Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-05-2009, 11:46   #3
Midnight
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Khuagonin mial goscia. Czlowieka. Na szczescie dostrzegla go na tyle wczesnie zeby nie zastal jej w domostwie druida. Nie to zeby sie go bala. Nie, tu bardziej chodzilo o mistrza i szacunek jakim go darzyla. Nie chciala by mial jakies nieprzyjemnosci przez jej uprzedzenia. Nie zaslugiwal na to.
Stala wiec pod rozlozystym debem i leniwie gladzac szara glowe Tarczy, ukradkiem obserwowala drzwi. Wreszcie, po zdecydowanie zbyt dlugim pobycie, nieznajomy wyszedl na zewnatrz. Przez jedna, krotka chwile odniosla niepokojace wrazenie, ze patrzac na las spoglada na nia. Spojzenie przeszywalo na wskros odslaniajac najskrytsze zakamarki duszy. To jednak nie mogla byc prawda gdyz stala w takiej odleglosci, ze slabe oczy ludzkie nie mogly jej dojzec. Nie, on jedynie podziwial las jednoczesnie bezczeszczac jego swietosc swoja plugawa obecnoscia.

- Sharami.

Drgnela slyszac cichy glos Khuagonina. Nie slyszala jak sie zblizal. Nigdy go nie slyszala. Jego kroki byly ciche jak gdyby wcale nie dotykal stopami ziemi. Byl czescia otaczajacej go natury. W pelni z nia polaczony tworzyl harmonijna calosc wszedzie tam gdzie sie pojawil. Mogla jedynie zywic nadzieje, ze pewnego dnia i ona dostapi tego zaszczytu.

- Tak mistrzu?

- Zniknelas tak nagle. Czy cos sie stalo?


Pytal mimo, ze doskonale znal powody jej znikniecia. Wiedzial. Nigdy o tym nie rozmawiali ale i tak wiedzial co kryje sie w zakamarkach jej duszy. Czasami gdy niespodziewanie podnosila na niego swoj wzrok dostrzegala w jego oczach niepokoj i wspolczucie. Pierwsze starala sie lagodzic, drugie z premedytacja odrzucala. Nie bylo jej do niczego potrzebne.

- Miales goscia, mistrzu. Nie chcialam przeszkadzac.

- Rozumiem
.

Spojzenie blekitnych oczu palilo. Znow czytal w jej sercu jak w otwartej ksiedze i znow wiedza jaka zdobyl budzila w nim niepokoj i smutek. Nie chciala tego wiec szybko opuscila wzrok. Cisza trwala.

- Sharami.

- Tak mistrzu?

- Musisz stad odejsc...


Zatoczyla sie razona ciosem jego slow.

- Odejsc? ... Dlaczego?... Mistrzu? ...

- To nie jest moja decyzja. Zostalas wybrana do waznego zadania, a ja nie mam prawa cie tu zatrzymywac.


Nagle zrozumiala.

- Ten .. czlowiek. To on ...

Krotkie skinienie glowy starczylo jej za odpowiedz. Nie dosc, ze obdarli ja z dziecinstwa, pozbawili matki i szacunku do samej seibie. Nie dosc, ze dreczyli ja na tysiace wymyslnych sposobow, nie dosc, ze musiala bezwolnie przygladac sie upodleniu elfiej rasy .... Nie, im nigdy nie bedzie dosc. Kochaja dreczyc, ponizac, odzierac z wszystkiego ...
Twardy glos Khuagonina brutalnie wdarl sie w jej mysli zmuszajac by na niego spojzala.

- Zostalas wybrana, a moim zyczeniem jest bys godnie wypelnila swe zadanie. Nie pozwol by strach i nienawisc calkiem pochlonely dobro, ktore z takim trudem pielegnowalem przez ostatnie lata.

- Mistrzu.

- Pozwol im odejsc Sharami, a doznasz wiekszej ulgi niz ta, ktora da ci zemsta. Teraz chodz. Czas bys przygotowala sie do drogi.



*****




Czekali na wezwanie. Ona i jeszcze trzej mezczyzni z rodu ludzi. Nie odzywali sie do niej i dobrze. Nie chciala sie z nimi bratac. Dla niej byli jedynie nedznymi robakami, ktore pelzaja po ziemi jej przodkow, bezczeszczac ja i zanieczyszczajac powietrze swym oddechem. Cichy pomruk Tarczy wspolgral z burza w jej sercu. Mistrz nakazal jej odrzucic nienawisc i strach. Przestrzegal przed zgubnym ich dzialaniem. Wspominal o szacunku jakim darzy ludzkiego krola i jak wiele ten krol uczynil dla takich jak ona i tych czystej krwi. Mowil wiele o tym ile zalezy od powodzenia tej misji. Mowil... W ciagu jednego dnia uslyszala od niego chyba wiecej slow niz przez wszystkie lata swojego pobytu w jego pustelni. Na koniec zazadal od niej przyzeczenia, ze nie zawiedzie jego zaufania dazeniem do zemsty. Przysiegla i zamierzala dotrzymac danego slowa. Nie oznaczalo to jednak, ze stanie sie nagle milosniczka tych psich pomiotow...


Teraz zas stala tu, w sali narad Zakonu. Wyprostowana, z dumnie uniesiona glowa. Lewa dlon spoczywala lagodnie na glowie Tarczy. Prawa sciskala drzewiec wloczni zakonczonej sierpowym ostrzem. Twarz skrywal cien rzucany przez narzucony na glowe kaptur podroznego plaszcza barwa przypominajacego pien starego drzewa. Jezeli jednak ktos osmielilby sie przygladac nieco uwazniej dostrzeglby natychmiast swietliscie brazowe oczy i powazny wyraz twarzy. Jesli by mial szczescie dostrzeglby jeszcze pukiel zlociscie brazowych wlosow delikatnie przyslaniajacy prawy policzek. Co jeszcze miala na sobie procz butow ciezko bylo powiedziec gdyz tkanina plaszcza szczelnie chronila ta wiedze przez ciekawymi spojzeniami.

- Sharami, druidka.

Obiecala, ze bedzie sie starac, jednak nie mogla powstrzymac slowa, ktore samo cisnelo sie jej na usta.

- Polelfka.

Coz, przyzwoitosc nakazywala z gory powiadomic ich, ze wszelkie proby bratania sie sa z gory skazane na niepowodzenie.
Nastepny w kolejnosci odezwal sie czlowiek z blizna na lewym policzku.

- Bailey. Wojownik.

Wojownik... Przez chwile miala ochote prychnac pogardliwie ale powstrzymala sie w ostatniej chwili. Wojownik... Ciekawe ile bezbronnych kobiet i dzieci ma na sumieniu. Wojownik... Z bezbronnymi latwo sie wojuje.
Pozniej przyszla kolej na pozostalych, ktorzy bardziej lub mniej opisowo zdradzali sw imiona, profesje i drzewa genealogiczne. Na koniec dolaczyl do niech elf w fioletowej szacie, uczen Silvana. Nie wiedziala co o nim i jego roli w tej wyprawie sadzic. Byl elfem. Elfy ja odrzucily. Czy i teraz bedzie musiala znosic pokornie ich pogarde? Oby nie, gdyz w takim wypadku dotrzymanie slowa staneloby pod wielkim znakiem zapytania.

- No więc o od teraz tworzycie jedną drużynę...

Do druzyny nam jeszcze wiele brakuje, a jezeli by to od niej zalezalo to nigdy takowa sie nie stana. Ciekawe ile czasu minie gdy pierwszy z nich zginie... Ciekawe tez czyje ostrze zabarwi sie czerwienia.. Doprawdy ciekawe...
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline