Młody, szczupły mężczyzna, od kilkunastu minut siedzący nad tym samym kuflem piwa, odruchowym gestem przegładził niesforne włosy. Którym to i tak nic nie dało. Cały czas wyglądały, jakby czesał je wiatr. A strzygł... Z pewnością nie balwierz.
Z opalonej twarzy, naznaczonej na lewym policzku niewielką blizną, spoglądały na otoczenie nad wyraz spokojne, brązowe oczy.
To, że siedział w zbroi, a przy pasie miał miecz, nikogo nie dziwiło. W tych niepewnych czasach dość trudno było spotkać kogoś, kto nie był uzbrojony po zęby.
W pewnym momencie na twarzy Baileya pojawiło się zniechęcenie. Cień uczucia, które mógł zauważyć tylko ktoś, kto bacznie mu się w danej chwili przyglądał.
Mężczyzna odsunął kufel i wstał i ruszył w stronę lady, za którą znudzony barman udawał, że wyciera.
Teraz można było zobaczyć, że jest wysoki, a w jego sposobie poruszania było coś, co kojarzyło się z drapieżnikiem.
Podszedł do barmana.
- Gdyby ktoś o mnie pytał, będę w swoim pokoju.
Barman skinął głową.
Bailey rozsiadł się w fotelu.
Może tracił czas. A może...
Rozmyślania przerwało ciche stukanie.
Człowiek, z którym Bailey rozmawiał parę dni wcześniej, wszedł do pokoju.
- Zabierz wszystko - powiedział. - Musisz się pospieszyć.
Do sali wszedł jako ostatni.
Obrzucił krótkim spojrzeniem zgromadzonych tam jedenaście osób.
Legendarna rada...
A potem przeniósł wzrok na tych, z którymi miał wyruszyć w drogę.
Półelfka... Z wielką wilczycą u boku.
Nie miał nic przeciw półelfom, ale oni zwykle mieli dużo przeciwko niemu. Nie konkretnie, ale półelfy miały do ludzi zawsze urazę. I trudno było im się dziwić, ale współpracy to nie ułatwiało. Głupota - pomyślał, gdy Silvan poprosił ich czwórkę o opowiedzenie czegoś o sobie. - Strata czasu. Lepiej powiedziałby coś więcej o Źródle...
Oni o sobie mogli poopowiadać podczas wędrówki...
Poczekał cierpliwie, aż dziewczyna pierwsza zabierze głos. Kobiety miały pierwszeństwo.
I oczywiście musiała podkreślić swoje pochodzenie, co nie rokowało dobrze na przyszłość...
- Bailey - przedstawił się, podobnie jak poprzedniczka. - Wojownik.
Co jeszcze miał powiedzieć? Historię swego życia? Na to będzie czas później.
Nie okazując zniecierpliwienia, spokojnymi ruchami, poprawił łuk i plecak.
I czekał, kto i co powie jeszcze. |