Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-05-2009, 23:11   #156
MigdaelETher
 
MigdaelETher's Avatar
 
Reputacja: 1 MigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwu
Jola trzy razy przestawiała budzik obiecując sobie, za każdym razem, że już, już wstaje... tylko jeszcze te małe pięć, dziesięć... no w ostateczności piętnaście minutek. Kiedy po raz kolejny sięgnęła po piszczący nieznośnie, zmieniający kolory, futurystyczny sześcian, z przerażeniem stwierdziła, że do umówionej zbiórki została już raptem niecała godzina. Kolejny poranek, kolejny kac. Ostatnio stało się to swego rodzaju tradycję, jednak nieprzyjemna suchość w ustach i denerwujące kołatanie w skroniach, to mała cena za wieczór spędzony w towarzystwie Weroniki. Jolka ponowienie zerknęła na zegarek i niczym oparzona zerwała się z łózka zrzucając na podłogę skotłowaną kołdrę i jakieś nie określone części wczorajszej garderoby. Kopnięty bosą stopa biustonosz typu push-up wylądował gdzieś w pod toaletką, kiedy dziewczyna w dzikim pędzie ruszyła do przedpokoju. Dopadła szafy, lustrzane drzwi z wizgiem przejechały po stalowych szynach, a z wnętrza zaczęły wypadać na wypastowaną podłogę najrozmaitsze szpargały. Jedna płetwa o wściekle różowej barwie, rakieta tenisowa z zerwanym naciągiem, plastikowa, przezroczysta pelerynka przeciwdeszczowa. W końcu, z okrzykiem tryumfu Jola wydobyła z przepastnych czeluści szafy wielki plecak turystyczny na metalowym stelażu. Powlokła go do pokoju i nie zastanawiając się zbytnio zaczęła upychać do niego ubrania, wyciągane na chybił trafił z szuflad ratanowej komody. Wnikliwy obserwator zauważyłby zapewne, że większość bagażu Kultystki stanowiła frywolna bielizna i dość skąpe ciuszki. Jednak Jolka jako zaprawiona turystka, jeszcze jako zahukana szara myszka, przed przebudzeniem zaliczyła wiele rajdów harcerskich i oazowych, nie zapomniała o ciepłym swetrze, grubych frotowych skarpetkach i może niezbyt seksownych, ale za to bardzo praktycznych wytartych dżinsach. Przeklęła głośno zegarek, który nieubłaganie wskazywał upływ drogocennego czasu. Wcisnęła swój zgrabny tyłeczek w obcisłe, króciutkie szorty. Dopasowana bluzeczka na ramiączkach założona bez stanika ładnie podkreślała kształtne piersi, kiedy zawiej delikatny wiaterek towarzyszący jej panowie będą mogli podziwiać, nawet ich najdrobniejsze detale. Może ta cała sytuacja nie jest aż taka zła, nie przyjrzał się wczoraj swoim towarzyszom zbyt uważnie, ale i tak kilku wydało jej się całkiem interesujących. Ostanie spojrzenie w lustrzane drzwi szafy. Jednym susem Jola przeskoczyła górę szpargałów leżącą na drodze do drzwi i już zbiegała po schodach, z telefonem komórkowym przy uchu.




Do Kamila dodzwoniła się dopiero na dworcu. Tak jak się spodziewała młody olał sprawę na maksa. Nie, żeby było jej z tego powodu przykro ale, teraz cała odpowiedzialność spoczywała na jej barkach i nie było już nikogo, na kogo można by ewentualnie zwalić winę mówiąc: " Gdyby nie to bezmózgie beztalencie... "



Wszyscy zapakowali się do wielkiego, starego, zdezelowanego PKSu. Kiedy tylko Jolka weszła do autobusu, w nozdrza uderzył ją nieprzyjemny zapach, mieszanina kurzu, stęchlizny i spalin, które pewnie wydobywały się z nieszczelnego układu wydechowego. Żołądek Jolki skurczył się, rozkurczył i wykonał dziwaczny manewr przypominający fikołka, o ile żołądek może fikołka zrobić... Walcząc o zatrzymanie treści pokarmowej na jej obecnym miejscu, Kultystka zajęła pierwsze wolne miejsce, przezornie rzuciła koło siebie napakowany plecak, nie miał ochoty, żeby ktoś oglądał ją w takim stanie. Desperacko walczyła przez chwilę z zardzewiałym okienkiem, w końcu dała sobie spokój, widząc spawy łączące na stałe metalowe elementy.

Szlak by to trafił...- zanim autokar ruszył, wygrzebał plastikową reklamówkę do której zapakowała zapas czekolad. Starając się nie patrzeć wytrząsnęła zawartość siatki do plecaka. Ruszyli. Z głośników popłynęły swojskie takty przeboju, który przed laty rozbrzmiewał w każdej remizie od morza aż po ośnieżone wierzchołki Tatr.


Droga do Lubiąża była dla Joli prawdziwa katorgą.
Cóż za upokorzenie, Jolanta Jawornicka pokonana przez chorobę lokomocyjną... - myślała, przełykając ślinę i ściskając kurczowo foliowy woreczek, tak zwaną " torebkę chorobową ".
Jolka miał nadzieję, że pozostali magowie są zbyt zajęci sobą albo zmęczeni wczorajszym wieczorem i nie zwrócą uwagi na jej małe problemy.

W końcu dojechali. Kultystka jako ostatnia wytoczyła się z PKSu, powoli, szurając nogami ruszyła za pozostałymi w kierunku schroniska. Donośny odgłos klaksonu, dotarł do otępiałego umysłu Joli jakby z oddali, zanim zdążyła się zorientować o co chodzi, rozklekotane truchło przemknęło koło niej pozostawiając ją w śmierdzącej chmurze spalinowych wyziewów. Tego było stanowczo za wiele. Jolka dostała nagłego przyśpieszenia, pognała do budynku jak by ją same zastępy technokratów goniły.

- Z drogi!!! - krzyknęła przepychając się przez towarzyszy kontemplujących, dość oryginalny wystrój ustępu.

Upadła na kolana i pochwyciła w objęcia porcelanową miskę muszli klozetowej. Po kilku minutach, kiedy szarpiące jej ciałem skurcze, wydobyły z niej już prawie całą zawartość żołądka, uniosła na chwile głowę. Z plakatu, tuż nad sedesem spoglądała na nią przystojna, ogorzała twarz Brada Pitta.

- A ty na co się gapisz... - kolejna fala skurczów spowodowała, że Jola znowu skupiła się na sedesie.
 
__________________
Zagrypiona...dogorywająca:(

Ostatnio edytowane przez MigdaelETher : 04-05-2009 o 23:39.
MigdaelETher jest offline