"Pikawa"
"Najpierw zapierdalają nam Poznań, potem mordują nas na wojnie, a teraz jeszcze nie ruszą dupska do mnie..."- wymruczał Pikawa, poczym złożył swoją kuszę, schował ją do kieszeni i wysiadł z auta (zamykając oczywiście drzwi). Rozejrzał się wokoło- był tu chyba drugi raz w życiu- ostatnio poprostu przejeżdał, szukając tego gnoja, który ponoć dobierał się do jego Karoliny. Nie wiadomo czy to było prawdą- ona nic nie powiedziała, pewnie się bała. Ale dla pewności chłopak leży w rzece... No chyba, że zwłoki wyłowiono...
Mateusz wciągnął powietrze- czekało go ciężkie zadanie- nie dlatego, że jakoś specjalnie bał się Teków. Bał się siebie. Na myśl, co może się dziać z jego matką gdzieś w Niemczech wpadał w szał. Pikawa stał przed drzwiami i toczył jedną z najcięższych walk. Nie z Dzikimi, nie z zabezpieczeniami Teków- walczył z samym sobą. Ostrze wysuwało się i wsuwało do wnętrza jego ręki... Mógł przecież tam wpaść, zacząć machać ostrzami- wybiłby tylu Niemców, a może by nawet przeżył? Nie, to nie ma sensu... Wziął głęboki oddech i uderzył dwukrotnie w drzwi. Po chwili uderzył jeszcze dwa razy, i jeszcze...
__________________ Kutak - to brzmi dumnie. |