Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-04-2009, 23:48   #3
Raincaller
 
Raincaller's Avatar
 
Reputacja: 1 Raincaller nie jest za bardzo znanyRaincaller nie jest za bardzo znanyRaincaller nie jest za bardzo znanyRaincaller nie jest za bardzo znany
Cormanthor , wspaniały , dziki i nieokiełznany Cormanthor. Słowa matki ciągle wibrowały w głowie Thersosa, znikały i pojawiały się z powrotem. Jej opowieści, którymi układała go do snu, gdy był jeszcze małym chłopcem. Piękne legendy o dostojnych elfach zamieszkujących Myth Drannor i ich wspaniałej magii. Historie, które przepływają z ust do ust wśród tych, którzy wspominają ze smutkiem dni elfiej chwały w Faerunie. Dni przeszłe. Thersos nie zamierzał jednak spisywać nowych legend, bądź odwiedzać miejsc owianych mroczną tajemnicą. Jak co roku, gdy lato dobiegało swej pełni, przenikając promieniami słonecznymi Doliny, najemnik wybierał się w podróż. Chociaż doskonale wiedział, iż osady na obrzeżach lasu nie są w stanie dostarczyć mu pracy czy zarobku, lubił odwiedzać to miejsce. Dziki elf żyjący w zatłoczonych miastach nie potrafił na długo stłumić pierwotnych instynktów i potrzeb. Potrzeby bytowania z naturą, prawdziwą i dziką naturą. Potrzeby stojącej ponad niekończącym się łańcuchem od zlecenia do zapłaty. Przemierzał więc las, mając w myślach jedynie wspomnienie swej matki i jej słowa. Myśląć jedynie o tym czego nie musi robić w ciągu najbliższych dni, myśląc o swej wolności.

Po trzech dniach w gęstwinach lasu wreszcie dotarł do jednego z krańców. Sam nie miał pojęcia gdzie dokładnie się znajduje ponieważ podążał głownie według jakiejś ubitej ścieżki, której nigdy wcześniej nie przemierzył. Gdy wyszedł z lasy spotkała go całkiem miła niespodzianka. No proszę, jednak warto było zaufać zdrowemu rozsądkowi i podążyć tym szlakiem. W myślach cieszył się na widok osady, ponieważ postrzegał całkiem nieznane mu miejsce jako wspaniałą okazję by odpocząć i zaczerpnąć języka na temat okolicznych siedlisk ludzi i elfów. Ciążyła mu już zbroja i miał ochotę skryć się przed upałem w zaciszu jakiejś gospody.
Gdy zbliżał się do samych zabudowań, dostrzegł przyglądających się ludzi. Dziwiło go takie traktowanie, gdyż były to tereny nadal w największym stopniu zamieszkiwane przez elfy. Nie przejmując się jednak zainteresowaniem jakie budził, zmierzał powoli ku bramie. Jego wzrok poza ciekawskimi gapiami przykuły też powozy na zboczu opodal obozu i krzątanina w ich pobliżu. No proszę, chyba trafiłem tutaj w dobrym momencie. Był wysokim dobrze zbudowanym mężczyzną, toteż sprawiał wrażenie dość dostojnego szlachcica z powodu jego wspaniałego napierśnika, wykutego rękami wprawnego krasnoludzkiego mistrza. Bawiło go, że ludzie z początku zawsze biorą go za przedstawiciela jakiegoś szlachetnego rodu elfów. Postawy dumnego wojownika, którą wpoił mu ojciec nie dało się sklasyfikować według rasy czy profesji. Czoło wysoko, wzrok zawsze skierowany ku rozmówcy, dłoń spoczywająca na włóczni, bądź głowni miecza. Dziki, czy nie, zawsze dumny. Tak dotarł aż do bramy prowadzącej do osady. Przy bramie spojrzał na niego chudy mężczyzna o kręconych włosach. Co ciekawe, też miał przy sobie włócznię. Prymitywnie wykonana, ale jednak stanowiła jako taką broń. Uniósł rękę dając znać by się zatrzymał.
- Stój! Kt… kto idzie i skąd prz… przychodzi. My tu jest mi… milicja chł… chłopska. Porządku pil... pilnujem.
W pierwszej chwili wyraźnie rozbawiony postękiwaniem strażnika, Thersos zwyczajnie obdarzył go jedynie przelotnym spojrzeniem przepełnionym politowaniem. Po chwili strażnik przechylił głowę, a najemnik dopiero wtedy dostrzegł dziewczynę, która wyraźnie także miała zamiar dostać się do środka.
- Bez p… po… podania przyczyny n… nie pr… przej… przejdziecie. - ponowił apel zacinając się niemiłosiernie pan milicjant.
Thersos zmierzył wzrokiem młodą damę, uśmiechając się w duchy na widok jej obserwacji. Domyślał się, że tak samo jak on musi mieć w głowie podobne myśli w tym momencie. Była zresztą dość ładna jak na swój młody wiek, a jak się po chwili okazało także śmielsza, niż przypuszczał. Bez dłuższego namysłu odpowiedziała strażnikowi.
- To może ja zacznę. Jestem Ariadne Nathos, członkini trupy teatralnej Arlo Rainfarda. Właśnie rozbiliśmy obóz, o tam na wzgórzu. Korzystając z okazji chciałabym jedynie rozejrzeć się po waszej osadzie i poznać tutejsze zwyczaje. To wszystko.
- A t... t... ty? - tym razem słowa skierowane były ponownie do najemnika.
- Jestem Thersos Quamar, jestem głodnym i znużonym wędrowcem. Pragnę jedynie znaleźć gospodę, gdzie mógłbym się pożywić i odpocząć przed wyruszeniem ponownie na szlak. - zrobił krok w kierunku strażnika, stawiając swoją włócznie niemal na równi z jego marną prymitywną dzidą. - Myślę, że nie ma powodu abyśmy stali w bramie, prawda?
Strażnik spojrzał na elfa i lekko zdezorientowany wykrztusił.
- Ta... tak. N... nie wy... wy.. wydajecie się mieć z... złych zamiarów. - spoglądając na dziewczynkę dokończył swoją mordęgę. - Mo... mo... możecie przejść!
Thersos uśmiechnął się przyjacielsko do biedaka, po czym ruszył przed siebie. Po kilku krokach odwrócił się na pięcie i rzucił do stojącej w bramie Ariadne.
- Lubię teatr. Chętnie obejrzę przedstawienie wieczorem. Miłego dnia życzę. - skinął lekko głową i ruszył ku centrum osady.

Po krótkim spacerze dostrzegł budynek, którego wypatrywał, gospodę. Nad wejściem widniał szyld z wizerunkiem hełmu na tle tarczy. Chociaż po dokładniejszym przyglądnięciu się wyglądało to bardziej na dzieło jakiegoś dziecka, dla zabawy wystawione przed karczmą. Ciekawa wizytówka, muszę przyznać Wewnątrz nie było przesadnego tłoku, jednak pustego miejsca nie sposób było dostrzec z progu. Po wejściu głębiej oczom Thersosa ukazało się mieszane towarzystwo przesiadujące w tym przybytku. Z każdej strony dobiegały go szmery, większość dotyczyło przybycia trupy teatralnej. Skupiając wzrok na kelnerce, najemnik odprowadził ją wzrokiem aż do stolika, przy którym zasiadał brodaty interesujący jegomość. Siedział jednak sam. Elf szybkim krokiem zbliżył się do niego, gdy akurat głos zabrała kelnerka. Zapytała go o zamówienie.
- Witam. - skłonił lekko głowę gdy tylko jego wzrok napotkał wzrok krasnoluda. - Czy nie będziesz miał nic przeciwko temu, iż usiądę przy tym stoliku?
W ręce trzymał włócznie i zdjęty z pleców oszczep. Krasnolud jednak wydawał się być skupiony jedynie na jego wzroku. Eh, naprawdę ciekawy jegomość. Uśmiechał się sam do siebie w myślach oczekując odpowiedzi.
 
__________________
"Tylko silni potrafią bez obawy śmiać się ze swoich słabostek." - W.Grzeszczyk

Ostatnio edytowane przez Raincaller : 27-04-2009 o 09:20.
Raincaller jest offline