Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-04-2009, 10:54   #1
Radioaktywny
 
Radioaktywny's Avatar
 
Reputacja: 1 Radioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemu
[Autorski] Spełnione marzenia

Podróż była długa i nieprzyjemna, twoje nogi mówiły ci że jesteś już w dosyć sporej odległości od miasta. Już miały ci odmówić posłuszeństwa kiedy oczom twym ukazało się mocniejsze żółte światło bijące kilkadziesiąt metrów od was. Była tam jakaś drewniana chatka przed której drzwiami płonęły dwie pochodnie. Małe zielone światełko poprowadziło cię wprost pod drzwi i zgasnęło. Teraz nie było wyboru, pchnąłeś/aś drzwi a one skrzypiąc otworzyły się.

Za nimi ukazało się małe pomieszczenie. Przy jednej ze ścian stał kominek w którym wesoło tańczyły płomienie, oprócz tego były tam dwie sofy i regał z książkami. Zdziwił cię brak żywej duszy w środku jednak cisza nie trwała długo. Przerwał ją ciepły, przyjazny głos dobiegający z kominka:

-Witaj. Wiedziałem że zdecydujesz się przyjść. Usiądź proszę, wybacz że będziesz musiał chwilę poczekać ale będziemy mieli jeszcze kilku gości. Dla zabicia czasu możesz uraczyć się księgą z mojego zbioru.

Czas mijał, przyjemne ciepło bijące od kominka wprawiało cię w przyjemny nastrój a wygodna, jakby magiczna kanapa, sprawiła że opuściło cię zmęczenie po żmudnej podróży. Co jakiś czas drzwi skrzypiały i w środku pojawiały się kolejne postaci. Każda prócz ostatniej usłyszała identyczne powitanie. Ta została tylko powitana i zaproszona do spoczynku na sofie. Gdy tylko zajęła swoje miejsce płomienie znów przemówiły

-Przyjaciele. Niezmierniem rad z waszego przybycia. Zdaję sobie sprawę że wszystkich was zaprząta myśl w jaki sposób urzeczywistnię wasze marzenia. Jestem istotą której nie jesteście w stanie zobaczyć, ale za to ja potrafię dojrzeć wszystko co się dzieje na tym planie. Zarówno na zewnątrz jak i w waszych duszach. Mam także moc kreowania rzeczy czy też zakrzywiania czasu. Jednakże niczym jest taki byt kiedy jestem samotny. Za długo obserwowałem ten plan i przez to posiadłem też uczucia istot na nim żyjących. Jakże bym chciał móc choć raz spróbować mięsa smażonego na ogniu, skosztować złocistego trunku który zwiecie piwem czy też pocałować piękną kobietę. Mam moc kreowania rzeczywistości jednak nie mogę działać sam na siebie. Dręczony uczuciami samotnika przeszukiwałem wiedzę wszystkich istnień, aż w końcu znalazłem coś co dało mi nadzieję. Jest sposób aby sprowadzić mnie do waszego planu. Wiele lat zajęło mi znalezienie odpowiednich osób do tego zadania i to spotkanie jest efektem tych poszukiwań. Wy uczynicie mnie jednym z was a w zamian za to ja uczynię was szczęśliwymi. Będzie wam towarzyszył mój sługa, jest wtajemniczony w tą wiedzę i on was wprowadzi w szczegóły zadania. Powinien tu być ale znowu go gdzieś wywiało. Norm! - w tym momencie z ognia zaczął sie dobywać głos o podniesionym tonie - Norm do cholery gdzie ty sie znowu podziewasz?!

Wtem drzwi się otworzyły a do chatki wpadła mała pokraczna postać. Wpadła jest dobrym określeniem gdyż nie zauważyła progu i wylądowała twarzą na posadzce. Była czymś w rodzaju skrzata, jednak był nieco za gruby na zwykłego karła, ponadto miał przerośniętą głowę, wielkości prawie połowy jego ciała, pokrytą małą ilością długich szarych włosów. Skóra jego była pokryta szczeciną o brązowo-zielonkawym kolorze. Tors miał odziany w długą beżową kamizelkę sięgającą prawie do ziemi, spod niej było widać tylko kawałek bordowych spodni i czerwonych butów. Szpiczaste uszy i wielki uśmiech z wystającymi przednimi zębami dodawał mu dziwacznego wyrazu twarzy. Szybko się pozbierał i odezwał śmiesznym skrzeczliwym głosikiem:

-Juź jestem sefuńciu, wybac ale utknąłem miedzy kozeniami i nie mogłem sie wydostać... A to wy.. witajcie. Juz zacynałem sie maltwić ze nie psybędziecie...

Po czym znów głos zabrzmiał z płomieni

-Wybaczcie jego maniery. To Norm, pokraka i nieudacznik, lecz wierny i zaufany sługa posiadający dużą mądrość. On was poprowadzi w czasie waszej przygody... ja będę was obserwował i w miarę możliwości starał się ułatwiać wam wasze zadanie. Mimo to będzie was to kosztować wiele sił, jednak mniemam że nagroda jest tego godna. Tymczasem bywajcie przyjaciele... i powodzenia

Ogień zaczął płonąć jakby ktoś dolał do niego oliwy, po czym uspokoił się i zaczął płonąć zwykłym płomieniem... zaraz po tym norm niezdarnie wyszedł na krzesło żeby być na wysokości twarzy większości z przybyłych... popatrzył po wszystkich... było tam dwóch mężczyzn, kobieta, dziecko i rusałka a za drzwiami stał ent, który z racji swoich gabarytów musiał obserwować sytuację przez okno chatki... wiedział dokładnie kim są ale uznał że lepiej będzie jak sami się przedstawią... dał wszystkim czas na ochłonięcie i ponownie zabrał głos tym samym śmiesznym głosem co jakiś czas mlaskając ustami

-eghmm... jak sefuńcio powiedział od dzisiaj bendziemy dluzynom dlatego dobze byłoby zebyście sie sobie psedstawili... mlask... Je jestem Nolm i jak sefuńcio powiedział mam być wasym psewodowcem. Pewnie ziaśtanawiacie sie co mamy zlobić i zalaz wam to powiem... mlask...mlask... bendziemy musieli źdobyć piólo sksydlatego konika, któly siedzi w magicnym gaju, łuśke źłotego śmoka ź wulkanu, mieć któly ziabił tysionc ludzi ź ziamku slaśliwego lyceza, wode źe śtudni pociontku, kociołek diabełka, scięśliwego kazełka z ich wiośki, i najpienkniejsy kwiatek świata od carownicy. Potem jus tylko zostanie psycarowanie tu sefuńcia.... mlask... w jakiej kolejności to źdobendziemy to waźne nie jeśt dlatego wy wybielajcie cio najpielw... aha i jak wam cegoś ceba to mówcie a sefuńcio wam moze wycaluje... i jak macie pytania to tes pytajcie...

Po tym chciał ruszył w stronę drużyny jednakże zapomniał, że stoi na krześle... po raz kolejny jego twarz znalazła się na podłodze... nic sobie z tego nie robiąc wstał i podbiegł w stronę kominka aby dorzucić drewna do kominka... wyglądało jakby był do tych upadków przyzwyczajony, a może i nawet ewolucyjnie przystosowany gdyż przód twarzy miał nieco spłaszczony... po chwili odwrócił się patrząc na członków drużyny... uznał że teraz ich kolej mówienia a on się postanowił uważnie wsłuchiwać...
 

Ostatnio edytowane przez Radioaktywny : 21-04-2009 o 12:27.
Radioaktywny jest offline