Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-04-2009, 12:23   #5
Kira
 
Kira's Avatar
 
Reputacja: 1 Kira nie jest za bardzo znany
Trupioblada cera i puste, czarne oczy wędrowcy mogłyby nasunąć komuś na myśl, że to kolejny umarły albo jakiś przeklęty stwór z tej mrocznej krainy, tym razem było jednak inaczej. Kalwin po raz wtóry szukał odpowiedzi. Wiedział że to mroczne miejsce, skąpane w srebrzystym świetle księżyca kryje więcej tajemnic niż człowiek mógłby sobie wyobrazić. Tym razem trafił pod samo Word Trade Center choć w dość oryginalnej wersji. Na środku bezkresnej pustyni stały dwie wierze a raczej ich cienie. Żywe świadectwo historii. Do tego te ptaki… Ten ich lot... Przypadek? Ironia losu? Nie… On nie wierzył w przypadki... Niesamowite i ciekawe odbicie rzeczywistości w świecie cienia . Ciekawe lecz mało przydatne w jego poszukiwaniach. Wiele razy widział już podobne odbicia choć raczej na mniejsza skale. Po chwili postanowił że podejdzie bliżej i dokładniej zbada to miejsce, nim jednak zdążył to zrobić zewsząd zaczęły tryskać strumienie krwi plamiąc jego twarz i ubranie. Zachował spokój, jak zwykle zresztą, w chwilę później wylądowało przed nim jedno z upiornych ptaszydeł i wygłosiło swą przepowiednię.

-Było czterech braci których nazwano przegranymi. Urodzili się w tej samej wiosce. Jednemu dano na imię Prawy, drugiemu zabrano imiona a trzeci ruszył w dół nieść zarazę. Bacz na słowo każde bo prawda pobrzmiewa w pękniętym sercu Manhattanu.

Oczywiście odleciał pozostawiając chłopaka bez jakichkolwiek konkretów lecz ze świadomością, że nie powinien tych słów lekceważyć. Krwi zdawało się przybywać z każdą sekundą. Ubrany w czerń młodzieniec nie zamierzał zostawać tu dłużej, to nie wydawało się być bezpieczne, a nie miał zamiaru ryzykować bardziej niż musiał. Skupił swą moc i przeniósł się do swego mieszkania. Stał w łazience. Po wieżach nie było śladu jedynie krew i pył na ubraniu przypominały o miejscu w którym znajdował się przed chwilą. Szybko zdjął ubrania i wszedł pod prysznic. W tle leciała płyta Godsmacka, której nie wyłączył przed wędrówka. Specjalnie wyciszył całe mieszkanie żeby sąsiedzi nie robili mu kłopotów… Woda spływała z kruczoczarnych włosów na resztę ciała a on stał tylko w bezruchu i myślał. Analizował na zimno dzisiejsze zdarzenie tak jak miał to w zwyczaju. Jak dotąd nigdy nie spotkało go coś takiego choć nie raz wędrował przez krainę cienia nigdy nie rozmawiał z tamtejszymi stworzeniami. „Krwista” czerwień też była dla niego czymś nowym. „Bacz na słowo każde bo prawda pobrzmiewa w pękniętym sercu Manhattanu.” Za dużo zbiegów okoliczności, przecież sam mieszkał na Mercer stret , na Manhattanie… skończył prysznic, przebrał się i usiadł przed laptopem w swoim pokoju.



Mieszkanie było małe, jeden pokój, kuchnia i łazienka. Wszędzie walały się sterty książek, brudne talerze i ubrania samo mieszkanie zaś było raczej skromnie urządzone, szafa, biurko, łóżko, komputer, bez luksusów. Kalwin nie potrzebował luksusów. Potrzebował odpowiedzi. Wiedział że szykuje się coś dużego... Niemal czuł to w kościach... Ale co? Zaczął przeszukiwać Internet w poszukiwaniu owych „braci zwanych przegranymi” oraz „pękniętego serca Manhattanu” przeważnie nie było to zbyt rzetelne źródło informacji ale zawsze warto spróbować. W wierzy wskoczyła druga płyta tym razem w mieszkaniu rozbrzmiewał System of a Down kawałek ATWA.

“I don’t feel it any more
I don’t see, anymore
I don’t hear, anymore
I don’t speak, anymore
I don’t feel”
 
__________________
Bo czasem skecz boli...
Kira jest offline