Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-05-2009, 00:04   #5
Vermillion
 
Reputacja: 1 Vermillion wkrótce będzie znanyVermillion wkrótce będzie znanyVermillion wkrótce będzie znanyVermillion wkrótce będzie znanyVermillion wkrótce będzie znanyVermillion wkrótce będzie znanyVermillion wkrótce będzie znanyVermillion wkrótce będzie znanyVermillion wkrótce będzie znanyVermillion wkrótce będzie znanyVermillion wkrótce będzie znany
Jak to w życiu bywa, nic wiecznym nie jest, chocby się zdawało takie na pierwszy rzut oka. Wzrastając w szczęściu i beztrosce, łacnie można zapomnieć, że poza ciepłem kominka w czeladnej, gdzie młody szlachcic lubił sie wygrzewać słuchając śpiewu prządek w długie zimowe wieczory, poza dworkiem zamróz straszliwy panować może.

Tako i w ludzkiej duszy lód potrafi niezmierzony urosnąć, jako zima długa i mroźna na Litwie. Ignac dobrze wiedział, bardzo dobrze umiał poznac każdy odcień tego lodu. Bo kiedy serce umrze, to coś musi na jego miejscu się pojawić.

Historia jakich wiele, rzec by można. Prosta, krwawo-bolesna, nie obchodząca nikogo. Nikogo prócz tego, co dalej żyć z pamięcią musi. Ociec stolnikiem na zamku w Kownie był, panom możnym służył wiernie. Stryj podczaszym tamże, a dziad, póki mu się nie zeszło, szambelanił na dworze. Dostatki, spokój, kilka zacnych wsi, mały młyn opodal podgrodzia - słowem raj. Co podkusiło ojca i jego brata, by spiski jakoweś uknuwać przeciw swym dobrodziejom? Ignacy nigdy tego się nie dowie, bo martwe usta wiedzą dzielić się nie potrafią, a może i nie chcą nawet. Dość, że wierni słudzy, przestając być wiernymi na pobłażanie liczyc nie mogą.

Nienawiść łatwo rośnie, karmi się strzępami wiedzy i bólu. Kiedy osiąga już niemal namacalną konsystencję, często przekuwa się w całkiem rzeczywistą stal. Ta zaś lubi pić krew wrogów. Ich błąd, że otroka ostawili żywcem. Ich błąd, że wychowywany przy klasztorze, trafił na przeora, co uczynił zeń nie klechę z podgoloną tonsurką, a męża strasznego w gniewie i nieczułego w walce. Dość, że synowiec, dość że brat rodzony krzywdziciela, z Panem w Niebiesiech już hymny wznoszą. Jego to ręka sprawiła.

Mądry był, śladów nie ostawił, lecz wielmoże rozumem nie zawszze sie kierują, dzięki czemu siłę swą mnozyc mogą. Zbiegł więc pierwej ku Ziemi Smoleńśkiej nie tak dawno Moskwie wydartej, stamtąd ruszył zacierając ślady na południe , przez województwa Mscisławskie i Mińskie, by w końcu opuścić Litwę i na Ruś się udać.

Pomieszkiwał czas jakiś w Łucku, na Wołyniu, gdzie jego talenta do pisania i łaciny pracę w ratuszu mu zapewniały. Jednak mieszczanie zawsze dziwnie traktowali szlachcica, co skrybą być wolał, niz chlać wino w karczmach. Wiedzieć jednak nie mogli oni, że prócz szabli i sygnetu, jeno honor mu szlachecki został, bo dobra wszelakie wcielone do wielkich latyfundiów wielkopańskich juz mu grosiwa dawać nie mogły.

MIjające tygodnie poczęły zmieniać Ignacego. Podkreślił te zmiany małą zmianą w nazwisku. Począł się pisać Wielowiejskim, typowo koronnym, miast litewskiej wersji Wielowieyski. Zapominał o przeszłości, zapominał o gniewie. Gorzkniał i usychał w środku. Łuck przytłaczał go, szybko zaczął pogardzać samym sobą, pić na umór.

Poswięciła mu wiele. Czasu, cierpliwości, dukatów nawet. Schadzki powoli wydobywały go z zapaści. Zdarzało się nawet że usmiech gościł przelotnie na jego piekielnie pięknej, lecz pustej twarzy. Ona widziała w nim jednak więcej, sięgała do jego wrażliwej psyche i zdawała sie byc tą, którą zesłało niebo by ratować duszę nieśmiertelną szlachcica.

Niestety sarmackie niebiosa mają nietrwałych posłańców. Jako że ona ze stanu mieszczańskiego sie wywodziła, to i za bogatego kupca poszła. Nie z woli, a z nakazu. Ociec jej, kupiec bławatny dał ją za morgi lasu, skrzynie jedwabiu, kontrakty w Kijowie... Poszła jako weksel, jako list zastawny jakiś. Nie pojechał za nią, choć powinien.

Nienawiśc przypomniała o sobie i wezbrała od nowa. Wtedy to padł Pierwszy. Po nim tez Drugi i Trzeci.

Odkąd przestał się o swe życie bać, stając straceńcem bez strachu, począł być nader groźny. Nie znając litości, nie czując moralności, za wyznacznik miał tylko swą własną wizję honoru. Drażliwy jak rój szerszeniów, łatwo prowokował bitki w karczmach. Tam gdzie szable tylko znaczą mordy i żebra bliznami - on nie wahał się i zabijał. Kiedy wyciągał żelazo, to nie po to by straszyc jeno. Czarna polska szabla stała się przedłużeniem jego gniewu i pretensji do świata.

Kiedy to pan Czwarty, nim ducha oddał, wykupu chciał prosić, pekło w nim ostatnie ogniwo rycerskości. Teraz to ubitego lżejszym nie tylko o pół uncji duszy uchodzacej do nieba ostawiał, ale i mieszek rzezał od razu, coby swe potrzeby zaspokoić.

Nierycerskie to i upodlające. Jednak żadnej sprawy mieć w sądzie nie mógł, bowiem zawsze się znajdowali świadkowie, ze prawdziwie, to nie on burdę wszczynał. Totumfaccy i familianci pobitych, zwłaszcza pana Szóstego, co majętnym posesjonatem okazał się być, krzywd zadośćuczynienia w sądach rychło zaniechali. Blizna na plecach po nożu, gorejąca bólem przy zmianie pogody pokiereszowana lewa dłoń od postrzału z arkebuza na drodze, czasem tylko sińce, czasem krew utoczona niemal do cna.

Każden zwierz, nawet chory na umysle, jako i Ignac umierający z żałości od środka, krzyczacy w nocy, płaczący każdą niedzielę w Cerkwi, ma w sobie rozum niski, instynktem zwany.
Owe zjawisko kazało dnia któregoś opuścić chyłkiem Wołyń, ślady zacierając, i ku Małopolsce zwrócić swe oczęta.

Natenczas odpoczywa w podróży, trzeci dzień juz popasając w Powiecie Lwowskim, w starostwie dębińskim. Konkretnie zaś, popasanie ograniczyło się dotychczas do przeputania gotowizny w dwa dni u Pliszek.
Przywykły do zwykłych narożnic, oszołomiony sztuką podopiecznych jejmość Małgośki, Krzywej zwaną, zauważa, ze w życiu nie wszystko jest plugawe. W plugawym zamtuzie odkrywa, że może i warto życ, trza mieć tylko złoto, coby dało się zapomnienie znajdować w ramionach Amelki, Dużej Kaśki, czy inszych salamitek trudniących się fachem sprzedajnym.

A jegomość w karmazynowym kontuszu złota nie poskąpi. Tedy szybko bierzma się ku działaniom, by złoto to oddać na posługi szatańskich uciech.
 

Ostatnio edytowane przez Vermillion : 19-05-2009 o 00:11.
Vermillion jest offline