Wątek: Klepsydra
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-04-2009, 22:16   #8
Rusty
 
Rusty's Avatar
 
Reputacja: 1 Rusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemu
Tajemniczy mężczyzna zaklaskał w dłonie kiedy powróciliście na tak dobrze znany wam plac. Drzwi, przez które się tu dostaliście niemal od razu zatrzasnęły się. Huk zagłuszyło jednak przeraźliwe skrzypnięcie, które wydały z siebie zawiasy. Po waszych plecach przebiegły potworne ciarki, do nich trzeba było się tu chyba przyzwyczaić. Prawdę mówiąc jednak, prawie nie zwróciliście na to uwagi.

- Brawo, brawo. Zdecydowanie to istotna cecha. – Przyjrzał się wam w ten charakterystyczny, złowieszczy sposób i uśmiechnął się.

Machnął dłonią. To nie mogło umknąć waszej uwadze. Spodziewaliście się kolejnych cudów. Miast tego, ujrzeliście …
… nic nie ujrzeliście.
Widać żarty trzymały się tajemniczego jegomościa. Przynajmniej dopóki na jego twarzy nie pojawił się wyraz niezwykłego znużenia.

- Przejdźmy lepiej do rzeczy. – Wyglądał tak jakby z konieczności musiał po raz tysięczny powtarzać te same słowa.
- W teorii, przynajmniej tej, którą jesteście w stanie zrozumieć. Czas stoi w miejscu. Wszystko na wam znanej ziemi jest niczym posąg. Od śmierci dzieli je jednak jeszcze długa droga. – Przerwał i spojrzał na was. Przesunął ręką po przestrzeni przed swoim nosem. Za jego dłonią leniwie ciągnął się niewielki strumień złocistego piasku. Stworzył niewielki prostokąt i cicho gwizdnął. W tym samym momencie ujrzeliście przed sobą Central Park. Dokładnie taki jakim go zapamiętaliście, pozbawiony barw, pogrążony w przerażającej stagnacji.
- Taki stan rzeczy utrzyma się tak długo, jak ten wielki kanał, którym płynie wartki strumień ścieków zwany czasem, nie zostanie krótko mówiąc odetkany.
Zmierzył was od stóp po czubki głów i wrócił do swego monologu.
- Blair, Riley, Frank, zostaliście wybrani nie bez powodu. Wierzcie mi lub nie. Prawdą jest, że każde z was, choć oczywiście nieświadomie, żyje w oparciu o tylko jedną sferę zjawiska zwanego czasem.

Odwrócił się na pięcie i obszedł latarnię dookoła. Nie wydał z siebie ani jednego słowa. Trudno było jednak uznać, że dawał wam czas do namysłu. Nieustannie gwiżdżąc i strzelając palcami, na domiar złego bez żadnego ładu, sprawiał, że ledwo byliście w stanie zebrać myśli.

- Nie pytajcie o szczegóły, nawet moja wiedza nie sięga tak daleko. Istotnym jest jednak fakt, że tylko razem jesteście w stanie przemieszczać się w strumieniach czasu. Bez tego jak pewnie się domyślacie, się nie obejdzie.

Cztery razy uderzył laską o kostkę brukową, którą wszyscy czuliście pod stopami. Chwilę później tuż przed nim pojawiła się taka sama ilość, tak dobrze wam znanych słupów światła. Te były jednak znacznie mniejsze. Na szczycie każdego kołysała się niewielka kryształowa kula. Mężczyzna wycelował swoją laską w pierwszą.

- Przeszłość. Na pozór martwa, niema. Na pozór … – Spojrzał na was i przechylił głowę w prawą stronę. – Przedmiot, który tu znajdziecie będzie symbolem minionej potęgi. Źródłem pamięci o tych, którzy odeszli.

Laska przesunęła się w prawo. Zatrzymała się na kolejnej z połyskujących kul.

- Teraźniejszość. Najcudowniejsze złudzenie kontroli nad niezmierzoną potęgą zwaną czasem. Jej znakiem będzie przedmiot, który symbolizuje życie i śmierć. Słowem to co nadchodzi i co przeminęło. Co łączy na pozór przeciwne siły.

- Przyszłość symbolizować będzie to co zdolne wprawiać w ruch. To co nieznane, podobnie jak domena, którą reprezentuje. To z czym się tu spotkacie, zależeć będzie od podjętych przez was działań. Możecie mi jednak wierzyć, że sam ubolewam nad swą niewiedzą.

Wziął większy wdech i z lekką wątpliwością przesunął swoją laskę w kierunku ostatniej kuli. Całe jego ciało drgnęło. Zauważyliście to bez problemu, on sam zresztą chyba o tym wiedział. Nie miał jednak zamiaru zawracać sobie tym głowy. Jego pewność momentalnie wróciła.

- By wykorzystać zdobyte artefakty, potrzebna wam będzie siła. Znacznie większa niż ta, którą dysponujecie. Większa niż ta o jakiej kiedykolwiek choćby marzyliście. Zdobędziecie ją w miejscu poza czasem, podobnym do tego. W jednym z tych, z którego wszelkie życie uciekło w popłochu już dawno temu. Miejcie się jednak na baczności. Istota, która obdarzy was wspomnianą potęgą, jest przebiegła, chciwa i okrutna. – Wziął większy wdech.

Powrócił uśmiech. Wyglądał jakby wreszcie dotarł do końca powtarzanego wielokrotnie monologu. Monotonia wręcz z niego emanowała. Prawdę mówiąc nie zwracaliście już na niego uwagi. Dostrzegliście bowiem, że latarnia niemal całkowicie zgasła. Dokładnie widzieliście niewielką, skrzydlatą istotkę, która przyglądała wam się z nieukrywaną niechęcią.



Kiedy tylko zorientowała się, że zwróciła waszą uwagę. Światło latarni ponownie stało się nie do zniesienia dla waszych oczu. Nie mieliście jednak czasu rozważać tej dziwnej reakcji. Bezimienny postanowił bowiem ponownie zabrać głos.

- Wam zostawiam decyzję co do tego, którego wyzwania chcecie podjąć się w pierwszej kolejności. Co oczywiste, możecie wybrać każde prócz tego dotyczącego przyszłości. Tego podejmiecie się u kresu waszej wędrówki.O ile oczywiście dane wam będzie jej doż... - Podrapał się po głowię z głupkowatym uśmiechem. - Doczekać.

Ziewnął i ani myślał zakrywać ust dłonią. Skończył, ale chyba nie znał innego sposobu by was o tym poinformować.
Wszystko w tym miejscu zdawało się czekać na waszą decyzję. Nawet ciemność zaczęła gęstnieć. Przemykała między wami niczym żywa istota.
 

Ostatnio edytowane przez Rusty : 09-04-2009 o 10:55.
Rusty jest offline