Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-04-2009, 10:57   #9
Kata
 
Kata's Avatar
 
Reputacja: 1 Kata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputację
*Nihillara i Elvolin*


Gdy wracali do wieży, napięcie które jeszcze niedawno czuł Elvolin zastąpiła rosnąca wściekłość na Pajęczego Maga. Czy musiał nadejść akurat w tej chwili? Wciąż go to trapiło.
Był przekonany iż Jaylnfein doskonale wiedział co robią, że widział jak rzucają się na siebie wytęsknieni, spragnieni swojej miłości i szukający wszelkich sposobów na okazanie jej. Czy złośliwie im przerwał? Możliwe, ale raczej potraktował to jako coś zabawnego, lub, co prawdopodobniejsze, kompletnie obojętne. Elvolin nie słyszał nigdy, żeby jego nauczyciel związał się z kimkolwiek. Doskonale sobie zdawał sprawę, że wiele największych domów Menzoberranzan wysłałoby swoje córki do loża Jaylnfeina z zamiarem uczynienia go swoim sojusznikiem, ale Pajęczy Mag nigdy nie chciał się związać żadnym domem. Był niezależną siłą, z którą liczyły się nawet matki opiekunki. Zresztą, miał łaskę Lolth, jako jeden z jej najwierniejszych sług. Kompletnie oddany swojej bogini i kompletnie szalony. Przynajmniej taka chodziła opinia. Jakże złudna, tyle przynajmniej wiedział Elvolin.

Poprawił przewrócony przed chwilą fotel i zaczął się ubierać spoglądając na Nil. Jakże była piękna z hebanowym ciałem, cudownie wyciągniętym na kanapie pod ścianą, wiśniowymi oczyma, które cały czas posyłały mu skry i lekko wilgotnymi ustami, czekającymi tylko, by oddać się namiętnym pocałunkom. Takiej prośby ust mrocznej nie mógł zignorować i choć obydwoje zdawali sobie sprawę, że na coś więcej nie mają czasu, dzielili przynajmniej troszkę czułości sprawiając że rosnące podniecenie nie mało rozpraszało elfie zmysły dwojga. Przy okazji Elvolin wyjaśniał ukochanej dziewczynie szczegółowo niebezpieczną sytuację:

-Nie wiem w co pogrywa mój nauczyciel – mówił strapiony, a niepokój w jego głosie jasno dawał do zrozumienia, jak strasznie cieszy się z jej bliskości, a jednocześnie boi o jej bezpieczeństwo. - Wczoraj wezwała mnie do siebie Sos’Umptu i doradzała zachowanie ostrożności. Wiesz jak to jest w domu Baenre. Po odejściu Ivonnel, która poległa przy walce o Mitrylową Halę, Triel objęła rządy. Ona sama nigdy nie dorówna swej matce w subtelności i wpływie, dlatego próbuje załatwiać wiele rzeczy przy pomocy brutalnej siły. Ma dwójkę najważniejszych doradców, Arcymaga Grompha i Quenthel, która zastąpiła Triel stając na czele Arach Tinilith. Raz jedno uzyskuje większy wpływ, raz drugie. Normalnie, rzecz jasna, Gromph nie byłby specjalnie poważany, jako mężczyzna, ale ... ale jest Arcymagiem i Triel doskonale wie, jak ważna jest jego siła dla Baenre. Mówią nawet, że zabił swoją żonę, a córkę Liliel nie oddał zwyczajowo rodzinie matki, tylko przyłączył do Baenre. Nikt wtedy nie pisnął słówka przeciwko niemu. Co prawda, nie wiem, co z tą kuzynką się dzieje, gdyż po prostu kiedyś znikneła, a sama wiesz, że w takich sytuacjach się nie pyta o szczegóły. – Nil niezbyt ciekawa polityki pomrukiwała tylko, przeszkadzając całusami w przemowie Elvolina - Ponoć to właśnie intryga Grompha, który zasugerował Triel, że jestem sprzymierzeńcem Quenthel. Oczywista bzdura, ale Sos’Umptu zaznaczyła, że Triel wzięła ją na poważnie. Gromph chyba znalazł przekonujące argumenty. Według mnie, to wielka głupota Triel, bo póki Quenthel i Gromph szachowali się wzajemnie, ona mogła być spokojna o swoją pozycję. Jeżeli jednak wpływy Quenthel osłabną, to może się okazać, że po raz pierwszy od zawsze prawdziwym władcą wielkiego domu Menzoberranzan jest mężczyzna. Popatrz, jak to się łączy. Quenthel działająca w porozumieniu z magiem, który żył z kobietą Do’Urden. Pełna kompromitacja Quenthel. Zwłaszcza, jak się okaże, że wiedziała o naszym związku i twoim nazwisku. Tyle przekazała mi Sos’Umptu, bezpośrednio lub sugestiami. Dlatego musimy uciekać, nie wiem gdzie. Może na powierzchnię, gdzie żyją wyznawcy Elistrae? Może gdziekolwiek? Ale musimy, bo ja – objął ją i przytulił jak mógł najmocniej – nie pozwolę, żeby znowu nas rozdzielono lub żeby ci się stała jakakolwiek krzywda.

Okręcając włosy wokół palca przyglądała mu się, wyciągnęła nieco gdy skończył i mruknęła pod nosem.

- Kochanie chyba zwariowałeś, powierzchnia? Przecież... - urwała na chwilę - Nie wiem co gorsze. Tu przynajmniej wiem na czym stoję. Nie martw się o mnie, umiem sobie radzić. - szepnęła chłodno i splotła nóżki. Po chwili dodała znienacka - nie ufam temu magowi... a jeśli to pułapka albo jakaś jego gra?

- Ja też nie ufam, ale jaki mamy wybór? Nie wiem co robić, ale tutaj zostać nie możemy. A gdzie się udać? inne miasto? toż nas tam będą nienawidzić i nie bez powodu. Jakie inne możliwości? Samemu ukrywać się w Podmroku? Małe szanse. Zostają jeszcze najemnicy Bregan Daerthe, ale zostać najemnikiem to, no nie wiem, czy byś miała ochotę. Nie wiem, co robić, nie wiem, ale musimy coś wymyślić. – Jego głos rozbrzmiewał bardzo pewnie, zdając się dodawać otuchy.
Na chwilę oboje ucichli, ujawniając ciche drapanie się leżącej Shivi po boku.
Elvolin ujrzał w oczach Nil złośliwy błysk i uśmieszek, znał to bardzo dobrze. Uśmiechała się tak zawsze gdy obmyśliła sobie w główce coś co miało na celu go podrażnić, zaraz jednak uśmieszek uciekł. To drugi znak - szybko zrezygnowała ze swojego zamiaru, zapewne dochodząc do wniosku że go to może nie bawić. Nigdy nie lubił gdy bawiła się grając na jego emocjach lecz nie dało się tego wyplenić z jej figlarnego charakteru - Kiedy mamy się tam wybrać? – przerywając niezgrabną ciszę przewróciła się na plecy i wtopiła spojrzenie w sufit już całkiem beznamiętnie.

- Cóż, jak wyjdziemy za kwadrans, to spokojnie dojdziemy, ale wiesz, jest pewna rzecz, która chciałem z Tobą omówić. Nikt nie wie, że jesteś, że wróciłaś ze mną. Możliwe że jestem śledzony, skoro opiekunka Triel chce mnie wykorzystać, dlatego może udałoby nam się ukryć nasze osoby za pomocą zaklęcia iluzji. Niestety nie znam tej szkoły, ale może ty? A może jakieś inne propozycje. Jak myślisz? - Położył się obok niej na boku obejmując i przytulając. Rozbłysły jego oczy, jak gdyby przyszedł mu do głowy jakiś pomysł, zaczął całować jej uszko - To dla dopingu myślowego - wyjaśnił. Kątem oka zauważył jak usta jego ukochanej delikatnie drgnęły w skromnym uśmieszku.
- Iluzja.. jeśli jednak ktoś dostrzeże że jakiś czar skrywa nasze oblicza wpadniemy w jeszcze większe tarapaty. To co ukryte zwraca uwagę. Mogłabym zamienić Cię w małego brzydkiego pajączka, nikt by nie podejrzewał żeś czymś więcej... - sięgnęła dłonią by pogłaskać go po brodzie, spoglądając z zadziornym uśmieszkiem - lecz dobrze wiesz że nie lubię tych szkarad.
Przerwała na chwilę ukazując kieł w figlarnym uśmiechu.

- Zamiast się ukrywać, najlepiej po prostu zniknąć... musisz jednak być blisko mnie - akcentując ostatnie dwa słowa odwróciła głowę i spojrzała w jego oczka z bliska, tak bliska że zdawał się czuć muśnięcia jej warg gdy mówiła – Podołasz?

- Nie widzę przeciwwskazań, Kochanie - patrzył prosto w jej piękne oczy. - Nie obawiam się o to, że ktoś mógłby zobaczyć, iż się maskujemy.
Wielu tak robi, choć może masz rację, ze w tych warunkach ewentualni szpiedzy opiekunki Baenre mogliby nas podejrzewać.
Ale proszę, nie mów mi o pająkach. Wiesz co o nich myślę
- skrzywił się. - Najważniejsze, żeby Ciebie nie rozpoznano. To podstawa.

Musnęła noskiem jego nos, zerkając czule gdy nagle coś w niej pękło i rozpłakała się jednocześnie mocno go przytulając.

-Nawet nie wiesz jak tęskniłam, co to było.. każdy dzień był taki pusty, walka z uczuciami i szukanie sił by wierzyć że żyjesz... - wyszeptała łamiącym się głosem drowka, mocno zaciskając powieki.

- Nihillaro - chwycił ją w ramiona jakby chciał nie tylko utulić, lecz pełen emocji, jakby planował nigdy nie wypuścić. - Och, och, och, wybacz, wybacz jeśli możesz! jesteś dla mnie najwspanialszym klejnotem, najcudowniejszym czarem, najpiękniejszym widokiem. Kładłem się z myślą o Tobie, wstawałem przypominając sobie każdy twój ruch, słowa, gest, przeżywając na nowo chwile, które spędziliśmy razem. Ile to razy prosiłem, błagałem nauczyciela, a on odpowiadał, ze moje głupie chęci doprowadza tylko do twej zguby. Nie chciałem, nie chciałem Cię skrzywdzić swoja niecierpliwością, choć moje serce waliło na każde szurniecie podłogi, gdy myślałem, że to mogłabyś byś ty. Kocham cię i tak bardzo, bardzo się cieszę, ze tu jesteś, najdroższa moja.

Pocałowała go przeciągle i czule w policzek, wyślizgnęła i wstała pośpiesznie doprowadzając do porządku przed lustrem.
- Nie będziemy się ujawniać szybciej niż to konieczne, moje zaklęcie będzie trwać nie całe pół godziny przez ten czas wszyscy.. - Nil przerwała na chwilę i zawołała Shivie cichym gwizdem - ..będziemy niewidoczni. Miejmy to już za sobą bo nie mogę czuć się komfortowo w takich warunkach... Też Ciebie Kocham... - zastygła spoglądając w lustro i myśląc nad słowami które powiedziała, delikatnie poprawiając szatę. – Jasny Aniele... moje perfumy... – syknęła złowrogo.

- Ja też, chciałbym już być po prostu z Tobą i mieć pewność, że nikt nie będzie się wtrącał do tego, co robimy. Przyznam, że kiedy myślę o tym, co wyprawia moja rodzina, to budzą się we mnie mordercze instynkty - w jego głosie pojawiła się stal, choć uśmiech nie schodził z ust. - Musimy znaleźć miejsce dla siebie i nic mnie nie obchodzi, czy opiekunce Baenre się to podoba, czy nie. Musimy jednak uważać - obserwował jak się przystrajała. Cudowne było widzieć ją znowu przy takiej zwyczajnej, kobiecej czynności.

- Myślisz że zapach perfum w zamkniętym pomieszczeniu mnie zdradzi? - powiedziała wyraźnie zaniepokojona nie odrywając wzroku od odbicia w lustrze.

- Nie sądzę. Niezwykle mało prawdopodobne, ze ktoś zareaguje podczas drogi. Idziemy do gospody, tam się ujawnimy, bo jak inaczej rozmawiać? Potem znów dobrze by było gdybyś rzuciła to zaklęcie. Przynajmniej, jeżeli ten człowiek Jarlaxle'a pozwoliłby nam wrócić. A gospoda? Tam jest sto tysięcy zapachów.

- No tak, liczyłam jednak na to że najpierw poznamy osoby z którymi mamy się spotkać, a następnie ujawnimy jeśli będzie trzeba. Gotowy Kochanie? - Stała elegancko, dumnie opierając dłonie na biodrach, obdarzając go ciepłym spojrzeniem. Shivia wskoczyła jej na ramię i owinęła się wokół szyi po której zaczęła zaczepnie ją lizać swoim gadzim językiem.

Podszedł do niej blisko, nawet bliżej niż trzeba od tyłu i objął. Po prostu objął, choć widać było, ze ma ochotę uczynić coś więcej. Obydwoje jednak zdawali sobie sprawę, że magia to sztuka, która nie znosi błędów i nie wybacza pomyłek. Dlatego stał cierpliwie czekając, aż jego ukochana uprzędzie odpowiednie zaklęcie. Niewidzialność! On nie znał czarów szkoły Iluzji. Jako mag bojowy dysponował olbrzymim arsenałem środków ofensywnych, ale to, co robiła Nihillara przekraczało jego umiejętności. Uzupełniali się doskonale gdyż mroczna nie potrafiła przywołać wielu mocy z jego bitewnych dziedzin.

Elvolin teraz sobie przypomniał czemu czasem irytowało go to smoczydło, dokładnie w momencie gdy tuląc elfkę pokryty łuskami ogon połaskotał go po nosie. Chciał kichnąć, potem westchnąć nad swoim losem jednak musiał go zaakceptować. Nihillara zawsze wypowiadała zaklęcia surowym, chłodnym, wręcz lodowatym głosem kończąc tak jakby chciała wpleść w słowa część siebie której wobec niego nie prezentowała. Brzmiało to jakoś okrutnie.

Mag nie zauważył żadnych zmian, nic co mogło zdradzić że zaklęcie już działa - Proszę bardzo, nie ma Cię. Pamiętaj tylko by nie oddziaływać na innych, jeśli kogoś skrzywdzisz czar przestanie działać. - szturchnęła go biodrem zaczepnie i uśmiechnęła się.

- Cóż nam zgotowałeś paskudny mistrzu... ? - szepnęła prawie do siebie i wychodząc chwyciła Elvolina za dłoń.

Uścisnął jej rękę dusząc w sobie na jakiś czas ochotę, na coś odważniejszego. Nie mógł rozpraszać ani dziewczyny, ani siebie. Powoli otworzył drzwi i wyszli na bogato zdobiony płaskorzeźbami korytarz, a potem schodami w dół mijając dwóch rozmawiających nieświadomie uczniów. Wreszcie wyszli na szeroki dziedziniec szkoły magów. Tylko trzy cytadele wznosiły się na Płaskowyżu Tier Brieche. Arach-Tinilith - budowla w kształcie pająka, szkoła kapłanek, której przewodziła Quenthel , o konszachty z która go posądzano. Melee-Magthere wyglądająca niczym piramida szkoła wojowników i właśnie Sorcere, skąd wychodzili kierując się do gospody Pod Wyrwaną Piersią Fae .

***

Zadarła nos oglądając miasto którego dawno nie widziała i ścisnęła jego dłoń władczo, choć silna nie była. Nihillara pewnie prowadziła go na miejsce, teraz przypominała jedna z kapłanek, z nutką dzikości przemykając przez uliczki jak kocica na łowach. Elvolin będący tuż obok też nie miał sobie nic do zarzucenia. W tym tempie nie musieli długo iść, zatrzymali się przed oberżą. W półmroku który tu panował Nil wyglądała dość drapieżnie. Przyciągnęła go do siebie i pocałowała długo i namiętnie by po chwili szepnąć na uszko bardzo cicho - To na wszelki wypadek...


Niespodziewany pocałunek oszołomił bardziej niż najlepszy trunek z podziemnych grzybów. Gdyby mógł ... gdyby mógł ... uprowadzić ją na koniec świata i odgrodzić się od innych, żeby mogli nacieszyć się sobą. Nawet, jeżeli na dłuższa metę nie miałoby to sensu, to kiedy czuł jej usta i serce bijące mocno przy jego piersi ...

- Zobaczmy, gdzie ten wysłannik jest. – szepnął mag, mrugnęli do siebie zachęcająco i ruszyli razem ku przeznaczeniu.


.
 

Ostatnio edytowane przez Kata : 11-04-2009 o 11:01.
Kata jest offline