Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-03-2009, 17:30   #63
Hawkeye
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Detektyw podniósł się z łóżka, na którym do tej pory leżał oglądając jakiś głupi teleturniej w telewizji i zaczął się przygotowywać do wyjścia. Nie mógł powiedzieć, że lubił Steina. Właściwie to mu niezbyt ufał i oczywiście miał ku temu odpowiednie powody. Jednak jak sam zauważył, nic nie dzieje się przypadkowo. A cóż ten akurat konkretny przypadek, z pewnością nie był wyjątkiem potwierdzającym regułę.

Mimo wszystkich tych jakże ważnych przyczyn, chciał sprawdzić to mieszkanie, także dlatego, że mu się nudziło. Nie lubił bezczynności, a ostatnie parę godzin było istną katorgą. Był człowiekiem czynu, człowiekiem akcji ... nuda by go pewnie zabiła.

Ruch o tej porze jakby zelżał, dlatego dojazd na miejsce nie zajął mu dużo czasu. Stara kamienica całkiem nieźle się prezentowała, korytarz był czysty, zadbany i dobrze oświetlony. Wspinając się po schodach do mieszkania czuł się dziwnie. Jakby tu nie pasował, w końcu od wielu lat spędzał czas raczej w tych gorszych częściach miast, czy nawet w tych "gorszych" częściach świata, a tutaj ... no cóż, to nie było miejsce, w którym mógłby znaleźć poszukiwanego przestępcę.

Kilka razy zapukał do drzwi, jednakże nie doczekał się odpowiedzi. Jednakże wiedział, że takie coś go nie powstrzyma. Z kieszeni wyciągnął wytrychy i kilkoma sprawnymi ruchami otworzył zamek. "Powinni, więcej zainwestować w zabezpieczenia" przeszło mu przez głowę.

Wszedł do mieszkania, zamykając za sobą drzwi. W korytarzu od razu zwróciło jego wzrok jedno ... krew. Momentalnie i automatycznie przywarł do ściany, a jego ręka powędrowała ku kaburze z pistoletem. Wszystkie te ruchy wykonał jak maszyna.

Ostrożnie posuwając się przy ścianie ruszył za śladem krwi, który zaprowadził go prosto do kuchni. Wpadł do środka z wycelowaną bronią. Od razu zauważył mężczyznę leżącego na podłodze w kałuży krwi. "Kurwa" pomyślał i schował pistolet. Po krótkiej chwili Visconti był już przy nim i próbował go uspokoić, a także zatamować krwawienie.

"Jest z nim źle" ocenił stan wyjmując komórkę i dzwoniąc na pogotowie. Czekając na przybycie łapiduchów ocenił sytuację. Na stole leżał zakrwawiony nóż, a okno było otwarte. Poza tym żadnych innych śladów.

Na początku oczywiście lekarz chciał wezwać policję, ale legitymacja Stevena i jego historyjka: "Miałem porozmawiać z nim w związku z prowadzoną przeze mnie sprawą" wystarczyło, aby przekonać go do nie robienia tego. Szybko odjechali, Visconti obawiał się jednak, że dla faceta jest już za późno. Potrzebny byłby cud, a i tak nie wiadomo, czy przez resztę życia nie będzie jakimś warzywkiem.

Cóż trzeba było skończyć te dywagację i zacząć przeszukanie. W domu znalazł miskę i smycz psa, ale nigdzie nie było widać zwierzaka. Było tam też trochę kobiecych rzeczy. Oprócz tego jedynie ciekawszym pokojem, było jakieś archiwum. Prawdopodobnie nie używana od kilku lat, dokumenty były oczywiście w jakiś sposób zaszyfrowane.

Na stoliku w sypialni leżały dwa listy, jeden z kancelarii prawniczej, a drugi zaadresowany do Sary Bauer z Galerii Rosenthal. Z listem z kancelarii detektyw ruszył do kuchni, gdzie ostrożnie otworzył go nad parą z kuchenki.
Po odrzuceniu całego tego bełkotu prawniczo - formalnego udało się dowiedzieć coś ciekawego: "działając z polecenia naszego klienta zapraszamy na spotkanie dotyczące pańskich spraw rodzinnych. Spotkanie odbędzie się w poniedziałek o godzinie 17:30 w siedzibie naszej kancelarii". Było jednak za późno, żeby tam jechać, poza tym wątpił żeby udało mu się coś tam ugrać.

Z mieszkania zabrał nóż wkładając go do plastikowego worka. Następnie zaczął pytać sąsiadów o mieszkającą tam parę. Dowiedział się, że w Niedzielę była u nich jakaś awantura, potem słychać było trzaśnięcie drzwiami i bieg po schodach. Wyglądało na to, że ich związek zakończył się w dość burzliwy sposób, a Leader postanowił ze sobą skończyć. Wszystko było całkiem logiczne, a i tak czuł, że coś jest nie w porządku.

Po wyjściu z mieszkania na świeże powietrze udał się do stojących nieopodal budek. Wybrał numer Kasandry i z Irlandzkim akcentem powiedział:

-Witam. Chyba mnie pamiętasz -

- Chyba... nie. - połączenie skasowane

Ponowny telefon i znowu dość nieudana rozmowa:

- Słucham?

-Miałem sprawdzić pewne mieszkanie, albo raczej to co się dzieje z mieszkającymi w nim osobami. A nie działo się dobrze. Muszę znaleźć kontakt z pewna osoba i muszę soc sprawdzić w laboratorium, a myślę, ze jesteś najlepsza osoba, aby obecnie to załatwić

- Przepraszam, ale chyba mnie pan z kimś myli. Żegnam - rozmowę skasowano.

Być może zbyt długo pracował dla firmy, być może był przyzwyczajony do takiego typu rozmów. Widać jednak trzeba było zmienić strategię. Przeszedł do drugiej budki i wybrał numer.

-Stein prosił mnie o zbadanie mieszkania, niejakiego Leadera, facet podciął sobie żyły, potrzebuje pewnej pomocy- powiedział do telefonu gdy dziewczyna ponownie odebrała

- Pomocy w czym?-

-Facet podciął sobie żyły, a przynajmniej tak to wygląda. Znalazłem tam jednak dziwny nóż, który chciałbym poddać analizie. Potrzebował bym dostępu do laboratorium

- Dobre laboratorium jest przy TatterStrasse 13. Albo tam będę, albo zorganizuję coś, aby Panu to przeanalizowali. Coś jeszcze?-

-Tak. Musze jeszcze znaleźć niejaka Sare Bauer, albo spróbować się z nią skontaktować.-

- Po co?-

-Była partnerką tego faceta. Może chciałaby to wiedzieć. A dwa, ze chciałem ją zapytać o jeszcze kilka rzeczy do niego się odnoszących. -

- Możemy coś spróbować na miejscu... Coś jeszcze?-

-Nie-

- Do usłyszenia. - rozmowę rozłączono

Szybka i profesjonalna rozmowa. Na cóż więcej mógł liczyć, lub cóż więcej mógł pragnąć. Wsiadł do samochodu i ruszył w drogę do laboratorium.

Budynek laboratorium był dość nowoczesny.


Jednak detektyw nie miał czasu na podziwianie widoków. Wysiadł z samochodu i ruszył do wnętrza. W środku zauważył strażnika pilnującego drzwi, a także opierającego się o biurko rudego mężczyznę:



-Miałem się tutaj pojawić - powiedział Steven na wstępie

- No Name Man... Co jest do obejrzenia? - mężczyzna oderwał się od kontuaru i zrobił krok w kierunku Viscontiego.

Detektyw wyciągnął torebkę z nożem i podał ja mężczyźnie -To-

- Ile osób tego dotykało? - zapytał rzeczowo.

-Prawdopodobnie tylko 1. Ja wziąłem go przez rękawiczki -

- Czyli dwie. - skwitował biorąc woreczek, tak, ze nóż swobodnie w nim zwisał. - czekasz tu, czy idziesz ze mną?

-Mogę pójść z tobą - odpowiedział spokojnie detektyw

- To zapraszam. - odwrócił się i podszedł do bramki zabezpieczonej elektroniką przyłożył kartę i przepuścił detektywa przodem. kilka kroków do kolejnych strzeżonych elektroniką drzwi, winda, kolejne drzwi z elektroniką. Wnętrze raczej przypominało luksusowe apartamenty niż biura. Mężczyzna wszedł do jednego z pokojów - jak się okazało sporego laboratorium. Podszedł do zestawu audio i wepchnął do czytnika jakąś płytę, chwilę później dźwięki czegoś elektronicznego wypełniły pomieszczenie.
- Ekspres jest tam, ciasteczek pewnie znów nie ma.- po tych słowach podszedł do stołu i zaczął przyglądać się nożowi.

Cóż można było zrobić. Visconti zajął się parzeniem kawy, co mogło okazać się w obecnych warunkach bardo przydatne

Po chwili gapienia się w przedmiot zapytał: - Który certyfikat bezpieczeństwa Pan ma?-

Visconti delikatnie się uśmiechnął -A jaki ty masz? - zapytał bez ogródek

Mężczyzna nie oglądając się odpiął swój identyfikator i rzucił do tyłu. Trajektoria lotu była idealna, aby go złapać. Poza zdjęciem, nazwiskiem "Brad F. Vogel", jakimś kodem mozaikowym widniał napis "PV: E"
- Zakładam, że starczy. -

-Pięknie, pięknie. W takim razie mogę liczyć na dyskrecje - odparł detektyw, odrzucając mu plakietkę -Jestem NOC*-

- Wiedziałem. - Chwycił plakietkę, potężny ekran komputera pokazywał praktycznie identyczny nóż.

Wrócił do stołu i wyrzucił nóż z woreczka... Zaczął coś mamrotać pod nosem, ale nie zajmował się niczym konkretnym. po chwili uśmiechnął się.

-Coś ciekawego? - zapytał spokojnie detektyw

- Tak. Odcisków pewnie nie będzie, ale spróbujmy... - ubrał rękawiczki i zabrał nóż. Widać, było, ze gość zna się na rzeczy.

Steven postanowił na razie mu nie przeszkadzać, później zapyta się o wszystko. Teraz przyglądał się jego pracy

- Mam podzielną uwagę. - powiedział po chwili - Odcisków nie ma... DNA pewnie też nie będzie, z wyjątkiem DNA ofiary... Co Pana tu sprowadziło... z Bostonu?

-Sprawy zawodowe - odpowiedział krótko -Mówisz, ze nie ma odcisków, ani DNA, coś jednak odkryłeś, szczególnie, ze powiedziałeś "ofiarę"-

- Brak odcisków jest tak samo ważny jak ich obecność... DNA... - spojrzał na monitor - na nożu należy do Wiliama Ledera... Kur...na... - wybrał jakiś numer na telefonie: - Shadow dowiedz się do jakiego szpitala przewieziono kilka godzin temu Williama Ledera. Załatw przeniesienie go do Klinicznego, od trzech dni jest pracownikiem Trójki. Yep! - odłożył komórkę

- Innych śladów DNA nie ma. A ofiarę wnoszę po tym ... - wskazał na monitor przy którym przed chwilą pracował.

Detektyw rzucił okiem na monitor. Była tam jakaś lista z nazwiskami

-Co to za lista?- zapytał rzeczowo Steven

-Jak widać lista zdarzeń z użyciem takiego noża. Ten jest 22.-

-Pięknie, pięknie. Dlaczego ja zawsze muszę wpaść w niezłe szambo. Co do tego Leadera, to chłopak może już nie żyć-

- To prawdopodobne. - odparł i poddał nóż kolejnemu badaniu. Zakreślił jakieś kratki w dokumencie wyświetlanym na monitorze

-Coś jeszcze ciekawego?-

- A co jest ciekawe? Dla Pana?

Steven popatrzył na młodzieńca -Nie uwierzyłbyś -

- Może jednak? Wiara nie ma nic do rzeczy przy faktach. One istnieją niezależnie od wiary...-

-Ciekawi mnie jak ktoś zdołał go zamordować nie wchodząc do mieszkania, jak zdołał mu tak idealnie podciąć żyły -

- Musiał wejść do mieszkania. Żyły to nic trudnego, wystarczy trochę wiedzy z medycyny i trochę siły... Musiałbym widzieć miejsce zdarzenia wtedy mógłbym powiedzieć więcej... -

-Możemy tam pojechać -

- Dobrze... Ten nóż powiedział już wszystko... - wyjął odpowiedni kartonik po czym zastanowił się - To było badanie na zlecenie... - Przyłożył palec do monitora i drukarka ożyła - Wziął kartki i razem z nożem zapakowanym do worka podał detektywowi. - Proszę.

Detektyw wziął wszystkie rzeczy i szybko przeglądnął podane mu kartki. Dokument stwierdzał, że nie znaleziono żadnych odcisków, DNA zidentyfikowane jako W. Leder, nóż wykonany metodą chałupniczą (kuty ręcznie), skład chemiczny, etc, etc. Pełen komplet badań łącznie z toksykologią (też nic)

-To chodźmy do mojego samochodu zawiozę na miejsce-

- To zależy co chcesz wiedzieć... Ja ogólnie sypiam...

-Każdy sypia. Bylem na miejscu zbrodni i nie widzę możliwości żeby wszedł do środka, chyba ze przez otwarte okno, ale to dość wysoko-

- To nie zawsze jest przeszkoda... Chodźmy jeszcze gdzieś... - otworzył drzwi z laboratorium wyraźnie wypraszając Stevena ze środka

Visconti ruszył we wskazanym kierunku trzymających teraz większa kupkę rzeczy

Kolejne zabezpieczone drzwi na końcu korytarza, schody do góry i kolejny zabezpieczony korytarz. Przyłożył kartę do szerokich drzwi w połowie korytarza i wszedł do środka przepuszczając detektywa przodem. Pomieszczenie oświetlane było tylko kilkunastoma 51" monitorami LCD zawieszonymi na bocznej ścianie, po lewej stronie, po prawej na dziwacznym fotelu leżała postać z goglami VR na oczach i mikrofonem przy krtani. Na wprost drzwi wisiał jeszcze jeden ekran LCD. Na oko jakieś 130 cali.

- Nie grać. Pracować! - powiedział Czerwonowłosy w przestrzeń

- Czego? - głos ewidentnie dochodził z głośników umieszczonych gdzieś w pokoju.

- Lederowi załatwiłem już przeniesienie. Telefon jego żony jest wyłączony, leży na stacji metra 72. Zgubiła go jak wsiadała do pociągu. Obecnie jest poza Essen. Czego potrzebujesz, bo jestem trochę zajęty - jeden z LCDków rozjarzył się jakąś grą komputerową. - Jak widać.

-Co do ... - wyrzucił z siebie zaskoczony Visconti

- Masz na której kamerze budynek? Do, panie No Name?

- Nie, ale mogę Ci go wygenerować. Rudy, jego nazwiska nie chcesz? -

- Nie. Mam to gdzieś. To problem Gota nie mój. - Spojrzał na Stevena - Co do....?

-Nic - odpowiedział lekko zdziwiony tym wszystkim Steven, chociaż po przeżyciach ostatnich dni, to było całkiem normalne -Niezłe studio

- Dzięki. Podatnicy zapłacili... Masz budynek. Rekonstrukcja z blueprintów, zdjęć i kilku innych danych. Nie jest chroniony żadną kamerą, ani monitoringiem elektronicznym... No gdzie idioci. Lewym mostem!!! Lewym. - Które to mieszkanie - Rudy podniósł jakąś bezprzewodową klawiaturę - lewe czy prawe? Bo rozumiem, ze ostatnie piętro...

-Prawe -

Kilka kliknięć w klawiaturę odrzuciło lewą część budynku powiększając prawą.

- Już widzę, że to się da... z dachu. Parapety mają po 25 centymetrów szerokości... da się na nich utrzymać...-

Stevenowi wydawało się, że to nie jest wykonalne, chyba, ze ktoś w ogóle nie odczuwałby strachu.

-Macie jakieś podejrzenia, kto to mógł być?- zapytał mimo wątpliwości detektyw

- Tak.-

-Świetnie powiecie mi, czym mam bawić się w zgaduj zgadule?

- Myślę, że nie powinieneś się do tego mieszać.

-Wszyscy mi to mówią, jednak mam jakieś dziwne skłonności nie słuchania dobrych rad

- To twój problem.

-Z pewnością, co nie znaczy, ze nie możecie mi powiedzieć

- Wręcz przeciwnie. Dokładnie to znaczy. Shadow, baw się. Ja idę spać. Odprowadzę Pana, panie NoName... Yep!-

Wzruszenie ramionami -Jak tam sobie chcecie- powiedział zrezygnowany detektyw

Rudy wyszedł z pomieszczenia i odprowadził go do holu na parterze. Kiedy otworzył ostatnią bramkę i wypuścił detektywa do ogólnodostępnej strefy powiedział:

- Osobiście nie znoszę ludzi, którzy sami coś ukrywając starają się wyciągnąć informacje. To, że powiedziałem ci tyle jest tylko zasługą tego, że mnie o to osobiście poproszono... Sam nawet bym z tobą nie rozmawiał. - odwrócił się nie czekając na reakcję, czy pożegnanie.

-Taką niektórzy mają pracę - Na tą ostatnią uwagę rudy nie zareagował. Visconti ruszył w drogę powrotną do hotelu. Napisał krótkiego smsa do Steina, z prośbą o kontakt, a potem udał się w objęcia morfeusza ...

---------
* NOC -> Not Officially Classified -> Tutaj oczywiście użyty odpowiedni skrót w języku Niemieckim, nieznajomość sprechania nie pozwala mi jednak na napisanie odpowiedniego skrótu
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline