Eric Gower
Niewielka kartka z logiem
"IX" oraz numerem telefonu
Erica zniknęła w kieszeni
Sabine. Barman uśmiechnął się i odszedł o innych gości. Sala była juz pełna i to znacznie utrudniało "obserwację". Klientów przy barze też było sporo... Kilka, nawyzej kilkanaście minut po odejściu od
Sabine przy barze pojawił się
Kurt. Przez chwilę rozmawiał z dziewczyną, po czym zapłacił i oboje wyszli. Męzczyźni przy stoliku posiedzieli jeszcze jakieś pół godziny po czym również wyszli.
Eric zauważył, że jeden z nich wychodząc przywitał się z jakimś gościem, który chwile potem znalazł się przy barze.
Eric nie obsługiwał go, ale usłyszał fragment rozmowy klientów:
- ...alem, że w DSG-9 zarabiają takie pieniądze, żeby tak się odwalić?!?
- Przesadzasz, może po pros...
Wieczór był jednym z tych, które potrafią dać w kość. Ruch jak w ulu, setki zamówień, dziesiątki "jasne", "oczywiście", "z przyjemnością", "proponuję..." Luźniej przy barze zrobiło się dopiero koło godziny 22:00.
Eric w końcu znalazł chwilę, aby porozmawiać z
Miki i wręczyć jej dedykację od
Sabine...
Rozumiał, ze można się cieszyć z prezentu, ale żeby aż tak?!?
Cóż...
Miki usiłowała mu coś powiedzieć o
Sabine, o jej wyjątkowości i w ogóle, ale
Eric miał szczerze dosyć dzisiejszego wieczoru i słowa koleżanki po prostu przez niego przeleciały... Z utęsknieniem spoglądał na zegar i kiedy tylko cyfry ułożyły się w magiczny ciąg 2300 uśmiechnął się do ostatniego kienta i odwrócił na pięcie.
- Czekaj. - Fix - jak wszyscy wołali na
Filipa, zatrzymał wychodzącego.
- Miałem Ci nalać jak będziesz schodził. - Wprawnie zdjął z półki butelkę Midleton i nalał podwójną
- Z lodem pan życzy? - pokazał w uśmiechu swoje białe zęby.
Eric wziął szklankę z whiskey i poszedł na zaplecze.
===
Sabine Schwartzwissen
Schowała kartkę z numerem telefonu i właściwie zanim czymkolwiek się zajęła koło niej pojawił się
Kurt. Wypił połowę swojej śmietanki i wymalował sobie przy tym białego wąsa:
- Przepraszam, że tyle to trwało... Mam nadzieję, że się nie zanudziłaś? Możemy jechać? - widząc jej skinienie głową przywołał barmana i powiedział:
- Ericowi proszę nalać podwójnego Mideltona jak będzie schodził... Dzięki.
Zapłacił za wszystko i dopił swoją śmietankę, lub jak kto woli - Białą Rosję, bez wszystkiego...
Sabine po kilku minutach znalazła się z powrotem w samochodzie. Kierowca przez chwilę mocował się z nawigacją wbijając jakiś końcowy adres i opcje. Zsyntezowany głos wyrecytował:
"Będziesz u celu za 5 godzin i 10 minut".
Kurt szybko wyjechał na autostradę A2 i przyspieszenie wgniotło
Sabine w fotel.
- Przepraszam... - powiedział
Kurt kątem oka spoglądając na ruch jaki wykonała pasażerka.
Podczas jazdy
Webber praktycznie nie mówił, oparty o fotel zajmował się prowadzeniem i było widać, że jazda sprawia mu wiele przyjemności.
Berlin pojawił się za oknami samochodu dużo szybciej niż po pięciu godzinach zapowiadanych przez "głuptaka"...
W mieście
Kurt jechał znacznie wolniej, choć i tak pewnie powyżej przepisowych 50... Po kilkunastu minutach kluczenia po ulicach miasta dojechali do Paul-Lincke Ufer. Zatrzymał przy krawężniku i powiedział:
- Ten piaskowy, tam na przeciw. Za tym niewysokim ogrodzeniem. Budynek jest zamieszkany...
W budynku świeciły się jeszcze jakieś światła, pomimo tego, ze było kilka minut po północy...
Steven Visconti
Kilka minut po 18:00 telefon
Stevena rozdzwonił się - numer wyświetlił się jednak aparat nie zidentyfikował go jako żadnego zapisanego kontaktu.
Odczekał kilka sygnałów i odebrał.
- Tu
Markus Stein. Przypomniałem sobie trzeci adres, a właściwie to kto mieszka pod trzecim adresem... Chciałbym, aby Pan tam podjechał, przyjrzał się mieszkaniu, a najlepiej wlazł do środka pod byle pretekstem i sprawdził czy wszystko jest OK. Do zmroku jest pan bezpieczny... Musze kończyć. Będę dostępny za jakieś 6 godzin, jak wysiądę z samolotu. Do usłyszenia.
Rozmowę rozłączono zanim
detektyw zdołał o coś zapytać.