Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-05-2009, 08:07   #6
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Huk i panika.
I to by było na tyle...
Cholerne ględy... Zamiast tracić czas na gadanie powiedzieliby coś ciekawego. A tak...
Nawet z ekwipunku nic nie dali.
Skąpiradła i głupcy.


Spojrzał w dół, w kilkumetrową studnię, w głąb której prowadziła nieco zardzewiała, metalowa drabina. Obrócił się w stronę półelfki.

- Zejdzie - spytał, wskazując na wilczycę - czy trzeba jej pomóc?

Nie wątpił, że druidka, Sharami, nie zostawiłaby swej pupilki nawet za cenę życia.

- To nie powinno cię interesować, człowieku - w oczach półelfki widniała niechęć granicząca z nienawiścią.

Cóż. Mógł się spodziewać czegoś takiego. Nie tylko niechęć, ale i głupota. A to oznaczało podwójne, nie, potrójne kłopoty. Mieli jeszcze orki na karku.
Jakby nie potrafiła zauważyć, że członkowie rady to nie tylko ludzie. Widać tamte półelfy potrafiły przezwyciężyć uprzedzenia.
Po raz kolejny okazało się, niestety, że niektórzy nie potrafią patrzeć dalej, niż czubek własnego nosa.

- Twoja wola - powiedział obojętnie. - Proszę. - Gestem wskazał jej drogę.

Wolał, by nie spadła mu na głowę. Ani ona, ani jej wilczyca.
Wystarczało, że mieli je na karku.


Nie obserwował, w jaki sposób druidka i jej towarzyszka pokonują drabinę. Miał co innego do roboty. Widząc poziom organizacji, jakim zabłysnął ten cały zakon nie sądził, by ktoś zadbał o coś tak prymitywnego, jak pochodnia, a podróżowanie po ciemku, po nieznanych korytarzach, nie było jego największym marzeniem.
Podszedł szybko do najbliższego stojaka i wyciągnął pochodnię. A potem drugą i trzecią.

- Szybciej - zawołał na niego Silvan, cały czas stojący obok klapy. - Na dół. Zamknę za tobą.
Obok niego stał półelf, który gestem ponaglił Baileya.

Bailey nie dał sobie dwa razy powtarzać tego polecenia.
Inni zeszli już na dół.

Schodzenie z trzema pochodniami w garści raczej nie wchodziło w rachubę.

- Odsuńcie się - zawołał. - Rzucam pochodnie.

Dwa łuczywa poleciały w dół. Jedno z nich zgasło, drugie stale się paliło.
Bailey ruszył w dół.
Ledwo zszedł dwa szczeble w dół nad jego głową zatrzasnęła się ciężka klapa.
 
Kerm jest offline