Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-04-2009, 00:07   #3
Kata
 
Kata's Avatar
 
Reputacja: 1 Kata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputację
*Nihillara, Ukryty Pałac*


Nadszedł ten moment – usta starego drowa szybko i zwięźle układały słowa – Możesz opuścić ukryty pałac, Twoje szkolenie zostało ukończone. - Pajęczy Mag jakby zastanawiając się czy podjął odpowiednią decyzję wycedził spokojnie mierząc ją swoim głębokim spojrzeniem – czasu jest niewiele, idź. On wprowadzi Cię w szczegóły. Ja zaś mam jeszcze coś do zrobienia... - dodał już prawie sam do siebie.

- Tak jest - zadowolona uniosła brwi i czmychnęła do pokoju ubrać się odpowiednio na wyjście. Lubiła nosić się kusząco i elegancko, teraz jednak sytuacja była szczególna. Nie widzieli się od dawna, ręce same drżały mrocznej z podniecenia. Zaraz jednak zaczęły się obawy, czy mu się spodoba? Czy jest dalej „Jej” wyłącznym skarbem? Jak wygląda? Czemu cholera jasna mag mówił iż nie ma czasu?!
Każdy z tych szeptów jednak skutecznie zagłuszała tęsknota, marzyła by to usłyszeć od dawna i wreszcie nadążyła się okazja. Nil nie była jak większość mrocznych kobiet, denerwował ja system społeczny i polityka miasta. Nie miała ochoty uczestniczyć w wyścigu szczurów o władzę, czemu miała iść z góry utartym torem? Nie tylko to różniło ją od sióstr. Choć Nihillara Do'Urne potrafiła być zimna i nieczuła zjadała ją słabość do pewnego czarodzieja, w dodatku z innego domu, domu który walczył z jej własnym. Co gorsza zakochała się. Tak, wiązało ją uczucie które go nie sposób było zrozumieć w cieniach podmroku. Nigdy nie uważała mężczyzn za gorszych, lecz co sądziła a co robiła to dwie różne rzeczy. Może było coś w tej rodzinie...

***

Minęło już troszkę czasu odkąd mag kazał jej wyjść, powinna była jednak punktualność to nie była jej mocna strona. Zawsze chciała coś poprawiać, ulepszać, zmieniać w rezultacie wychodząc za późno. Otworzyła kufer, który aż zalśnił magią... jak i oczy Nil. Zawartość należała do niej, choć nie było dane jej wcześniej ich obejrzeć. Piękne i bogate ubrania, kamienie, jakieś bzdety wszystko to rodzinne pamiątki ocalone z rozgrabionego, zniszczonego domu mrocznej elfki.


Piękne białe kozaczki, uzupełnione szlachetnym, kusym strojem w tym samym kolorze i wstawkami z głębokiej, kontrastującej purpury. Naciągnęła na dłonie eleganckie cieniutkie rękawiczki, które sprawiły iż skóra zaczęła delikatnie, przyjemnie mrowić.


- Nie zapomniałaś o kimś? - słyszała kilka wyrwanych z bajki słów, Shivia – jej pociecha, mała pseudosmoczyca zwykła służyć radą przypomniała Nil że ktoś jej oczekuje. Spojrzała na siebie w lustrze pałacu, uśmiechnęła krótka inkantacja i była gotowa by go spotkać.

***

*Wieża Elvolina*

Gęste od zapachu kadzidła powietrze w pokoju maga zdawało się lekko dusić, a walające się po stołach i kątach książki wskazywały drogę do wielkiego umysłu.
Czarodziej siedział znużony pracą, przebierając piórem w dłoni oświetlanej przez słabo mrygającą turkusową świecę. Wyraźnie mu nie szło, ale co mogło zaprzątać głowę przystojnemu młodzieńcowi z bogatej rodziny? Zdawałoby się że nic gdyby nie zadręczony umysł który wmawiał mu że czuje słodką woń jej perfum. Odwrócił się łaknąc kłamstwa, lecz nic nie zobaczył. Zawiedziony wzrok który starał się przywyknąć do rozłąki wrócił na papier uszlachetniony wiedzą. Pióro wyślizgnęło mu się z ręki opadając na blat. Elvolin był zmęczony, nastroju też nie miał najlepszego. Zgubiony wzrok usypiał na ramieniu gdy usłyszał dziwne skrobanie, coś czego nie spodziewał się ani troszkę.
Tęsknił, jak zwykle w takich chwilach, szczególnie mocno przeżywał jej brak. Wzrok, słuch płatały mu figle jak i również węch... i ta charakterystyczna woń perfum. Uwielbiał ich aromat połączony z zapachem ciała Nil. Ale dlaczego miałaby … bał się rozczarowania. Tyle razy wstawał, otwierał drzwi i wyglądał, ale jak zwykle nikogo za nimi nie było. A on znowu wstawał i sprawdzał. Obawiał się także pułapki osobistych wrogów, których, jak każdy drowi czarownik, miał bardzo wielu. Teraz też przyszła myśl o niej, a wraz z nią zapach i ciche skrobanie. Czy to ona? Logicznie, ciężko było uwierzyć, żeby zjawiła się tak nagle, ale tylko w stosunku do Nil nie posługiwał się czysta logiką, lecz nadzieją. Wstał i gwałtownie podbiegł do drzwi otwierając je na oścież. Ujrzał tyle co na co dzień, czyli nic. Trzasnął drzwiami. Nie to chciał przecież zobaczyć. Poczuł się jak głupiec i nieco zirytowany wrócił się.. wtem zamarł. Dostrzegł jego pióro, unoszące się w powietrzu, po chwili opadające przy księdze niemrawo. Myśli maga chłodno i przezornie badały sytuacje.
Czar wykrycia magii nadałby się znakomicie, gdyby nie fakt, ze znaczna część rzeczy w pokoju lśniła magią. Nie tedy droga. Wykonał gest pośpiesznie inkantując jakiś czar, gdy po pokoju rozległ się jakiś drobny hałas, znikający tak samo szybko jak się pojawił. Wytężył wzrok, lecz nic nie zobaczył. Może to omamy...? Ale drowy z omamami ginęły szybko, a on miał zbyt wiele do stracenia. Przy piórze nie było nikogo. Ktoś się zabawiał, ale Elvolin nie lubił takich dowcipów. Nie wtedy, gdy był w podłym nastroju, a teraz był w podłym. Oczywiście, o ile to rzeczywiście dowcip, a nie subtelny atak wrogów.
Czarodziej inkantował już kolejne zaklęcie, gdy warga mu zamarła w bezruchu zaś moc uciekła czmychając na wszystkie strony, ukazując kruchość magii.
Na stronicy jego księgi, jego piórem namalowano serce, jego własne w tym momencie uderzyło mocno, przebudzając go z krótkiego szoku.
W pomieszczeniu zagrała melodia, ale nie jakaś zwyczajna to była ich melodia...muzyka która rozbrzmiewała gdy się poznali. Być może dla niego nie miało to zbyt wielkiego znaczenia, ale dla niej owszem. Mały kryształek obracając się na podłodze grał dla niego i dla niej. Elvolin dostrzegł kozaczek wystający zza biurka, tam właśnie siedziała ona cicho nucąc melodie piosenki.

Ty ... ty ... ty - Elvolin rzadko zapominał języka w gębie, ale właśnie teraz mu się to przydarzyło patrząc na dziewczynę, której nie widział od pięciu lat i do której tęskniło jego serce.
- Ty - wydusił wreszcie jeszcze raz i nie mogąc powiedzieć nic sensowniejszego przyklęknął przy niej i wziął w ramiona.
Mroczna roześmiała się miękko i nie przeciągając dłużej pocałowała go namiętnie, chwila się dla nich zatrzymała. Nihillara urwała pocałunek i spojrzała na niego ciepłym, pełnym tęsknoty wzrokiem, ale szczęśliwym. - Wróciłam - mruknęła rozkosznie się uśmiechając i oplotła ręce wokół jego karku, patrząc prosto w oczy.
Wróciła! dochodziło do niego powoli. Chłodny umysł drowa w tym jednym przypadku odmawiał normalnej współpracy. Wróciła! Wróciła. Naprawdę wróciła. To jej lśniące płomienną czerwienią oczy, w których iskierki tak lubił obserwować, jej delikatne dłonie obejmujące go i miękkość rozkosznych ust, które spoczęły na moment na jego wargach. To była ona. Chwila wątpliwości, czy ktoś nie chce uderzyć w niego wykorzystując fałszywy wizerunek ukochanej odpłynęła w uczuciu niesamowitej radości, która na chwile przytłumiła wszystko. Nie pomny na nic chwycił ja nagle na ręce i tuląc zatańczył wokół pokoju.
- Ukończyłam szkolenie, tęskniłeś? Miałeś jakieś inne? - nerwowo rozejrzała się po pokoju szukając oznak kobiety - Kocham Cię...! - wtuliła policzek do jego pierś.
- Przykro mi, ale chyba zapadła mi w serce tylko taka jedna, która wprawdzie zniknęła, ale teraz przyszła. A ponadto, także nie próżnowałem - uśmiechnął się. Kiedy jej nie było, brak ukochanej próbował ukoić pracą. Niespecjalnie pomagało, ale przynajmniej robił coś pożytecznego. - Mam całkiem przyzwoity zestaw nowych czarów i ... ch, do umberhulka z czarami, strasznie, strasznie tęskniłem - jego dłoń powoli przesuwała się po jej srebrnych włosach w delikatnej pieszczocie, podczas gdy druga mocno obejmowała w talii, jakby nie chcąc dopuści, bo kolejny raz odeszła.
- Pajęczy Mag powiedział że jestem głupiutka i naiwna, ehh.. nie zdałam wszystkich testów wzorowo. Grunt że jestem cała i zdrowa... - urwała na chwilę - ach tak więc nudziłeś się cały ten czas ogierze? - uśmiechnęła się kącikiem ust. - bardzo mi Ciebie brakowało..

- Dobrze, ze wróciłaś - rzekł prostu tonem pełnym pewności, a zarazem pasji, jakiego nigdy nie używał w kontaktach na zewnątrz. - Dobrze ... - na więcej słów nie starczyło czasu. Ich wargi zetknęły się kolejny raz. Tym razem znacznie wolniej, jakby przypominając sobie swój smak i delektując się sobą i swoim wzajemnym ciepłem. Delikatnie muskając, by po chwili połączyć się cała mocą, jakby chciały nadrobić stracony czas.
Jej ostre pazurki przenikając ubranie wbijały się w jego piersi. Chciała być jak najbliżej niego, a ogarniające ciało gorąco, oddech który przyspieszał z każdą chwilą i lekko drżące dłonie nadawały jeszcze pikanterii.

Jak to dobrze, ze miał na sobie tylko lekka tunikę, którą zakładał zwykle w Sorcere. Tu, gdzie był chroniony przez szereg czarów i magicznych alarmów.
Jednak pozwoliły one dać mu się zaskoczyć. – pomyślał Elvolin.
Czuł ją! Jej ostre paznokcie, które znaczyły ślad na jego ciele. Jeszcze chwile temu chciał z nią najpierw rozmawiać tuląc do serca. To nakazywał rozsadek. ale ten ustąpił natychmiast, gdy przytuliła się do niego. Całował. Czuł jak ich języki splatają się jak badają się we wzajemnej pieszczocie. A potem powoli, powoli jego usta zaczęły wędrówkę, delikatnie muskając twarz, oczy, policzki, aż zatrzymały się na smukłej szyi.

Jej uszka opadły, a twarz rozbłysła pełnym uśmiechem, kochała jego pocałunki i mogłaby być tak całowana cały czas. Jego zęby już niemal wpijały się w cudowny kark jego słodkiej kochanki ... a tymczasem zamiast ugryźć ją, znacząc malinę na jej atłasowej skórze, sam poczuł solidne uszczypnięcie w pośladki. Zabolało nawet, a na pewno wybiło z rytmu narastającego podniecenia. Warczenie zazdrosnej Shivi zabrzmiało rozkosznie. Skrzywił się, a potem wybuchnął śmiechem, któremu zawtórowała dziewczyna:
- Ech, ty zazdrośnico - zwrócił się do pseudosmoczycy. - Jak nie przestaniesz, to nie będę drapać cię po gardle, tak jak lubisz - i lekko zadrapał w rytm jej pomruków, żeby dobrze zastanowiła się, co może stracić. Widocznie wzięła sobie to do serca i zwolniła uścisk, wyswobadzając czarodzieja.

Nihillara przejechała palcem po jego ustach wodząc za nim jakimś rozmarzonym wzrokiem.
- Cieszę się że nic Ci nie jest, jak Ci mijał czas? Mówiłeś że nauczyłeś się nowych zaklęć mój czarodzieju, jakaż to magia? - wodząc końcem paluszka po jego wardze - Opowiedz mi co nieco, tak długo Cię nie miałam blisko.. chcę wiedzieć wszystko! - Zamruczała do niego słodko.

Och, jakże często grali w ta grę! Czasem ona jego, a czasem on ją pobudzał niemal do szaleństwa, by potem nagle zupełnie zmienić temat. By potem znowu wrócić do pieszczot, które sprowadzały kolejna fale podniecenia. Tym razem ona chciała dominować, ale obiecał sobie, ze tak łatwo się nie da. Usiadł na szerokim fotelu przyciągając ją do siebie. Już po chwili siedziała bokiem na jego kolanach opierając mu głowę na ramieniu:
- mów, proszę - tak bardzo, tak bardzo tęskniłam za tobą, za tym, żeby Cię móc dotykać, słyszeć, całować - Zaczęła leciutko wargami pieścić jego uszko. - Opowiadaj, proszę.
- Zostałem nauczycielem w Sorcere - szepnął czując powracające prądy podniecenia. - Skupiłem się na magii wywołań. Wiesz, żeby móc nas bronić, jeżeli zajdzie taka potrzeba i - wciągnął głęboko powietrze po mocniejszym przygryzieniu ucha - będziemy musieli stąd niedługo uciec. Zdaje się, ze powoli domyślili się twojej tożsamości. Mamy jeszcze czas, ale ... - kolejne ugryzienie i intensywne pieszczoty językiem zamknęły mu usta. Nie zastanawiając się dłużej objął ją i przytulił do siebie.

- Więc wpadliśmy w kłopoty? - kątem oka dostrzegła Shivie kładącą się na dywanie leniwie i prężącą pazurki. Delikatnie ssała jego uszko, kochała to robić. Podniecała ją myśl jak gra na jego emocjach, całowała je i lizała delikatnie. Po chwili bez ogródek zapytała - Idziemy do sypialni? - zmrużyła kocio oczy i zagryzła wargę uśmiechając się do niego, cała rozpalona.

Chciał odpowiedzieć, krzyknąć właściwie: Tak! Ale było zbyt późno, zbyt daleko, bo te kilka metrów do drzwi, gdzie stało wielkie puchowe łoże z hebanowego drzewa, wydawało się tysiącami mil. Dlatego zdołał wyszeptać tylko: za daleko, i jego dłoń oplatająca plecy dziewczyny powoli zaczęła posuwać się w górę i do przodu, tam, gdzie rubinowa brosza spinała stanik jej kusego stroju.
Delikatny materiał zsunął się z niej odkrywając nagie, jędrne i pełne piersi. Mroczna delikatnie wierciła się siedząc na nim, unosząc dłonie, jakby tańcząc co wprawiło go w niewyobrażalne podniecenie. Ujął jej twarde piersi w dłonie smakując i rozkoszując się nimi jak małe dziecko nową zabawką. Uniosła głowę, a gdy jego dłonie wodziły pożądliwie po jej pośladkach i lędźwiach docisnęła go do swojego dekoltu. Wszystko działo się tak szybko, ogarniało ich tak silne pożądanie, to czar namiętności. Wyprężyła się, fotel zachwiał i runeli razem na ziemię. Chwila strachu na którą nie było czasu spotęgowała pożądanie. Ona leżała na nim, a on płonął czując nacisk nagiego kobiecego ciała na sobie. Ich spojrzenia się spotkały...

- Pragnę Cię... - Dwa słowa z trudem uszły z ust mrocznej.

Brakowało mu rąk, brakowało ust, brakowało oczu. Chciał ją obejmować wszędzie, pieścić, wycałować każdy najintymniejszy zakamarek cudownego ciała, które oplatało się wokół niego. Chciał z nią ... chciał z nią wszystko, wszystko na raz. Tak bardzo tęsknił i tak bardzo cię cieszył, ze wróciła.
- Kocham Cię - wydusił z siebie gdy obrócili się podnieceni do granic ostateczności, a on pojawił się na górze.
- Mzilst ssin'urn (najpiękniejsza) - wyszeptały jego wargi powoli zataczające kręgi wokół pępka dziewczyny.
- Ph' dos? - coś wokół jego ucha pytało, czy jest obecny, ale nie obchodziło go nic, oprócz niej.
- Ph' dos? - Coś wrzasnęło głośniej, że aż podniósł głowę, a Nil spojrzała przez moment niepewna, niechętnie odchodząc z krainy rozkoszy. Jęknęła znowu, gdy jego język powoli zjechał jeszcze niżej przemierzając każdy zakątek jej podbrzusza. Ruszyła biodrami, jakby chcąc przyspieszyć moment, kiedy wargi kochanka wpiją się ...
- Ph' dos? - Pytałem przecież! - Nagłe światło zwaliłoby ich z nóg, gdyby nie to, ze już leżeli. - Nie po to ją wysłałem, żebyście ad razu rzucili się na siebie, nie zastanawiając się nawet, jak i kiedy uciekacie. Triel jest już niemal pewna, że Nihillara jest Do'Urden. Nie daruje jej. a przy okazji tobie - mówił kpiąco zaskoczonym kochankom. Drowy wprawdzie nie odczuwały wstydy z seksu i perwersji, ale ... poczuł się głupio. Odruchowo zasłonił naga dziewczynę swoim ciałem zaś mroczna zaczęła się ubierać, z nieco zirytowaną miną studząc swoje emocje, zapewne zastanawiając się kiedy ostatnio Pajęczy Mag miał kogoś bliżej siebie.
Nie dotykała go przez pięć lat, pięć lat bez namiętności i czułości. Ciężko było wstrzymać na wodzy tak silne uczucie.
- Pajęczy Magu, czy to tak pilne by zabierać nam te kilka chwil przyjemności czy po prostu robisz to z perfidnego uwielbienia do drażnienia się ze mną? - Na jej twarzy pojawił się złośliwy grymas. Ubrana już usiadła na kancie biurka, zarzucając nogę na nogę i posyłając dyskretny całus do Elvolina.

.
 

Ostatnio edytowane przez Kata : 09-04-2009 o 13:24.
Kata jest offline