Bezsilność, gniew i strach. Panika.
Ciało Młodego odmówiło na chwilę posłuszeństwa, zapędzając się w czystą panikę. Twarz wykrzywiona w grymasie, dłonie obejmujące czaszkę i zaciśnięte w bezsilnej wściekłości oczy. Łzy, jedna po drugiej, opadły na podłogę.
Nagle Paweł zerwał się na równe nogi. Sprawdził raz jeszcze broń, łykając gorzkie łzy jak tabletki.
"Wóda..." - zacisnął oczy. "Kto to powiedział? Kto podsunął tę myśl? To nie mogę być ja..."
Szybkie przeczesanie włosów, pociągnięcie nosem i wytarcie rękawem oczu.
"Nie dziś. Dziś mnie nie dostaniecie!"
Spoglądając z obawą na drzwi, niczym na otwór jaskini potwora, z której zaraz wypełznie coś obrzydliwego, paraliżującego zmysły i dobierającego rozum. Coś, co może przybrać każdą postać.
"Ty nie żyjesz... To sen! Koszmar! Wydostanę się z niego!" - myśli kołatały się po głowie, kiedy świeże wspomnienia ojca, który w jakiś cudowny sposób żyje, znowu odnalazły drogę do świadomości.
Znowu podchodzę do okna, otwierając je i zręcznie przez nie przełażąc. Na podwórze. Tak jak robiłem to setki razy.
"Jeśli ktoś mnie zaczepi, znowu każe iść do łóżka i brać coś na uspokojenie to zabije!" - ręka sama powędrowała na nóż, a nogi same prowadziły do domu Joaśki.
__________________ "All those moments will be lost... In time... Like tears... In the rain. Time to die." |