Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-04-2009, 20:28   #22
Terrapodian
 
Reputacja: 1 Terrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłość
Samotna łódka płynęła brudną rzeką pełną śmieci. Na samym dziobie stał staruszek z długim wiosłem, na czele którego powieszona była lampa naftowa, której w tych czasach nie znano, lecz nikt się tym specjalnie nie przejmował. Starzec miał twarz posępną, skrytą pod kapturem i jedynie jego oczy emanowały światłem wywołującym przerażenie. Mimo bezwietrznej pogody, strzępy płaszczu unosiły się pod wpływem wyimaginowanego powietrza. W końcu zauważył pomost do którego płynął. Z daleka dojrzał delikwenta. Leżał w jakimś szarym worku z którego wystawała jedynie jego głowa z parą oboli na oczach. Przewoźnik - Charon - od razu poznał któż to.

Był to polski wieszcz narodowy - Adam Mickiewicz.

Zastanawiało starca, dlaczego śpi, zamiast oczekiwać na przybycie przewoźnika. Mimo to zapakował zwłoki na swoją łódź. Zdjął również obole i schował. Jak się później okazało, koledzy Adasia zrobili mu dowcip i zamiast prawdziwych monet, na oczy położyli mu czekoladowe dukaty zawinięte w złotka. Jednak w tym momencie Charon tego nie wiedział.
- Mój mały przyjacielu... - szeptał czule do oziębłego trupa i zwierzał mu się.
Tak dopłynęli do bram Hadesu. Tam dwaj strażnicy w czarnych płaszczach oraz bladych, długich twarzach kłócili się między sobą.
- Ty mu powiedz... - szepnął jeden obserwując nadpływającą łódkę.
- Nie, ty... - odrzekł drugi.
Charon czuł w trzewiach, że dzieje się coś złego. Podpłynął i rzekł tak jak od tysięcy lat.
- Przepuśćcie mnie, capy.
Strażnicy spojrzeli po sobie ze strachem w oczach. W końcu jeden z nich zaczął;
- Charon, zostałeś zwolniony przez szefa - rzekł. - Nie potrzebujemy już przewoźników, bo modernizujemy system w zaświatach.
- Jak to?! Nie!!! - krzyczał Charon - Nie możecie mi zabrać pracy, którą tak kochałem!
Gdy tak się pieklił, łódka zachybotała i Mickiewicz wpadł w zimną toń rzeki.

Tonął tak w worku, gdy nagle się obudził. Zauważył w jakiej sytuacji, po czym używając skumulowanej energii psychicznej, wyzwolił się z przeszkody, po czym wypłynął na brzeg. Pod bramą toczyła się zażarta walka. Charon rozrywał na strzępy wybiegających z czeluści Hadesu żołnierzy. Stał tak we wnętrznościach i krwi, lecz nie miał najmniejszych szans, by wygrać. Adam Mickiewicz uciekł z tego miejsca.

- Drogie dzieci, oto stosowna nauka.
Ksiądz pochylił się nad dziatwą z księgą w ręce. W tym momencie ktoś wszedł do środka.
- Duch! - krzyknęły dzieciaki.
Rzeczywiście, nagły gość wyglądał jak straszydło. Blady, z rozczochraną czupryną, w wypłowiałym ubraniu.
- Ktoś ty?! Wyjdź, przepadnij! - krzyknął ksiądz.
- Ja? - zaczął przybysz, którym niechybnie był Adam Mickiewicz. - Umarły... Umarły dla świata.
Strzał przerwał monolog. Ksiądz w ręce trzymał pistolet prochowy. Mickiewicz spojrzał na podziurawione ubranie i powiększającą się plamę krwi. Wybiegł czym prędzej na dwór. Chciał tam znaleźć romantyczne miejsce do wyzionięcia ducha. Wówczas przypomniał sobie, że już przecież jest martwy.

- Oto przed państwem Harry Houdini! - krzyknął konferansjer.
Adam Mickiewicz znalazł w swym życiu nowe przeznaczenie. Został iluzjonistą. Nawet gdy jego sztuczki się nie powiodą, nie umrze, gdyż już jest umarły.
- Dzisiaj Houdini zostanie związany, wrzucony do pojemnika z kwasem nad którym zawiesimy czterdzieści ostrzy, które spadną po czasie - powiedział prezenter. - Houdini ma się uwolnić w ciągu dziesięciu sekund, następnie zje śniadanie na stoliku przed pojemnikiem, w przeciwnym razie wypuścimy dziesięć głodnych tygrysów.
Po udanym przedstawieniu, Mickiewicz stał mokry przed publicznością i kłaniał się. Kochał tą pracę.
- ...to jest lepsze niż pisanie pedalskich wierszy - stwierdził kiedyś w wywiadzie.
Jednak coś ciążyło nad nim. Było to piętno ojczyzny, która wciąż była zniewolona. W nagłym przypływie patriotyzmu ruszył do przodu, by jej pomóc. Niestety spadł ze sceny i złamał sobie kark.

Czarna wołga jechała powoli ulicą. Za kierownicą siedział starzec, który wypatrywał zwłok z obolami przy drodze. Nazywał się Charon...


***

Obrazek:

 
Terrapodian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem