Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-04-2009, 09:34   #9
RyldArgith
 
RyldArgith's Avatar
 
Reputacja: 1 RyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwu
Ariadne Nathos

Kiedy elf zagadywał strażnika Ariadne spokojnie stała z boku lekko się uśmiechając. Cóż to za jąkałę wybrano aby pilnował bramy, pomyślała. Po chwili strażnik przesunął się dając im przejść, jednak była pewna że cała rozmowa, nawet tak krótka jak ta, była dla niego wielkim przeżyciem. Nieczęsto musiał się popisywać swą „elokwencją”. Zachichotała na samą myśl o tym. Elf odwrócił się do niej i rzekł na odchodnym:
- Lubię teatr. Chętnie obejrzę przedstawienie wieczorem. Miłego dnia życzę.
Kiedy oddalał się, prawdopodobnie w kierunku wspomnianej wcześniej gospody, Ariadne szybko rozejrzała się po osadzie. Otoczona kamiennym murkiem, zapewne mającym chronić mieszkańców przed niebezpieczeństwami, cechowała się mieszaną zabudową. Część domów była drewniana, lecz większość zbudowana została z kamienia, tylko dachy pozostały drewniane albo wyłożone słomą. Niektóre z domów posiadały zadaszone tarasy, służące zarówno jako miejsce zabaw, jak i odpoczynku w promieniach słońca.
Zwróciła uwagę że przykuwa spojrzenia. Głównie męskiej części widowni. Oczywiście część z nich znamionowała jedynie ciekawość któż to odwiedził Hełm Peldana. Należałoby podejrzewać że znaczniejsza część spojrzeń miała znaczenie zdecydowanie bardziej pejoratywne. Po prostu mężczyznom włączyły się te obszary które odpowiadają za pożądanie. Cóż, takie życie.
Z miejsca gdzie stała zauważyła plac, do którego przylegał spory budynek ze spadzistym dachem. Na piętrze usytuowany był sporych rozmiarów balkon, wychodzący nad sam plac, przez co musiał być podtrzymywany przez cztery kolumny. W porównaniu do pozostałych budynków w osadzie odznaczał się większą szczegółowością, dbałością o detale, jakby rezydował w nim ktoś ważny. Białe proporce, na których namalowana była czerwona róża zwisały swobodnie, przymocowane do dolnych belek balkonu.



Przy placu, trochę z boku od zabudowań, rozstawiono kilka stoisk, gdzie miejscowi alchemicy, zielarze, zbrojmistrze wychwalali swe towary paru osobom wyraźnie nie pochodzących z tych rejonów. Część z nich była dość dobrze uzbrojona i wyposażona. Sama pokręciła się jakiś czas po placu, spoglądając na oferowane jej towary i obserwując przebywających dookoła ludzi. Tylko jedna osoba stała z boku, przyglądając się z nieskrywanym zainteresowaniem, ale też niepokojem, grupce przyjezdnych buszujących wokół tych kilku kramów. Mężczyzna nosił misternie wykonaną kolczugę, z tuniką w niebieskim kolorze, na której wyszyto hełm.
Na balkonie pojawiła się jakaś postać. Była ubrana w szare szaty. Skłoniła się będącym na dole mieszkańcom i podeszła do zawieszonego do desek okrągłego dysku. Wzięła stojący opodal kij, zakończony z jednej strony jakimś materiałem, po czym uderzyła w powierzchnie dysku. Rozległ się głośny dźwięk. Stojący najbliżej uklękli, zaś z budynków zaczęli wychodzić mieszkańcy i gromadzić się na placu.
Jakiś cień przemknął na krawędzi wzroku.
Lekki wiatr zawiał od strony lasu. Na niebie pojawiły się idące szybko ku wiosce ciemne chmury. Zapowiadało się na deszcz. Albo i burze.

Thersos Quamar Durkon Norfolk

Kiedy kelnerka odeszła od stołu postawiwszy na nim dwa talerze, zaś na środku stołu gulasz oraz groch z kapustą i udała się by zrealizować zamówienia pozostałych gości gospody rozmowa między przedstawicielami dwóch, jakże innych ras trwała w najlepsze. Po wzajemnym przedstawieniu się i wymianie ogólnych poglądów odnośnie jak powinni wyglądać typowi przedstawiciele ich ras i jak od tego stereotypu odstają, napili się. Elf upiwszy ociupinkę musiał przyznać że akurat wino mieli wyborne. Ciekawe czy to tutejszy specjał, zastanawiał się.
- Jeszcze, jeszcze!!!- usłyszał. To dzieci podeszły bliżej siedzącego obok kominka staruszka i zaczęły prosić go o kolejną opowieść. Jakaś kobieta, prawdopodobnie matka jednego z dzieci podeszła i coś szepnęła malcowi. Musiało to być coś niemiłego dla malca gdyż zacisnął pięści i krzyknął.
- Ja nie chcę!!! Ja chcę tu zostać, posłuchać opowieści.
- Dziś jest przedstawienie, pójdziemy wieczorem z ciocią, ale teraz musimy iść do domu. Ojciec nas oczekuje.
Wychodząc skłonili się siedzącemu przy stole mężczyźnie o dość pokaźnych rozmiarów brzuchu. Odwzajemniwszy pozdrowienie wrócił do zajadania dwóch kurczaków, których kawałki walały się po podłodze oraz stroju pokaźnego mężczyzny. Brązowa broda ociekała tłuszczem.
Kelnerka podeszła do nich i zapytała:
- Czy życzą sobie panowie coś jeszcze? Mamy smaczne kurczaki, prosto z naszego własnego chowu.
Ledwo zdążyła zadać pytanie, a słychać było dźwięk gongu. Na pytające spojrzenia niektórych gości uśmiechnęła się i od razu wyjaśniła:
- Spokojnie, to tylko gong na kazanie. Jesteśmy małą społecznością stąd nasze przywiązanie do ziemi i plonów jakie ona daje. Niestety, ale każdy jest zobowiązany przybyć na wezwanie, bez względu na to czym się aktualnie zajmuje. Kiedy skończy się wrócę do panów i przyjmę kolejne zamówienia.
Nie czekając aż nowi przybysze zdążą zadać jakiekolwiek pytania kelnerka spojrzała na karczmarza, po czym wyszła przez drzwi. Zaraz po niej wyszedł na zewnątrz karczmarz, a po nim reszta mieszkańców osady. Kompletnie ignorowali próby nawiązania z nimi chociaż najmniejszej wymiany zdań. Zostało tylko kilka osób, pochodzących z innych okolic, które wydawały się bardzo zdziwione mającym miejsce przed ich oczami przedstawieniem.
 

Ostatnio edytowane przez RyldArgith : 29-04-2009 o 10:34.
RyldArgith jest offline