Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-05-2009, 00:33   #3
kayas
 
Reputacja: 1 kayas jest godny podziwukayas jest godny podziwukayas jest godny podziwukayas jest godny podziwukayas jest godny podziwukayas jest godny podziwukayas jest godny podziwukayas jest godny podziwukayas jest godny podziwukayas jest godny podziwukayas jest godny podziwu
- Ty śmiesz, chamie, panienkę do tańca prosić?!
- Taki ja teraz cham jak i ty! A panienka sama zdanie swoje wygłosi!

Wąsaty husarz podniósł się i podkręcił wąsa.

- Czyliż ma się na to oczach tej panny pojedynkiem skończyć?
- Jeśli waćpan nie chcesz pardon przy damach dawać, możemy wyjść.

Witold stał już, ręką szabli szukając i groźnie zębami zgrzytał. Rycerz wstał i bez słowa wyszedł, czerwony ze wściekłości niby dzik, gdy widzie że go otoczono. Litwin spokojnie udał się za nim.

- Będziesz waćpan mój husarski honor przy pannie szarpał?! Stawaj tu, ziemia ubita!

Witold niespiesznie a rozważnie wszedł na dziedziniec. Huzar miał swą szable już w ręku i wywijał, by przeciwnika zastraszyć. I Witold szabli dobył, lecz stał spokojnie. Tedy huzar
niczym ryś rzucił się, tnąc często i celnie, tak ze Witold ledwo z paradami dążył.

- I kto tu pardon rzeknie!

Dumnie zakrzyknął huzar, młócąc szablą niby diabeł, i wytrącił szable Litwina na ziemię.

- Ha! I cóż, taka u was na Litwie szkoła? By bez szabli walczyć? Podnoś waść, uczciwie to skończym!

Witold upokorzony podniósł szablę i ją atakować spokojniej, acz celnie. Husarz jednak bez wysiłku całkiem odbija jego szablę.

- Ha! Toć się bardziej do młócenia cepem nadasz!

Witold zamarkował cios znad lewego barku, pokazując husarzowi prawy bok. Ten parsknął śmiechem i szybko zadał sztych: wtem Witold obrócił się prędko, chcą uderzyć w prawy bok przeciwnika, lecz ten był szybszy i rozpłatał mu lewe ramię i położył na ziemi.

- Ha! Widać żeś chamski syn, i widać że cię fechtunku Gasztołd uczył. Znaj husarskie serce!-
tu schował szablę za pas i uśmiechnął się kpiąco- I nie proś więcej, chamie, panienki
łowczanki do tańca, gdy widzisz ze godniejsi nie proszą!

I odszedł, choć posłał pachołka po medyka, a Witold leżał i bardziej duma go bolała niż rozpłatane ramię.




Siedział oparty o drzewo, obserwując pasącego się konia. Zaciągnął się do oddziału lisowczyków, aby wreszcie opuścić Litwę, gdzie każdy patrzył na niego spode łba, bo jego ojciec był chłopem. Tu nikt nie patrzył na pochodzenie: byłeś miał herb i dzielnie walczył. Wczoraj poseł przyniósł od króla z pozwoleniem na atak na wojska w koło Wiednia.
Następnego dnia ruszyły wojska w stronę gór: udało się zajść jenerała Rakoczego od tyłu, ten jednak rozproszył oddział, choć Polaków połowę więcej było. Witold z przerażeniem obserwował rozpadające się szyki i począł się modlić, aby żywym z bitwy ujść. Wtem trąba się odezwała, nawołując do ataku. Oto Książe Transylwański pewny zwycięstwa posłał piechurów do plądrowania obozu. W mig połączyły się szyki Lisowczyków i uderzyły na przeciwnika.




Umęczony życiem Witold zmierzał z powrotem na Litwę, powracając z wyprawy na Turków. Znowuż upokorzony, tym razem wraz z pułkiem i krajem pod Cecorą zatrzymał się na Czerwonej Rusi by dać koniom wytchnienie. Wtem o propozycji dobrze płatnej usłyszał, choć niezbyt rycerskiej, wiec postanowił zostać. Przy stole w oczy rzucała się panna tak wielkiej urody (a przynajmniej tak Litwinowi się zdawało), ze Witold aż zaniemówił i zapewne oblał się rumieńcem niewidocznym spod brody. Milczał więc swoim zwyczajem, ukradkiem na pannę zerkając, rachując jakby tu tanim kosztem zadanie wykonać.
 
__________________
Chcesz grać,a le nie znasz systemu WFRP II?
Szkoda, co?
Wal na 7704220 i opowiedz o postaci, zmienimy ja na liczby!
kayas jest offline