16-05-2009, 15:34
|
#10 |
| Lato rok 1150, Cherran, Zamek, Obrzeża Yan przetarł oczy ze zdziwienia. Jednak (na szczęście) tylko mu coś się rzuciło na oczy i to nie był krasnolud. Na zamku nadal powiewały charakterystyczne czerwone, pustynne flagi, które symbolizowały to, że Zamek nadal jest pod władzą ludzi pustyni. Postanowił i tak poczekać pod tajnym wyjściem, jednak Al-Kahran był mądrzejszy od swojego porywczego podwładnego i rozpalił ognisko u wylotu tunelu, przygotował kamienie do zamaskowania, co trudne nie było, ponieważ całe zbocze było z kamieni i usiadł razem z Yan`em przy ognisku. -Yan.
-Tak?
-Musimy coś zrobić. Nie ma sensu narazie wracać tym tunelem, ponieważ i tak wieża jest zawalona. Tutaj nas nieludzie nie znajdą, ale za to jakiż jest to sens siedzieć w ukryciu i siedzieć i... siedzieć! Należy coś zrobić, a nie tylko siedzieć... Jakie jest Twoje zdanie na ten temat? Według mnie powinniśmy dotrzeć do naszych rewolucjonistów w mieście nieludzi, jeśli już wyruszyła II Armia, a jeśli nie wyruszyła to ukryć się tam gdzieś i dopiero się skontaktować z naszymi. Mała rewolucja...-Uśmiechnął się Al-Kahran złowieszczo.
W końcu nastała noc. Na szczęście dla obu, że dowódca był świetnym żołnierzem oraz tzw. survivalowcem. Ognisko ich ogrzewało aż w końcu zasnęli na różnych plecakach i szmatach, na tym co mieli, ponieważ piasek był zbyt zimny w nocy. Lato, rok 1150, Granica Traw Wszyscy spokojnie dotarli. Podróż upłynęła bez większych przeszkód. Każdy myślał o śnie, ale nie każdemu sen był dany. Kilku krasnoludów-weteranów ruszyło po zaledwie 30 minutach odpoczynku i dość obfitym posiłku. Było ich 5:
-Dowódca oddziału Hagran,
-Miotacz toporów Barlfen,
-Topornik Zentar
-Krasnoludzki medyk Chlorfaan
-inżynier polowy Orrum.
Co prawda tytuły tytułami, ale oni naprawdę mieli przynajmniej podstawowe przeszkolenie (dokładniej Ci dwaj ostatni) w swoim fachu, a reszta to naprawdę najlepsi jacy byli pod ręką. Zmierzali do Zamku Cherran. Mieli spróbować znaleźć słabiej strzeżoną część, kazać ostrzelać ją z katapult, a później powolutku niszczyć mury, ew. podkopać się. Wiedzieli, że mury tego zamku to naprawdę "szczwane bestje", których nie da się łatwo zniszczyć. Wiedzieli też, że na 100% nie ma żadnego tajnego przejścia oraz, że nikt nie wie, że zmierzają pod zamek szybciej niż inny. Noc im nie przeszkadzała, a umilali sobie podróż jakże krasnoludzkimi rozmowami. |
| |