Gerhard -Tak jest sir! Nie sir! -Rozejść się.
Wszyscy Twoi podwładni rozeszli się także i Ty postanowiłeś długo nie czekać i pójść do świątyni.
Rand
Popatrzyłeś za odchodzącym Selvynem, Twój człowiek podszedł do grupki grającej w kości, powiedział coś i się dosiadł. W grupce byli przedstawiciele chyba większości grup. Żołnierz, dwóch robotników, jakiś mieszczanin, szlachciura w starym dublecie. No dobra Selvyn sobie poradzi, nie wątpiłeś, że za godzinę, dwie dowiesz się wielu ciekawych rzeczy.
Drzwi karczmy się otworzyły, stanął w nich ciemno włosy mężczyzna, na oko Twój rówieśnik.
Karczmarz właśnie podszedł do Ciebie z tacą i trzema piwami.
-Najmocniej przepraszam za zwłokę, na mój koszt w ramach przeprosin.
Faktycznie trochę długo mu zeszło to nalewanie piw.
Kaspar
Otworzyłeś drzwi karczmy i przekroczyłeś jej próg, od razu uderzył Ciebie hałas i zapach picia i jedzenia. Karczmarz chyba właśnie piekł jakieś mięso. Drzwi za Tobą się zamknęły, rozejrzałeś się. Grupka wyrostków siedziała przy jednym stole i grała między sobą w karty, druga grupka złożona z naprawdę malowniczych osób rznęła w kości, reszta siedziała w swoim gronie. Żołnierze z żołnierzami, robotnicy z robotnikami, kupcy z kupcami a szlachta z szlachtą. Twoją uwagę przykuł potężny barbarzyńca i jego towarzysz. Dzikus była naprawdę potężnym człowiekiem, a dwie szable dobitnie to podkreślały, jednak jego towarzysz też nie wyglądał na cynazyjską ciotę. Spod rozpiętego kaftana wystawał koszulka kolcza, oparty o stół rapier na Twoje wprawne ragadyjskie oko był wykonany w Nordii.
Spojrzałeś na dwa wolne stoliki, jeden tuż przy drzwiach drugi w prawym rogu sali. Karczmarz właśnie pochylał się nad dzieciakami grającymi w karty i rzucił dwóm po monecie, obaj wstali i szybko znikli na zapleczu karczmy. Gospodarz uwijał się jak w ukropie by nadążyć z piwem, właśnie podszedł do barbarzyńcy i jego towarzysza i postawił przed nimi trzy piwa. No właśnie na stoliku już wcześniej stały trzy kufle, dwa puste i jeden prawie pusty przy najemniku.
Gerhard
Nad miastem powoli zaczęła zalegać mgła, zadziwiająco szybko gęstniała. Udało jej się zasłonić nawet katedrę. W końcu jednak ją ujrzałeś.
Pchnąłeś z łatwością ogromne drzwi. Jedynym światłem w środku były ustawione w jednym miejscu świece i latarnia. Oświetlały one fragment ściany pokryty pismem Rodian, jakiś mnich w skupienie pisał coś właśnie, nawet Ciebie nie zauważył.
Ciemne witraże, nie oświetlone promieniami słońca były straszne, budziły jakiś irracjonalny lęk. Ogromna budowla była prawie cała pokryta cieniami, w tych cieniach zdawały się kryć pradawne potwory. Słabo oświetlone freski były upiorne, nikłe światło świeczek wykoślawiało postacie dumnych Rodian. Ławki z czarnego drewna były zrobione z prostotą, prostotą która wytrzymała tyle wieków.