Zakhar skręcił w las i po chwili zniknął między drzewami. Herluff prowadząc Ciapka za uzdę wyminął elfa, którego koń znacząco zwolnił kroku. Zrównał się z obojętnym na wszystko Styrgreistem i dotrzymując mu kroku, razem podeszli do barda Jaśmina.
Swoją drogą, czemu Ci bardowie wymyślają sobie takie przydomki. Jaskier, Jaśmin... głupie.
Przed nimi, w strugach deszczu znajdowało się czterech mężczyzn i kobieta. Dwóch na koniach, dwóch innych pomagało kobiecie wstać. Na zawołanie barda znieruchomieli. Jeden z konnych podjechał kilka kroków do przodu. - Kennet i jego wesoła kompania!... - A gdzie w taką pogodę, jeśli wolno spytać? - zapytał Herluff mimochodem, mijając Kenneta i bacznie obserwując swoje nogi, tak aby nie wpaść w co większą kałużę. Ciapek posłusznie dawał prowadzić się za uzdę. |