Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-04-2009, 13:47   #390
Latilen
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Mercedes Ortega & Shizuka Arakawa


Shizu widząc Tylera całego i zdrowego rzuciła mu się na szyję w geście powitania. Następnie wpakowała się do samochodu, gdzie mogła chwilę odsapnąć.

Kiedy ruszyli, zdawało jej się, że zapada w sen.

Skrzyp lodu w powietrzu bajkowy
puch i trzask zamykanego piruetu
zamarło jezioro


Pomimo zagrożenia, świat nadal był piękny. Islandia nadal stanowiła raj. Poniekąd.

Wtedy zagrzmiał telefon.
"Koniec. Pył. Śmierć. Zniszczenie. Lasalle już nie istnieje. To, czego obawiałam się najbardziej, przybyło. nie ma już Rolanda. Nie ma Lasalle'a. Pusto się robi. Przestronnie." dopadł ją sarkazm "Dlaczego? Ale dlaczego zapisałeś mi dom, majątek Stephena?" przymknęła oczy, aby jeszcze chwilę pomilczeć. Aby zebrać w sobie siłę i opanować się. "Może dlatego, że ja docenię ostatnią przysługę? A może przez przypadek?"

- Mamo, Lasalle nie żyje. Dzwonił jego kamerdyner.- głos miała spokojny, acz smutny. Spojrzała przez okno - Nie zdążył schować się w mroku, kiedy nastał dzisiejszy ranek.

Zdawało się, że skończyła. Ale Shizu tylko poczekała moment, aby Matka przetrawiła najgorszą część wiadomości.
- Jestem spadkobiercą połowy jego majątku, domu. W testamencie prosił mnie również, abym przyjęła na służbę jego kamerdynera.

Ortega wysłuchała Shizukę z całkowitym spokojem. Na wieść o śmierci Lasalla nie drgnęła jej nawet powieka. Mimika twarzy pozostała nieruchoma jak u sklepowego manekina. Jeśli w jej wnętrzu coś się teraz działo to żaden, choćby najmniejszy przebłysk emocji nie przedarł się przez maskę zobojętnienia. Jedynie dłonie zacisnęły się na kierownicy tak mocno, aż zbielały jej kostki a ścięgna napięły się do granicy wytrzymałości.

- Zostawił ci dom? - jej ton skrywał cień zaskoczenia, a może nawet rozczarowania. - Masz zamiar tam zamieszkać?

Nie poczekała nawet na odpowiedź córki bo nagle wdepnęła po prostu hamulec. Samochód błyskawicznie wytrącił całą prędkość a wszystkimi pasażerami solidnie szarpnęło. Zatrzymali się pośrodku absolutnej głuszy. Wokoło nie było śladu życia. Jedynie surowa islandzka przyroda. Martwa natura i trzy wampiry, równie martwe i zimne jak okoliczne skały.

Widoki mogłyby zapierać dech w piersi jeśli ktoś poświęciłby im nieco uwagi. Jednak Ortega nie patrzyła na nic, a może raczej patrzyła ale zdawała się nic nie widzieć. Jak oparzona wyskoczyła z samochodu i zatrzasnęła za sobą drzwi, wkładając w ten gest cały zalegający wewnątrz gniew. Pchnęła tak silnie, że nieumyślnie wzbogaciła blachę samochodu o parę wgnieceń. Shizuka oraz Tyler wyszli z samochodu lustrując ją zaniepokojonym wzrokiem.

- Skąd wiedzą, że to on? Może to wcale nie on? – krzyknęła Ortega po czym zaśmiała się w jakiś zupełnie obłąkany sposób. Chyba rzeczywistość jeszcze nie całkiem do niej dotarła. - Wczoraj z nim rozmawiałam, był jeszcze cały i zdrowy. To niemożliwe żeby... To po prostu niemożliwe... - zakryła twarz dłońmi i niespodziewanie osunęła się na klęczki.

- Mamo... - Shizu podbiegła do niej i objęła ją tak, jakby chciała ją schować, przed całym światem. Mogła pomyśleć, zanim otworzyła usta. Oczywiście, że mogła. Wtedy musiałaby skłamać Matce w oczy. Każde wyjście zakończono murem i uroczą wywieszką "ślepy zaułek".

- On... - i co powiedzieć? Że z pewnością nie żyje, bo była walka z tym cholernym Kaiem i kupka popiołu miała przy sobie jego przedmioty? A może zaprzeczać. Że to nie pewne, że może się pomylili... - Mamo chodź do samochodu, zmarzniesz tutaj. - ominąć to, czego nie sposób powiedzieć. Sposób dobry, jak każdy inny.

Dziwnym było jedynie to, że Shizu po prostu pogodziła się ze śmiercią kolejnego "starszego". A może to rodzaj wyparcia? Jej serce po prostu pęknie, jeśli zda sobie sprawę, że JEGO już nie ma. Na razie są daleko na jakimś zadupiu islandzkim. Żałobę postanowiła przełożyć na potem, kiedy już załatwi wszystkie sprawy.

Trwały w uścisku dość długo. W kompletnym bezruchu, połączone razem kurczowo niby rzeźba wyryta z jednego kawałka drewna. Ortega była potwornie zmęczona a ramiona córki wydały się nagle doskonałym miejscem aby odpocząć. Chyba pierwszy raz odkąd rozpoczęła wampirzy rozdział swojej egzystencji poczuła się zwyczajnie… stara.
Może to dobry moment aby odpocząć? – przemknęło jej przez myśl, a powieki, jakby na komendę zaczęły się nagle do siebie kleić. Oddech wampirzycy zwolnił i stał się spokojny, miarowy. Przez chwilę sprawiała wrażenie pogrążonej w płytkim śnie, ale wtedy dobiegł je zniecierpliwiony głos Nożownika.
- Musimy jechać. Czas nas goni…

Czas goni… Ortega przytaknęła i, nadal półprzytomna, wyplątała się z uścisku córki. Wierzchem dłoni przetarła dwie karmazynowe strugi, które zaczęły już przysychać na jej policzkach.

- Wybacz Shizu… Ja… zupełnie nie wiem dlaczego się rozkleiłam. W zasadzie prawie go nie znałam… - zaśmiała się wymuszenia, jakby chciała przekonać córkę, a także samą siebie, że w zasadzie nic wielkiego się nie wydarzyło. Ale przecież się wydarzyło! Wyraz desperacji i bezkresnego żalu malujący się na jej twarzy wyrażał to bezbłędnie.

Shizu nigdy nie była dobra w pocieszaniu. Raczej ją ciągle pocieszano. Czuła jednak, że jeśli cała ta historia z końcem świata się przedłuży to Matkę również straci.



"Nie, nie pozwolę ci się tak po prostu załamać. Choćbyś mnie potem z domu wyrzuciła. Tylko jak cię rozruszać?"

W tym czasie Ortega otrzepała ubranie i powłócząc nogami dowlekła się do samochodu oddając po drodze kluczyki Tylerowi.
- Ty poprowadź dalej, dobrze? – mówiąc to wysiliła się nawet na delikatny uśmiech. Jej wzrok ślizgał się po twarzach towarzyszy zdając się ich nie dostrzegać. Obojętność niczym miękka gęsta wata otuliła jej umysł. Może była naprawdę wykończona, a może… traciła zmysły?

W samochodzie milczała jak zaklęta. Na tylnym siedzeniu zwinęła się w kłębek niby wymarznięty kot i zapadła w niespokojną drzemkę. Wszystko uleciało jej z głowy. Powód ich wyjazdu, ostatnie zdarzenia w Reyku… Całość straciła na znaczeniu. Mercedes zapragnęła zaszyć się gdzieś i po prostu przespać całe zamieszanie. Zniknąć. Na kilka, może kilkanaście dekad. Odpocząć. Tak zwyczajnie, po ludzku odpocząć…

Shizu jak wcześniej usiadła na przednim siedzeniu. Rzucała tylko niespokojne spojrzenia w lusterko. Jej oczy skrzyżowały się z oczami Tylera. Może i nie potrafiła z nim rozmawiać jak Matka, ale wiedziała dokładnie, co jej zasugerował.


Odwróciła się i przyjrzała się kłębkowi, którym obecnie stała się dotąd dumna i dufna wampirzyca.
- Simon, zamieniamy się miejscami.
- powiedziała tonem nie znoszącym sprzeciwu. Już chciał się sprzeciwić, jednak zrezygnował kiedy twarz japonki zbliżyła się jego na kilka centymetrów. Nie miała ochoty się z nim kłócić.

To, co podczas jazdy jej nie sprawiło problemu, dla wyższego mężczyzny sprawiło nie lada kłopot. W końcu wszyscy znów siedzieli. Shizu położyła głowę Matki na swoich kolanach, przykryła ją swoją kurtką i zaczęła delikatnie gładzić po głowie.
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein

Ostatnio edytowane przez Latilen : 06-04-2009 o 13:50.
Latilen jest offline