Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-03-2009, 09:08   #10
deMaus
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
Po ucieczce z tuneli Mesto, przeniósł się na tył grupy, aby zabezpieczyć tyły przed ewentualnym pościgiem. Po dotarciu w bezpieczniejsze miejsce, pierwszą rzeczą jaką zrobił, było zbadanie bransolety, starał się zrobić to jak najdokładniej, następnie obejrzał z kim przyszło mi wyruszyć na te samobójcze misje. Cieszył się chyba najbardziej z Voroxa, miał wiele razy okazję stawać przy nich do walki i był teraz szczęśliwy, że jeden z nich jest tu. Zwłaszcza, że niema broni. Obejrzał się dookoła wypatrując, czy niema jakiegoś odpowiedniego drąga, choć wiedział, że znalezienie czegoś, co nadawało by się do walki, będzie graniczyć z szansą, znalezienia statku do miasta. W tym czasie, słuchał co mówi reszta jego nowego oddziału.
Dwóch szlachciców i do tego jeden Hawkwood, gorzej być nie mogło, nie chciał być zmuszony, aby ich zabić na samym początku. Z drugiej strony, nie miel teraz żadnej broni, więc miałby olbrzymią przewagę.
Następnie przedstawiła się kobieta, pewnie z gildii, zwłaszcza, że marzyła o byciu komandorem, i ten jej towarzysz.

No cóż, wróćmy do sprawy Hawkwooda, może o mnie nie słyszał. Najlepiej sprawdzić jego reakcję, dlatego odezwał się silnym głosem, takim który w samym brzmieniu przywykł do tego, że rozkazy które wydaje, są wykonywane.
- Mówcie do mnie Mesto, - po wypowiedzeniu patrzył uważnie na młodego hawkwooda - dobrze by było, abyśmy poznali swoje mocne strony, tak abyśmy choć trochę wiedzieli na co możemy od kogo liczyć.
Jeśli chodzi o mnie, uznajcie mnie za żołnierza. -
Doszedł do wniosku, że ma na razie potrzeby, aby mówić im gdzie służył w armii.
Nagle Vorox powiedział, żeby lepiej z tą znikać. A ten co wcześniej milczał ruszył do w kierunku wskazanym przez Voroxa i określonym jako miasto.
Mesto poprawił swój płaszcz, i przykrył dokładniej pancerz. Miał zbroję jako jedyny i nie wiadomo czy to temu czy z innych powodów, nie wydawał się marznąć tak jak inni, choć może tylko udawał.

Droga do miasta okazała się długa, utrudniona przez zamieć. Po drodze, część zaczęła dyskutować o zdjęciu bransolet. Głupi pomysł, bo jeśli Mesto dobrze sądził, to starzec dotrzyma umowy, a bransolety to pewnie jego zwyczaj ubezpieczenia wszystkiego. Gdy tam jednak dotarli, trzeba było robić coś dalej.

- Proponuję, aby każdy z nas udał się po to co uzna za konieczne, na takiej wyprawie, a następnie spotkamy się w porcie kosmicznym. ktoś zna tę Walkyrię? Może wy panowie szlachcice macie jakieś kontakty w swoich domach rodowych? Myślę, że możemy się spotkać, w kantynie przy porcie kosmicznym, za jakieś pięć godzin. -
 
deMaus jest offline