Taram taram - Kuźnia powraca
Rozmowa jest na tyle istotna, że wypadałoby dać wszystkim szansę udziału i jednocześnie zbyt złożona, by dało się ją zakończyć w jednym cyklu postów. Dlatego zdecydowałem się na kuźnie.
Piszemy tu już gotowe wypowiedzi z emocjami i działaniami. Później pozbieram to w jednego posta.
********
Po parunastu minutach od ostatniej wizyty, drzwi do pokoju otworzyły się z głośnym hukiem. Postać, która weszła do środka opuściła nogę po kopnięciu, którym zapewne potraktowała przed chwilą przeszkodę. Od razu stało się jasne, czemu nie użyła w tym celu rąk. Obie zajęte były wysokim stosem paczek i papierów. Dopiero, gdy gość odstawił pakunek na stole, ujrzeliście, że macie do czynienia z młodym mężczyzną w mocno znoszonym mundurze. Odznaka sierżanta wisiała na nim krzywo, dopełniając dość marnego wizerunku. Od razu uderzył was też intensywny zapach długo niepranych ubrań.
Sierżant zachichotał krótko, w znany wam z transmisji sposób. Był chudym człowiekiem o wąskiej, lekko szczurzej twarzy i przebiegłych, czujnych oczach. Widywaliście już takich w życiu. Najczęściej na pręgierzu albo szubienicy. Tu jednak najwyraźniej osobnicy tego pokroju zostawali sierżantami.
Otworzył parę stojących przed wami paczek, ukazując jadalną zawartość. Utłuczone ziemniaki, (chyba)warzywną papkę i coś co wyglądało jak suche kawałki pieczonego mięsa.
- Przechwyciłem żołnierza niosącego wam jedzenie. Tak będzie szybciej - odparł rozsiadając się wygodnie w krześle.
Zebrał przyniesione przez siebie papiery i począł je przeglądać, zerkając co chwilę na was.
- Jestem tu nieoficjalnym przedstawicielem naszych "przyjaciół" z dołu. Każą was pozdrowić i oczywiście chcieliby wiedzieć co ciekawego macie na sprzedaż. - Przysunął niedbałym ruchem jedną z tacek do siebie i zaczął grzebać w niej od niechcenia widelcem, czekając na odpowiedź.