Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-03-2009, 22:07   #377
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Muzyk pogrążony w swoich myślach o mało co nie wpadł na Ortegę czekającą na niego przed dworkiem Księcia. Wyglądał na zaskoczonego jakby kobieta wyrosła niespodziewanie z ziemi. Skinął głową na przywitanie i zanim się odezwał zmieszany wyraźnie swoim brakiem uwagi, poprawił wpierw szal nieudolnie zasłaniający jego zdeformowaną twarz i nałożył kapelusz, który z oczywistych względów musiał trzymać podczas biegu w dłoni.

- Co się stało z Marry? Co… zrobiła? – zapytał spokojnie, odzyskując pewność siebie. – Nie chciałbym rozmawiać na ten temat przy Księciu i nowych. Proszę. – wyjaśnił pośpiesznie, choć nawet nie wiedział ilu z nich przeżyło dzisiejszą walkę. Nie dbał o nich, teraz pragnął jedynie dowiedzieć się co też mogło sprawić, że ta wredna kobieta znalazła się w tarapatach.

- Dobrze, że jesteś – szepnęła konspiracyjnie Ortega , przy czym w jej tonie dało się wychwycić coś na kształt ulgi. - Mam ci sporo do opowiedzenia, ale najpierw muszę doprowadzić się do ładu. Chodź.

Kobieta dosyć spontanicznie ujęła obleczoną w rękawiczkę dłoń Nosferatu i pociągnęła go za sobą do wnętrza Elizjum, a później dalej, wprost do damskiej łazienki. Tam oparła się dłońmi o kant umywalki i zagapiła przez moment na brudne mokre plamy pozostawione przez jej buty na lśniących kafelkach. Wyglądała na mocno czymś przejętą. Oddech nadal miała nierówny po ostatnim szaleńczym biegu, a dodatkowo rozglądała się paranoicznie wokół siebie jakby się spodziewała, że ktoś zaraz wyskoczy na nich zza rogu. Niedbałym ruchem wyjęła z kieszeni telefon komórkowy i wykręciła znajomy numer. Po dwóch sygnałach w słuchawce rozległ się męski głos a kobieta rzuciła sztywne polecenie:
- Simon, musisz mnie niezwłocznie odebrać z Elizjum. I przywieź mi jakieś ubranie na zmianę. Czekam.

Gdy tylko gorąca woda trysnęła z kranu silnym strumieniem lustro niemal natychmiast zaczęło zachodzić parą, co Ortega przyjęła z wdzięcznością, ponieważ nie musiała oglądać się w tak fatalnym stanie. Zakasała rękawy i zaczęła gorliwie zmywać z twarzy i szyi brunatno czerwone zacieki. Miała nadzieję, że szum wody sprawi, że Karol nie wychwyci drżenia w jej głosie. Faktem było, że dzisiejszej nocy Mercedes zatraciła zupełnie swój luz i spokój, a i w tonie głosu nie dało się wychwycić śladu typowej dla niej drwiny czy lekceważenia.

- Miałam właśnie spotkanie z niejaką Sashą Vyrkos. To stary, i jak mniemam potężny wampir, który obecnie jest w posiadaniu kamienia żywiołu ognia. Ona, lub też on, nie potrafię w tym przypadku sprecyzować płci, zabrała Marry i nieźle ją przy tym przypiekała. Z tego co wywnioskowałam chce jej kamienia, ale problem z kamieniami sprowadza się do tego, że nie można ich przejąć siłą a jedynie prawowity właściciel może dobrowolnie go komuś przekazać. Marry widocznie nie chciała współpracować ale Sasha liczy na to, że jest jeszcze szansa by zmieniła zdanie. Za twoją sprawą. Myśli, że przekonasz Marry, choć osobiście mam wątpliwości czy ktokolwiek jest w stanie wpłynąć na tą kobietę.

Woda skapująca z twarzy nieco Mercedes otrzeźwiła. Sięgnęła po ręcznik w kolorze śnieżnej bieli i przyłożyła go do czoła stojąc tak dłuższą chwilę w kompletnym milczeniu i próbując poskładać myśli.

- Masz pojawić się jutro o północy na szczycie Hekla. Tam 140 metrów od schroniska turystycznego na północny-wschód w górę znajduje się ponoć jaskinia. Tam będzie czekała Sasha. Ona nie kryła nawet, że chodzi jej wyłącznie o kamienie Karolu. Wyobrażasz sobie do czego będzie zdolna jeśli zgromadzi wszystkie cztery? Chyba jesteśmy zgodni, że nie możemy jej na to pozwolić? Vyrkos jest potężna, w dwójkę nie damy jej rady. Sprawę komplikuje jeszcze fakt, że jutro przylatuje mój wampirzy ojciec i jeśli osobiście nie odbiorę go z lotniska będzie potwornie niepocieszony. Mogę poprosić Shizu żeby odwlekła wszystko w czasie a ja dołączyłabym później, ale... to nie zmienia faktu, że sami nic nie wskóramy. Niemniej jeśli zechcesz abym tam z tobą pojechała - zrobię to. Przemyśl to dokładnie. To twoja sprawa i nie chcę się do niej wtrącać… Załóżmy nawet, że uda ci się przekonać Marry, ale ratowanie jej kosztem utraty kamienia to też nie jest dobre rozwiązanie. Jeśli Sasha podporządkuje sobie wszystkie żywioły, a jej determinacja mówi mi, że to całkiem realne założenie, to wtedy wszyscy możemy sobie zacząć kopać dołki na starym przyjaznym cmentarzu i przeczekać kilka następnych dekad głęboko pod ziemią.
 
liliel jest offline