Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-03-2009, 22:04   #387
Hawkeye
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Po przebudzenia ogarnęła go panika. Długo próbował się poruszyć, tocząc dziwną mentalną walkę ze swoim ciałem. Jego myśli krążyły po głowie jak oszalałe ... ruszyć się, ruszyć się ... ratunku ... nie, to niemożliwe ... pomocy ... ruszyć się. Nie wiedział ile trwał w tym stanie szaleństwa, ile czasu mogło minąć, sekundy, minuty, dni, miesiące czy lata? Czas nagle przestał mieć jakiekolwiek znaczenie, młody wampir nie potrafił uświadomić sobie jego upływu, stan w którym nagle się znalazł doprowadził go do całkowitej paniki.

Jednakże zaczął się w końcu uspokajać. Musiał zebrać całe pokłady swojej odwagi, a jednocześnie był to chyba jednej z bardziej heroicznych wyczynów, w jego krótkim życiu i jeszcze krótszym nie życiu. Spróbował przypomnieć sobie wszystkie słowa swojego ojca, nie zważając uwagi na napis zawieszony nad nim. Z tych informacji, które posiadał mógł wysnuć wniosek, że ktoś postanowił wbić kołek w jego serce. Piękna tortura, był człowiekiem czynu, zabrali mu tą możliwość przykuwając do jednego miejsca, ale pozostawiając zdolność myślenia, aby jak najdłużej mógł tkwić w samotnych rozważaniach o swoim położeniu ... był również indywidualistą, który polegał na sobie ... tą możliwość również mu zabrali, nie miał szans się z tego sam wykaraskać, był bezbronny jak dziecko, zdany na łaskę i niełaskę kogokolwiek, kto go znajdzie w tym miejscu ... to było bardzo upokarzające.

Gdzieś z oddali dobiegły go kroki. "Przyjaciel czy wróg?" zadał sobie pytanie, które być może nie miało w obecnych okolicznościach żadnego znaczenia, a być może było również trochę głupie? Któż bowiem mógł być jeszcze przyjacielem Alexa? Nawet jego własny klan, będzie od tego co zrobił patrzył na niego inaczej ... tylko nie ojciec. Rewolucja wymaga jednak poświęceń, każdy potrzebował wizji dla której mógł umrzeć. Jeżeli w dążeniu do wyższych celów, trzeba było zrobić coś strasznego było to wiele warte.

Tymczasem Artur po drodze, w desperacji, zaglądał do wszystkich pokojów. I bardzo dobrze się stało, gdyż w jednym z nich znalazł kolejną zakołkowaną postać.
- Donovan! Ciebie też dopadli?- szybko podbiegł do Brujaha i wyszarpnął z niego kołek. Momentami zastanawiał się, czy nie należało zostawić księcia zakołkowanego, ale Alex wydawał się być rozsądniejszy. Mimo że z gangu - Nie wiedziałem, że tutaj nocowałeś. Cały jesteś? Widziałeś coś? Wiesz coś o Singu?-

-Nic nie widziałem. Czy wiem coś o Singu? Uciekł wczoraj w nocy, jednym z samochodów. Nie moglem go ścigać, bo zbliżał się dzień. Dzisiaj z jego odnalezieniem mogą być pewne problemy. Co z Księciem i jego córką? -
zapytał po odkołkowaniu nad wyraz spokojnie Donovan. Jednakże w jego sercu, grała wesoła muzyka. Miał jednak pewnych "przyjaciół". Malkavian zdawał się go nie oceniać, a to było wiele. Pomógł mu również, nie żądając nic w zamian ... kolejny plus dla tego człowieka.

- Księcia zakołkowali, już go uwolniłem. Ale Finney chyba porwali. Słuchaj, on czeka na mnie w sali tronowej. Chyba chce, żebyśmy ścigali porywaczy, ale na razie nie mam żadnego tropu. Zniszczyli monitoring i zabrali taśmy. Wiem tylko, że było tu ze trzech czy czterech ludzi. A córka księcia nawet się nie przestraszyła, tylko była czymś zaskoczona. Nadwrażliwość- wyjaśnił po chwili- chcę jeszcze sprawdzić pokój Singa i teren przed budynkiem. Masz jakieś inne pomysły?

Brujah powoli kiwnął głową -To ty jesteś detektywem. Cóż mogę więcej dodać. Wątpię, żeby chłopcy zostawili jakąś wizytówkę, ale może uda się coś zauważyć, co doprowadzi nas do nich -

- Sam w to nie wierzę, ale trzeba spróbować. Przy okazji, bo chyba jeszcze nie wiesz, w mieście pojawiła się jakaś potężna wampirzyca władająca żywiołem ognia, która najwyraźniej ma coś do nas. Będziemy musieli się sprężyć, jeśli mamy przeżyć kolejny dzień. Pójdziesz do Aligariego i przekażesz to co znalazłem? Ja zaraz dołączę.-

-Świetnie, ten świat zaczyna robić się coraz piękniejszy. Pójdę do księcia i powiem mu czego się dowiedziałem - odparł Brujah poprawiając swoje rzeczy.

Kiedy tylko znalazł się u Aligariego streścił mu całą rozmowę Portmanem. Sytuacja z wczorajszego dnia znów zmieniła się o 180 stopni. Współpraca z księciem nie była teraz wymuszona zawieszonym wyrokiem, nie była tylko i wyłącznie walką o życie. Mieli teraz wspólnego wroga, takiego który postanowił go upokorzyć i który będzie musiał ponieść najwyższą karę. Nie mógł sobie pozwolić na jakąkolwiek słabość. Nie teraz, nie w takich warunkach ... a to oznaczało walkę i współpracę z księciem i chociaż mu się to nie podobało musiał to zrobić. Walka o rewolucję będzie musiała poczekać, nie posłuży się ideom ginąc głupio ... a może uda mu się coś więcej uzyskać?

Wysłuchał krótkich uwag księcia i Artura nie odzywając się.
-W takim razie będę dostępny pod telefonem, gdybym był potrzebny -

Po tych słowach ruszył w stronę kryjówki Wampirów. Jednakże nie wchodził tam, nie chciał. Zadzwonił do swojego ojca, który nie kazał na siebie dłużej czekać. Donovan zdał mu relację z ostatnich wydarzeń. Po czym rzucił krótkie:
-Przepraszam, nie chcę cię narażać na jakieś nieprzyjemności z powodu rozmowy ze mną. Gdybyś mnie potrzebował będę pod telefonem - odwrócił się na pięcie i zniknął w mroku ulicy.

Motor stał na ulicy poniżej, sam Alex zaś podziwiał widok miasta z dachu jednego z wyższych budynków. Lubił tu przychodzić nawet za życia. Drzwi nie były raczej zamykane i nikt nie zwracał na nich uwagi, a było to wspaniałe miejsce do przemyśleń. Teraz młody wampir rozkoszując się chłodem nocy zastanawiał się nad kolejnym ruchem ...
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline