę i postanowił, by słowa stłumiły bezradne myśli.

- Nazywam się Benet Exquis. – Ilekroć przedstawiał się komukolwiek, w jego głosie na ten specyficzny sposób mieszała się duma z dziwnym rozbawieniem. Tylko istota w niebywały sposób rozkochana w samym sobie, mogła na swe nazwisko wybrać słowo, które w rodzimej mowie znaczy po prostu piękny. Natomiast sam fakt, że on w istocie do takich osobników nie należał, bardzo go bawił.
- Święte oficjum? – Poczuł jak prawa brew unosi się nieco w górę. Choć jego zainteresowanie nie wynikało bynajmniej ze słów, które przed chwilą powtórzył. – Pełno tu wszędzie klechów. Mimo to wiary w powietrzu tyle co i dworskich pachnideł. – Nie zbierało mu się bynajmniej na śmiech. Rzucił tylko nieprzychylne spojrzenie w stronę, w którą zresztą jeszcze nie tak dawno powędrował kot.
- Co zaś tyczy się wróżby. – Klepnął dwukrotnie kieszenie płaszcza, lecz brzęczenia monet nie dało się usłyszeć. – Złoto ludzi mego pokroju nie zwykło się trzymać. – Odparł cicho i z figlarnym uśmiechem. – Oczy widziały bowiem rzeczy, przy których owe kosztowności tracą na wartości.

Tym samym odwrócił się i ruszył w stronę kolejnego zbiorowiska. Kto wie, być może i tam znajdzie coś wartego uwagi. Babcia Galina o dziwo myśli te odebrała jak swoje własne. Nie miała jednak czasu dłużej nad tym rozmyślać, bowiem w jej głowie pojawiły się wizje najrozmaitszych aktów miłosnych. Poczynając od tych niezwykle wyuzdanych, a kończąc na takich, które swym romantyzmem wyciskały łzy. Uczestniczyli w nich ludzie o kolorach skóry i ubiorach, z których istnienia nieliczni pośród tego plebsu, który ją otaczał, mogli w ogóle zdawać sobie sprawę.. Każde tak wyraźne, że aż nienaturalne. Traciło tą ulotność, tak charakterystyczną dla zwykłego wyobrażenia. Było ich wiele, znacznie więcej niż dało się ujrzeć, choć każde jedno zachowało się w jej pamięci.
Na końcu natomiast pozostał jedynie cichy, gasnący śmiech.
 
Rusty jest offline