Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-05-2009, 10:21   #3
Raincaller
 
Raincaller's Avatar
 
Reputacja: 1 Raincaller nie jest za bardzo znanyRaincaller nie jest za bardzo znanyRaincaller nie jest za bardzo znanyRaincaller nie jest za bardzo znany
Młody mężczyzna spacerował powoli przyciemnioną uliczką. Stawiając niedbale kroki, nawet nie spoglądał przed siebie. Głowę miał spuszczoną, wzrok ciągle skierowany na dłonie. Karty, pokerowa talia poddawana ciągłym przetasowaniom przemykała pomiędzy jego palcami. Był wyraźnie zły, a jeśli nie zły, to bynajmniej mocno zdegustowany tą nocą. Po cholerę mnie tam... Co jest gorsze? Ludzie i to ich puste, bezmyślne świętowanie nowego, zwyczajnie kolejnego z rzędu gównianego roku, czy wampiry zamknięte w cyrku na darmowym pokazie? - karty mknęły, jedna za drugą, mijające go osoby spoglądały na jego dłonie z wyraźnym zaciekawieniem. - Tik... Tak.. Czas płynie. Powinienem teraz siedzieć w klubie i ogrywać znowu tego durnego Domingueza. Tik... Tak... Cóż to za noc bez zwycięstwa? Aaaa, pusto... - wyszedł z alejki.

Cel jego nocnej wycieczki był już dość blisko, mijał już bowiem Siódme Niebo, lokal, który ilekroć widział, przyprawiał go o niekontrolowany wybuch zdławionego śmiechu. Eh, Ci Toreadorzy... - lubił ich i jednocześnie nienawidził. Drażnili go, jednak spośród pozostałych Spokrewnionych jakich napotkał w Loredo, oni właśnie wydawali się najbardziej naturalni. Może po prostu czuli się tu dobrze. Bardziej prawdopodobne jednak, iż czuli się jedynie nieco lepiej niż pozostali... O mdłości przyprawiał go ich artystyczny gust i specyficzne poczucie dobrego smaku. Ponownie uśmiechnął się na sama myśl o tej kwestii, dzisiaj miał zamiar uhonorować ich zwyczaje. W końcu zapiął guziki u mankietów.

Santa Maryja - mekka i medyna wszystkich błaznów tej wspaniałej, smętnej nocy. Ilość samochodów na ulicach i zabity do ostatniego miejsca parking wyraźnie skwasiły minę Nicolasa. W pewnym sensie mógł być z siebie dumny... w końcu wybrał spacer i problemy ruchu miejskiego go nie dotyczyły. Nadal bawił się kartami. Gdy dotarł pod gmach zmierzył wzrokiem pozostałych oczekujących. Nie wiadomo na co... - skwitował w myślach scenę w jakiej się znalazł. Zakończył tasowanie, odliczył cztery ostatnie karty z talii i resztę upchnął do tylnej kieszeni spodni. Ceremonia chowania kart była dla niego bolesnym przeżyciem. Kolejna noc bez zwycięstwa... - powoli odwrócił w dłoni cztery wydzielone karty i odsłonił ich górne lewe narożniki, jeden po drugim.



Uśmiechnął się, wręcz zachichotał, nie bacząc na spojrzenia pozostałych. W tej samej chwili pod gmach zajechał biały samochód. Wysiadający nie przykuli jednak jego uwagi, był w euforii, zachwycony samym sobą. Zwycięstwo nad pustą! - widząc, że wszyscy zmierzają do windy, ruszył za nimi. Cztery Asy włożył do małej wewnętrznej kieszonki w płaszczu. Zabawny boy i jeszcze zabawniejsza zbieranina gości wprawiła go w jeszcze lepszy humor. Może ta noc nie jest jeszcze stracona... - winda ruszyła...
 
__________________
"Tylko silni potrafią bez obawy śmiać się ze swoich słabostek." - W.Grzeszczyk
Raincaller jest offline